Lotniskowce kontra Iran – czy to ma sens?
Lotniskowce są przejawem amerykańskiej mocarstwowości, ich zadaniem jest zapewnianie zdolności projekcji siły w rożnych regionach świata. Czy jednak Stanom Zjednoczonym opłaca się utrzymywać okręt tej klasy w celu odstraszania Iranu? Administracja prezydenta Joego Bidena od samego początku wskazuje, że to nie Islamska Republika jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa USA. Zagrożenia należy szukać w regionie Indo-Pacyfiku i rosnącej roli marynarki wojennej Chińskiej Republiki Ludowej, która z mozołem buduje swoją flotę lotniskowców.
10.10.2022 13:22
Tak też uważa komandor porucznik Stephen Walsh, który swoje uwagi zawarł w artykule Stop Sending Carriers to CentCom. Chiński program rozwoju floty doprowadził do powstania problemu właściwej (czytaj: efektywnej) dyslokacji amerykańskich lotniskowców, analizowanego nie od dziś. Już w sierpniu 2021 roku The Washington Institute for Near East Policy, amerykański think tank zajmujący się badaniem polityki zagranicznej USA na Bliskim Wschodzie, powątpiewał, czy odstraszanie Iranu ma przełożenie na długofalowe korzyści.
Od czasu wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku US Navy na ogół utrzymywała w regionie Zatoki Perskiej co najmniej jeden z dziesięciu lotniskowców pozostających w gotowości operacyjnej (z grupą uderzeniową obejmującą też krążownik i trzy, cztery niszczyciele) oraz jeden okręt desantowy.
Gulf Operations | On the Front Line
Czy Iran kiedykolwiek obawiał się lotniskowców?
Albo inaczej: czy amerykańskie okręty lotnicze odstraszają Iran i sprawiają, że ten ma związane ręce na wodach Zatoki Perskiej? Absolutnie nie. Michael Eisenstadt i Henry Mihm w sierpniu 2021 opublikowali artykuł Do Aircraft Carriers Deter Iran?, w którym podkreślili, że od 1991 roku lotniskowce ani razu nie odpowiedziały ogniem na organizowane przez Iran lub proirańskie milicje szyickie ataki na amerykańskie interesy. W różnych okresach Dowództwo Centralne Stanów Zjednoczonych (CENTCOM) miało co do zasady do dyspozycji albo jeden albo dwa lotniskowce.
Mimo takiej siły lotniskowce milczały po zamachu bombowym (przypisywanym libańskiemu Hezbollahowi i Iranowi) w 1996 roku na budynek zamieszkany przez rodziny amerykańskich wojskowych w Az-Zahranie w Arabii Saudyjskiej. Nie wykorzystywano ich po licznych atakach proirańskich milicji, w których zginęło ponad 600 Amerykanów w Iraku po 2003 roku ani dziesiątkach ataków rakietowych na ambasadę USA i amerykański personel wojskowy w Iraku od 2019 roku.
Waszyngton nie przeprowadził żadnej akcji odwetowej, gdy w czerwcu 2020 roku irańska obsługa systemu przeciwlotniczego Ra’ad zestrzeliła drona RQ-4A. Co więcej, gdy w styczniu 2020 roku – po zabójstwie Ghasema Solejmaniego – irańskie pociski spadły na irackie bazy lotnicze Ajn Al-Asad w zachodniej części prowincji Anbar i w Irbilu w irackim Kurdystanie, nie wykorzystano lotniskowca do jakiejkolwiek operacji przeciwko Iranowi.
Lotniskowcowa grupa uderzeniowa zanotowała bodaj jeden sukces. W kwietniu 2015 roku irański konwój morski, który próbował dostarczyć broń bojownikom Huti w Jemenie, zawrócił, gdy zbliżyły się doń amerykańskie okręty z lotniskowcem USS Theodore Roosevelt na czele. Rutynowe codzienne przeloty samolotów bojowych w pobliżu konwoju zmusiły irańskich oficerów do zmiany kursu, ale nie zniechęciły Iranu do dostaw uzbrojenia ugrupowaniu Ansar Allah. Należy jednak zauważyć, że blokadę morską, w tym zmuszanie przeciwnika do rezygnacji z przewozu kontrabandy (albo do kombinowania nad innymi sposobami), można realizować bez udziału lotniskowca. O tym może świadczyć obecność wielonarodowych sił morskich ustanowionych we wrześniu 2019 roku i mających za cel zapewnienie swobody żeglugi po Zatoce Perskiej.
Obecnie jednym z największych namacalnych zagrożeń dla stabilności w regionie wydaje się szmuglowanie uzbrojenia dla bojowników Huti. Obostrzenia wprowadzone rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ numer 2216 nie odstraszają Iranu od przekazywania rebeliantom broni lekkiej, granatników przeciwpancernych, pocisków balistycznych i amunicji krążącej. W lipcu znaczny sukces na polu zwalczania nielegalnej kontrabandy zanotował połączony zespół amerykańsko-brytyjski. Jednocześnie 5. Flota US Navy zdecydowała, że będzie oferować nagrody za informacje, które mogą pomóc w przechwytywaniu broni, narkotyków i innych nielegalnych przesyłek w całym regionie.
Powyższe oznacza, że w czasach względnego spokoju z Iranem na morzu można radzić sobie znacznie prostszymi środkami, zwłaszcza że irańska marynarka wojenna nie jest gotowa na wielką bitwę morską ze znacznie silniejszym przeciwnikiem. Teheran wyraźnie rozbudowuje flotę okrętów nawodnych i podwodnych, ale tylko po to, aby prowadzić działania nękające i wojnę podjazdową. Za przykład mogą posłużyć dwa ostatnie incydenty związane z kradzieżą (lub usiłowaniem) amerykańskich bezzałogowych pojazdów morskich Saildrone Explorer.
Do tych działań Irańczycy wykorzystali w pierwszym przypadku okręt pomocniczy Szahid Bazjar, w drugim – fregatę Dżamaran typu Mudże, a więc jednostki niezbyt zaawansowane technicznie. W praktyce była to wariacja na temat działań szybkich łodzi motorowych Pasdaranów nękających amerykańskie jednostki, jak okręt patrolowy USS Firebolt w kwietniu 2021 roku lub eskortę okrętu podwodnego USS Georgia w następnym miesiącu. Irańczycy nic sobie nie robią z obecności amerykańskiego okrętu lotniczego w regionie, jeśli nie liczyć pastwienia się nad makietą Nimitza podczas ćwiczeń w lipcu 2020 roku.
Lotniskowiec (lub dwa) będzie potrzebny, gdyby w grę wchodził konflikt zbrojny z państwem ajatollahów – raczej w formie pomocy udzielonej Izraelowi. Operacja przeciwko irańskim instalacjom nuklearnym, jako środek ostateczny, wymagałaby zaplanowania i ewentualnego skierowania w ten obszar okrętu lotniczego. O ile w ogóle będzie tam potrzebny, gdyż Izrael snuje plany samodzielnego ataku, zaś od sojusznika wymaga dostarczenia pomocy technicznej, którą mają być latające cysterny KC-46A Pegasus.
Dlatego pod znakiem zapytania stoi celowość utrzymywania lotniskowca na obszarach właściwości CENTCOM-u. W wypełnianiu zadań powstrzymujących Iran od rozwinięcia skrzydeł pomaga Izrael i inne państwa. Nie należy jednak zapominać, że obecność lotniskowca w danym regionie jest nie tylko wyrazem chęci większego panowania nad sprawami wojskowymi i politycznymi, ale też oznaką prestiżu. Z drugiej strony utrzymywanie okrętów tej klasy w regionach, w których nie są niezbędne, niekorzystnie wpływa na ich dostępność gdzie indziej, prowadzi do wzrostu kosztów i zmniejsza czas na naprawy i konserwację albo wydłuża czas spędzony na morzu przez marynarzy, co niekoniecznie dobrze odbija się na ich życiu rodzinnym. Wraz z nastaniem ery Bidena amerykańska scena polityczna zastanawia się, czy prezydent zrezygnuje z wysyłania lotniskowca na Bliski Wschód.
