Czterolatek nie został przyjęty na oddział i zmarł. Lekarka nie przyznaje się do winy
Śmierć czteroletniego chłopca w lubelskim szpitalu dziecięcym ma swój finał w sądzie. Prokuratura oskarżyła pełniącą wówczas dyżur lekarkę. Kobieta zapewnia, że zrobiła wszystko, aby pomóc dziecku.
16.12.2024 | aktual.: 16.12.2024 17:20
W poniedziałek, przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód, rozpoczął się proces lekarki z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego. Agata Ł. odpowiada za narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Chodzi o czteroletniego chłopca, który w maju 2022 roku zmarł w tej placówce.
Czterolatek nie został przyjęty na oddział i zmarł. Lekarka nie przyznaje się do winy
Jak wynika z dokumentacji śledczych, rodzice dziecka widząc jego słabe samopoczucie udali się do lekarza. Ten po badaniach wskazał na ostre zapalenie dróg oddechowych. Polecił przyjmować wskazane leki i obserwować dziecko.
Kiedy stan chłopca zaczął się pogarszać, rodzice podjęli decyzję o udaniu się na SOR do szpitala dziecięcego. Tam po badaniach przez lekarza dyżurnego, chłopiec został skierowany na oddział ze wskazaniem na potrzebę pilnego leczenia. Jednak lekarz z oddziału anestezjologii i intensywnej terapii Agata Ł. nie zgodziła z decyzjami SOR-u i nie przyjęła dziecka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po kilku godzinach chłopiec trafił na ponowne konsultacje, a po nich od razu na oddział intensywnej terapii. Chwilę później u dziecka nastąpiło zatrzymanie krążenia. Pomimo starań lekarzy, jego życia nie udało się uratować. Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa wywołana przez ropne zapalenie oskrzeli i płuc.
Rodzice chłopca mają żal do lekarki, iż ta nie dopełniła swoich obowiązków kiedy to istniały jeszcze szanse na poprawę stanu ich dziecka. Przed sądem kobieta zapewniała jednak, że ze swojej strony zrobiła wszystko, aby mu pomóc. Nie przyznała się też do popełnienia zarzucanego jej czynu.
Z jej wyjaśnień wynika, iż chłopiec tego dnia był jednym z wielu jej pacjentów. Wskazała również na liczne objawy, w postaci m.in. zapalenia płuc, niskiej saturacji czy też przyspieszone akcję serca oraz oddech. Zapewniła jednak, iż gdyby dziecko znajdowało się w krytycznym stanie, a tym samym istniałoby bezpośrednie niebezpieczeństwo zagrożenia jego życia, natychmiast podjęłaby decyzję o przyjęciu go na oddział. Jednak przeprowadzony wywiad miał wskazywać na wady wrodzone i odwodnienie organizmu.
Agata Ł. zaznaczyła, że nie otrzymała żadnej informacji o tym, iż stan czterolatka się pogarsza. Co więcej, kiedy dowiedziała się, że jest nieprzytomny i trafił na oddział intensywnej terapii, była "niezmiernie zdumiona" tym faktem. Lekarce grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Sąd kolejne posiedzenie w tej sprawie wyznaczył na połowę stycznia.
Czytaj także: