Zaatakował siekierą kobietę. Zgwałcił ją, kiedy umierała. Wpadł po 30 latach, w więzieniu spędzi resztę życia
Niewiele brakowało, a sprawca tego niezwykle okrutnego zabójstwa pozostałby nieznany. Sprawą zajęli się jednak policjanci z "Archiwum X". Ustalili, że zbrodni dokonał mężczyzna zatrzymany za zgwałcenie własnej żony. Decyzją sądu ma on pozostać w więzieniu do osiągnięcia 94 lat życia.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Zamościu zapadł wyrok dla Waldemara Ch., oskarżonego o dokonanie wyjątkowo okrutnej zbrodni w Feliksówce, która miała miejsce 34 lata temu. Chodzi o zdarzenia z 17 stycznia 1989 roku, które rozegrały się w niewielkiej miejscowości w gminie Adamów, w powiecie zamojskim. Tego dnia o godzinie 9.50 do kobiety mieszkającej samotnie w parterowym drewnianym domu na skraju lasu przyszedł listonosz. Miał jej doręczyć zasiłek z Urzędu Gminy. Widząc wyłamane drzwi, zaczął nawoływać kobietę, ta jednak nie odpowiadała. Postanowił powiadomić o wszystkim sąsiada. Kiedy mężczyźni weszli do środka, zastali tam zwłoki 67-latki. Od razu udali się do sołtysa, który zawiadomił o wszystkim milicję.
W trakcie prowadzonych czynności okazało się, że 67-latka została zamordowana. Zginęła w nocy, kilka godzin przed znalezieniem jej zwłok. Sprawca najpierw zdjął z zawiasów drzwi wejściowe, następnie wszedł do pokoju, w którym spała kobieta. Tam ją zaatakował, zadając jej uderzenia pięścią po twarzy i brzuchu. Potem wziął siekierę i kilkukrotnie uderzył nią w głowę kobiety. Jakby tego było mało, sprawca zgwałcił leżącą w kałuży krwi i znajdującą się w agonalnym stanie 67-latkę. Później ustalono, że główną przyczyną śmierci kobiety były rozległe obrażenia głowy.
Milicjanci na miejscu zbrodni zebrali wiele śladów. Przesłuchali kilkudziesięciu świadków oraz wytypowali kilkanaście podejrzanych osób, których gospodarstwa zostały dokładnie przeszukane. Przeprowadzili również szereg ekspertyz z zakresu medycyny sądowej, daktyloskopii, mechanoskopii czy traseologii. Jednak, pomimo intensywnego dochodzenia, sprawcy gwałtu i zabójstwa nie udało się ustalić. Po blisko roku prokuratura umorzyła śledztwo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Nagle niedźwiedź "zgasił światło". Nagranie leśników to hit
W 2021 roku funkcjonariusze z Archiwum X Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie postanowili ponownie zająć się sprawą. Po raz kolejny przesłuchiwali mieszkańców, licząc, że nowe spojrzenie na zdarzenie pozwoli znaleźć coś, co przyczyni się do ujawnienia sprawcy. Następnie postanowili zabezpieczony wówczas materiał genetyczny sprawcy porównać z tymi, jakie znajdują się w policyjnej bazie danych. To był przysłowiowy strzał w dziesiątkę.
Okazało się bowiem, że profil genetyczny DNA sprawcy zbrodni pasuje do mężczyzny, który w 2020 roku został skazany za zgwałcenie swojej żony. Aby mieć pewność, próbkami zajął się biegły z zakresu genetyki sądowej. On również potwierdził, że obie, czyli ta, zabezpieczona z ciała zamordowanej w 1989 roku kobiety, jak też pobrana od sprawcy niedawnego gwałtu, należą do tej samej osoby.
Z zatrzymaniem Waldemara Ch. nie było żadnego problemu, gdy przebywał on w areszcie. Wszystko dlatego, że kiedy w kwietniu 2021 roku odzyskał wolność, wrócił do domu i ponownie dopuścił się gwałtu na małżonce. Wcześniej był też karany za usiłowanie gwałtu i znęcania się nad rodziną. W maju 2021 roku mężczyzna został doprowadzony do Prokuratury Okręgowej w Zamościu, a następnie przesłuchany. Prokurator przedstawił mu też zarzuty.
Waldemar Ch. nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów, gdyż, jak wyjaśniał, nic nie pamięta. W chwili popełnienia zbrodni miał 35 lat. Śledczy postanowili połączyć sprawę sprzed lat wraz z czynami, których mężczyzna dokonał wobec swojej żony. Dlatego też został oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, dokonanie gwałtu oraz podżeganie do składania fałszywych zeznań.
Z uwagi na charakter sprawy proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami. Sąd uznał 69-latka za winnego dokonania zarzucanych mu czynów, przy czym, nie znajdując żadnych okoliczności łagodzących, skazał go na łączną karę 25 lat pozbawienia wolności. Zobowiązał również do zapłaty nawiązki na rzecz pokrzywdzonej, w tym przypadku małżonki, kwoty 15 tys. zł. Wyrok jest nieprawomocny.