Chiny, Europa czy Iran?
Decyzje Departamentu Obrony pozbawiają Dowództwo Indo-Pacyfiku (IndoPaCom) i Dowództwo Europejskie okrętów lotniczych niezbędnych do strategicznej rywalizacji. Coraz częściej pojawiają się żądania, aby zaprzestać faworyzowania CENTCOM-u. Pewne symptomy zmiany trendu można było zauważyć pod koniec grudnia 2021 roku, gdy Waszyngton podjął decyzję o niewysyłaniu USS Harry S. Truman w rejon Zatoki Perskiej. Razem z komponentem lotniczym i okrętami eskorty – tworzącymi łącznie Carrier Strike Group 8 – pozostał on na Morzu Śródziemnym.
Sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Lloyd Austin już wówczas stwierdził, że krok ten jest uzasadniony napiętą sytuacją na granicy rosyjsko-ukraińskiej. Truman miał zapewnić projekcję siły w przypadku groźby ataku Rosji na któregoś z członków Sojuszu Północnoatlantyckiego. W marcu zapadła decyzja, że Truman pozostanie tam na dłużej. W połowie sierpnia jego obecność na śródziemnomorskim akwenie dobiegła końca, jednak z uwagi na ciągle groźną sytuację w Europie Wschodniej Trumana zluzował USS George H.W. Bush (CVN 77) wraz z grupą uderzeniową CSG 10.
Wzrost potencjału Chińskiej Republiki Ludowej, a w szczególności jej marynarki wojennej, skłania Waszyngton do refleksji w sprawie właściwego gospodarowania siłami na morzu. W czerwcu zwodowano Fujiana, trzeci chiński lotniskowiec i pierwszy niemal dorównujący rozmiarami amerykańskim okrętom lotniczym typu Gerald R. Ford. Dołączył on do Shandonga i Liaoninga, ale Pekin określa właśnie Fujiana jako pierwszy pełnowartościowy lotniskowiec i deklaruje, że razem chciałby mieć sześć okrętów tej klasy. Zagadką pozostaje czy Liaoning – traktowany obecnie jako jednostka doświadczalna w rozwoju chińskich lotniskowców – będzie wliczany do ogólnej liczby.
Koncentracja CENTCOM-u na Iranie jest nie do końca spójna ze Strategią Obrony Narodowej administracji Donalda Trumpa z 2018 roku, która ustanowiła zasadę 4+1. Zgodnie z nią Iran został sklasyfikowany po Chinach, Rosji i Korei Północnej jako czwarte największe zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. Osobną kategorię stanowią pozapaństwowe grupy terrorystyczne. Strategiczne wytyczne to jedno, a decyzje faktyczne – drugie. W czasie, gdy w Gabinecie Owalnym zasiadał Trump, listę odwróciła tak zwana "kampania maksymalnej presji". Zgodnie z nią Iran był największym zagrożeniem, zastępując cele strategiczne – rywalizację z Chinami i Rosją.
Administracja Bidena odeszła od polityki siły wobec Iranu. W marcu 2021 roku prezydent podpisał "Tymczasowe strategiczne wytyczne bezpieczeństwa narodowego", które odeszły od taktyki "maksymalnej presji". Stanowisko USA stało się bardziej koncyliacyjne, przestawiając Waszyngton na bardziej dyplomatyczne tory, które można było zaobserwować u poprzedniego demokraty w Białym Domu, Baracka Obamy. Dlatego coraz częściej pojawiają się argumenty, jakoby stała obecność amerykańskiego lotniskowca na Bliskim Wschodzie była jedynie wynikiem lobbingu CENTCOM-u w Pentagonie, a nie wynikała z realnych potrzeb US Navy.
Autor: Andrzej Pawłowski
Źródło: Konflikty.pl