Marzec kolejnym rekordowo gorącym miesiącem. Czy zmiana klimatu przyspiesza?
Marzec był niezwykle gorący nie tylko w Polsce. Globalne temperatury osiągnęły najwyższy poziom w historii, a naukowcy coraz bardziej martwią się, że zmiana klimatu przebiega szybciej, niż przewidywały modele - pisze dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu".
20.04.2024 14:10
W ostatnich dniach marca temperatury w Polsce przekroczyły 26 st. C. W ten sposób padł nowy rekord dla tego miesiąca. Nowy rekord padł również na całym świecie.
Rekordów ciąg dalszy
Jak wskazuje europejska agencja Copernicus, poprzedni miesiąc był cieplejszy niż jakikolwiek marzec w historii pomiarów. Średnia temperatura powierzchni Ziemi wyniosła 14,14 st. C. Była więc o 0,73 st. C wyższa od średniej dla marca z lat 1991-2020 i 0,10 st. C powyżej poprzedniego rekordu z 2016 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co więcej, ubiegły miesiąc był już dziesiątym z rzędu, w którym temperatury osiągnęły rekordowo wysoki poziom. Ostatni marzec był również aż o 1,68 st. C cieplejszy niż szacunkowa średnia dla marca w latach 1850-1900, a więc sprzed okresu przedindustrialnego. To właśnie na skutek rewolucji przemysłowej ludzie zaczęli masowo spalać paliwa kopalne, co napędza zmianę klimatu.
- Zatrzymanie dalszych wzrostów temperatury wymaga szybkich redukcji emisji gazów cieplarnianych - podkreśliła Samantha Burgess, wicedyrektorka Copernicus Climate Change Service.
Coraz bliżej 1,5 st. C
Jeśli uwzględni się średnią temperatur globalnych z ostatnich 12 miesięcy (kwiecień 2023 - marzec 2024), również okaże się, że mamy do czynienia z rekordem. I to znaczącym, bo średnia ta jest o 0,70 st. C powyżej tej z lat 1991-2020 i 1,58 st. C powyżej tej z lat 1850-1900.
Najważniejszy cel, jaki wyznaczyli klimatolodzy, to ograniczenie globalnego poziomu do 1,5 st. C. Żeby można było uznać, że bariera ta została przekroczona, musi to jednak dotyczyć znacznie dłuższej perspektywy czasowej, czyli średniej za ostatnie 20-30 lat.
W obecnym tempie próg ten przekroczymy najprawdopodobniej jeszcze w tej dekadzie. Nie oznacza to, że kryzys klimatyczny będzie już nie do powstrzymania. Z każdym kolejnym ułamkiem stopnia konsekwencje zmiany klimatu będą jednak coraz boleśniejsze. Coraz poważniejsze będzie też ryzyko przekroczenia punktów krytycznych.
Gdy to się stanie, ocieplanie Ziemi zostanie jeszcze bardziej przyspieszone przez wymuszone w ten sposób procesy, a wiele ekosystemów i znany nam świat, zostaną kompletnie przemodelowane. Nie chodzi tylko o to, że wielkie lodowce rozpadną się i stopnieją. Zmianie ulegną też kierunki napływów prądów morskich i wzorce pogodowe, co znacząco wpłynie na wiele sektorów gospodarki - od rolnictwa po energetykę.
Zmiana klimatu przyspiesza?
Tymczasem wśród naukowców rozgorzała dyskusja na temat tego, czy zmiana klimatu przyspiesza.
Pod koniec ubiegłego roku dyskusję wywołała praca Jamesa Hansena. To były klimatolog NASA, którego głośne zeznanie przed amerykańskim kongresem w latach 80. po raz pierwszy zwróciło oczy świata na problem zmiany klimatu. Jak wtedy Hansen przestrzegał, że emisje gazów cieplarnianych przyniosą wielkie zagrożenie dla ludzkości, tak teraz prowadzone przez niego badania przestrzegają, że temperatury rosną szybciej, niż przewidywano. - Bylibyśmy przeklętymi głupcami i złymi naukowcami, gdybyśmy nie spodziewali się przyspieszenia globalnego ocieplenia - mówił Hansen, cytowany przez "The Guardian".
Jego obawy rozumie m.in. Celeste Saulo, nowa szefowa Światowej Organizacji Meteorologicznej. Według niej niewiadomą jest nie tyle to, czy klimat faktycznie ociepla się szybciej, lecz jaką przyszłość może to przynieść. - Nie jesteśmy jeszcze w stanie naukowo zrozumieć implikacji tego przyspieszenia. Nie rozumiemy w pełni, jak to się rozwinie - przyznała Saulo.
W połowie marca na łamach "Nature" podobnymi przemyśleniami podzielił się klimatolog Gavin Schmidt, dyrektor w NASA. Ziemia w poprzednim roku była cieplejsza o prawie 1,5 st. C niż w okresie przedindustrialnym. Według Schmidta to o 0,2 st. C więcej niż jesteśmy w stanie to wytłumaczyć. W skali planetarnej to ogromna różnica - naturalne procesy zmieniają temperaturę Ziemi w takim stopniu w perspektywie nie tyle dziesiątek, co setek lub wręcz tysięcy lat.
"Ogólnie rzecz biorąc, anomalia temperatury w 2023 roku pojawiła się niespodziewanie, ujawniając bezprecedensową lukę w wiedzy być może po raz pierwszy od około 40 lat temu" - pisał Schmidt w "Nature". "Jeśli anomalia nie ustabilizuje się do sierpnia (…), świat znajdzie się na niezbadanym terytorium. Może to oznaczać, że ocieplająca się planeta już teraz zasadniczo zmienia sposób funkcjonowania systemu klimatycznego, znacznie wcześniej, niż przewidywali naukowcy. Może to również oznaczać, że wnioski statystyczne oparte na przeszłych wydarzeniach są mniej wiarygodne, niż sądziliśmy, dodając więcej niepewności do sezonowych prognoz susz i wzorców opadów" - podkreślał.
Przyszłość pełna (nie)pewności
Z drugiej strony prowadzony przez naukowców analityczny portal Carbon Brief podaje, że mówienie o "przyspieszeniu" zmiany klimatu to nadużycie. Świat wciąż bowiem ogrzewa się w granicach przewidzianych przez różne modele (choć w ich górnych częściach). Szybszy wzrost temperatury jest zaś naturalną konsekwencją coraz większej ilości emitowanych gazów cieplarnianych.
W pewien sposób - i dość paradoksalnie - szybsza niż oczekiwana zmiana klimatu nie byłaby czymś nowym. Już w poprzednich dekadach okazywało się, że modele klimatologów były zbyt optymistyczne. A im większa jest nasza wiedza na temat powiązanych mechanizmów wpływających na klimat Ziemi, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że naprawdę bolesne konsekwencje czekają nas przy niższym ociepleniu, niż wcześniej zakładano.
Jednego natomiast możemy być pewni: zmiana klimatu, tak czy inaczej, nasila się. I im dłużej ludzkość nie zacznie ograniczać emisji gazów cieplarnianych, tym boleśniej odczuje tego konsekwencje.
Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu"