Kot terroryzuje Wrocław. Opanował Biedronkę i restaurację
Mieszkańcy wrocławskich Maślic nie mogą poradzić sobie z nachalnym kotem. Zwierzę czuje się tam jak u siebie w domu. Regularnie wpada do Biedronki, polując na coś do zjedzenia, często pojawia się też w lokalnej restauracji.
- Początkowo kot nie był nachalny, ale z czasem się rozochocił. Wlatuje do nas jak gdyby nigdy nic, zaczepia gości, czasem podkrada jedzenie. Szukaliśmy kontaktu z właścicielką, ale na obroży ma tylko czipa - opowiada kobieta pracująca w restauracji Park Kulinarny przy ul. Królewieckiej.
Kot nabiera mieszkańców na oczy Kota w butach ze "Shreka", bo wygląda wyjątkowo niewinnie. Ale, jak mówią na Maślicach, to typ: "dać palec, a weźmie całą rękę".
- Nam nie przeszkadza, ale faktem jest, że do restauracji czy Biedronki nie powinien wchodzić - mówi Alicja Malewicz z Przychodni Weterynaryjnej Vetan przy Królewieckiej, która też świetnie zna to zwierzę. - Zagląda do nas regularnie. Przygotowaliśmy mu nawet legowisko, czasem jednak nas podsiada - opowiada lekarka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Weszli do tunelu w stogu siana. Niecodzienne odkrycie w Bielsku Podlaskim
- Jesteśmy przychodnią dla zwierząt, więc każde zwierzę jest u nas mile widziane. To kot wychodzący, więc jedyna możliwość to ta, że, jeśli ktoś sobie nie życzy, to po prostu nie powinien go wpuszczać do środka. Kota wychodzącego nie da się oduczyć chodzenia własnymi drogami. To instynkt - tłumaczy.
Jednak właściciel kota łamie prawo. Zgodnie z regulaminem utrzymania czystości i porządku na terenie Wrocławia, osoba utrzymująca zwierzę domowe (także kota) ma obowiązek utrzymywać je w taki sposób, by nie było to uciążliwe dla ludzi. Właściciel musi też zapewnić pełny nadzór nad zwierzęciem.
"Na terenach przeznaczonych do użytku publicznego zwierzę domowe może przebywać wyłącznie pod nadzorem osoby, która jest zdolna do sprawowania pełnej kontroli nad zachowaniem się zwierzęcia" - czytamy w regulaminie.
Właściciela przy maślickim kocie jednak nie ma, a sam kot o pozwolenie na wejście do sklepów nie pyta. Zazwyczaj korzysta z krótkich chwil, gdy drzwi są otwarte i wskakuje do restauracji albo przesmykuje się do pobliskiej Biedronki, z której też podkrada coś do przekąszenia.
Źródło: tuWroclaw.com