Najpierw zadzwoniła "urzędniczka", potem "lekarz". Tak straciła majątek
Dostałeś telefon, że twojemu dziecku lub wnukowi coś się stało, a jedyną sposobem na pomoc osobie najbliższej jest sprowadzenie drogiego leku z zagranicy? Uważaj, możesz mieć do czynienia z oszustami! Niestety ofiarą przestępstwa stała się 92-letnia mieszkanka Bielan.
06.10.2024 | aktual.: 06.10.2024 16:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przestępcy, szukając swoich ofiar, bazują na rozpoznaniu psychologicznych wzorców zachowań ludzi. Wykorzystując pozyskaną w ten sposób wiedzę, oszuści manipulują swoimi ofiarami w ten sposób, aby doprowadzić je do przekazania swoich pieniędzy. Jednym z najczęściej i najszerzej stosowanych przez przestępców wybiegów jest stworzenie poczucia zagrożenia oraz wywarcie presji czasu.
Podała się za pracownicę GUS
Niestety działając pod presją czasu i w strachu o zdrowie najbliższych, została oszukana 92-letnia mieszkanka Bielan, która w ręce oszusta przekazała swoje oszczędności w kwocie 60 tysięcy złotych. Do pokrzywdzonej na telefon stacjonarny, zadzwoniła kobieta i poinformowała ją, że dzwoni "z GUS-u". Rozmówczyni zapytała się, czy pokrzywdzona "składała spis powszechny". Na co ta odpowiedziała, że spis składała w jej imieniu synowa.
W trakcie rozmowy telefonicznej pokrzywdzona poinformowała tę osobę o swoim dokładnym adresie zamieszkania oraz o tym, że ma dwóch synów. Podała ich imiona, imię synowej oraz przekazała, że jedno z dzieci mieszka z nią, a drugie wraz z żoną osobno. Rozmówczyni powiedziała pokrzywdzonej, że w ciągu siedmiu dni wyśle listem poleconym "spis" w celu uzupełnienia podpisu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dała nieznajomemu 60 tysięcy złotych
Po około dziesięciu minutach od zakończenia rozmowy, na telefon pokrzywdzonej zadzwonił mężczyzna podający się za syna, który z nią nie mieszka. Słychać było płacz tej osoby i słowa, że "jest umierający". Po chwili kobieta usłyszała w słuchawce głos innego mężczyzny, który przedstawił się jako "lekarz z Oddziału Zakaźnego na Woli, Janusz Banach".
Mężczyzna ten powiedział, że syn pokrzywdzonej ma COVID-a i jest umierający i potrzebny jest bardzo drogi lek, który trzeba sprowadzić z zagranicy. Kobieta w kopercie przekazał nieznajomemu mężczyźnie 60 tysięcy złotych. Kiedy "odbierak" przyszedł do miejsca zamieszkania pokrzywdzonej, kobieta dała mu do podpisu oświadczenie o odbiorze pieniędzy. Osoba ta postawiła na kartce znak X i wyszła z mieszkania. Kiedy do mieszkania kobiety wrócił z pracy syn, uświadomił jej, że została oszukana.
Źródło: Facebook/Miejski Reporter, WP