Polacy w Greczanach. Tak gnębił ich Związek Radziecki

Bycie Polakiem w Związku Radzieckim nie było łatwe, o czym najlepiej świadczą losy mieszkańców wsi Greczany - gnębionych za narodowość i wiarę.

Greczany na mapie z 1910 roku
Greczany na mapie z 1910 roku
Źródło zdjęć: © Ciekawostkihistoryczne.pl, Domena publiczna

26.08.2024 | aktual.: 26.08.2024 18:21

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Greczany, pierwotnie Hreczany, nazwano tak od okolicznych pól gryki. Obecnie jest to dzielnica miasta Chmielnicki (dawniej Płoskirów) na Podolu. Wcześniej przez 250 lat była to odrębna wieś. Na przełomie XVII i XVIII wieku osiedlili się tu Polacy z Mazowsza i Pojezierza Kujawskiego, w tym Mazurzy, którzy przez dziesięciolecia dbali o zachowanie tożsamości narodowej. Niektórzy przenosili się z powodu wyżu demograficznego, inni w poszukiwaniu nowych, wolnych terenów. W tamtym czasie na Podole w poszukiwaniu lepszego życia migrowali zarówno chłopi, jak i drobna szlachta.

W Płoskirowie założono katolicką parafię św. Anny. Mieszkańcy Greczan mogli czuć się jak w "małej Polsce" - w 1897 roku na 2182 było niemal 2000 Polaków. Posługiwali się własnym dialektem, a nie językiem rosyjskim. Pilnowali również, aby nie zawierać małżeństw mieszanych narodowościowo. Ich życie było stosunkowo spokojne. Aż do nadejścia bolszewików.

Porzućcie wszelką nadzieję…

Zmiany, jakie zaszły po rewolucji październikowej, nie dotarły do niewielkich Greczan od razu. W radzieckiej Rosji zaczęła się walka z Kościołem katolickim, tymczasem w wiosce jeszcze w 1926 roku na cmentarzu św. Magdaleny (uważanej za patronkę Greczan) postawiono nową kapliczkę. Jak pisze Violetta Wiernicka: "Konsekrujący obiekt ks. Zygmunt Kwaśniewski wypowiedział prorocze słowa: 'Ta kaplica może stać się dla was jedynym przytułkiem modlitwy i będzie ona niejako kościołem parafialnym'". Czas na dobrowolne przekonanie się do nowej radzieckiej władzy się kończył.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W końcu jednak "wzięto się" również za chłopów w Greczanach. W latach 1929-1934 trwało ich rozkułaczanie. Odbierano im własność prywatną, w zamian oferując "dobrodziejstwo" w postaci możliwości przystąpienia do kołchozu. Pilnowano, żeby nie ukrywali nawet worka pszenicy. Za takie przestępstwo groziło rozstrzelanie, nie tylko winnego, ale niekiedy nawet kilkorga członków rodziny. Potem nastał Hołodomor - Wielki Głód. Dotknął on również Greczany, gdzie przysmakiem stały się zgniłe ziemniaki. Wielu mieszkańców nie przeżyło tego czasu. Bynajmniej nie był to jednak koniec ich tragedii. Później zaczęły się bowiem przymusowe wysiedlenia. Polacy byli potrzebni za Uralem, aby budować tam obiekty przemysłowe.

Prześladowani za wiarę

Rozpoczęła się walka z polską kulturą i edukacją. W 1935 roku zamknięto w Greczanach Polski Dom Ludowy. Od najmłodszych lat próbowano też zniechęcać mieszkańców do wiary katolickiej. Gdy komunistyczny aparatczyk spotykał na drodze idącą do kościoła babcię z wnuczkiem, seniorce pozwalał iść dalej, ale dziecku "zalecał" powrót do domu. Takie praktyki potwierdza wypowiedź zacytowana przez Marcelinę Jakimowicz:

"Nawet komunisty lokalne, oni niby nic nie wiedzą, pracują, tu jakaś babusia wzięła ich dzieci do Hreczan i ochrzciła. Jeśli dowiedzieli się, że komunista chrzcił dziecko, to z roboty go wyrzucali. Nawet takie akcje były, że babki, dziadki chrzciły te dzieci, zanosiły do Greczan, to z władzy ci stawali na drodze głównej i nawracali takich starych z dziećmi małymi na rękach (mężczyzna 90 lat)".

Bolszewicy podejmowali też bardziej "konkretne" działania. W 1936 roku wysadzono kościół św. Anny w Proskurowie. Inny rozmówca Jakimowicz wspominał: "Do wojny to kościół nowy, ładny był w mieście, taki polski kościół, to rozbąbili go sowiety, a po wojnie to w Hreczanach się modlili, ale tak kościoła nie było [we wsi], tylko taka kaplica, ale wtedy to dużo było i tak. Po wojnie to ten kościół w mieście tankami rozbili". W 1940 roku zamknięto i kapliczkę. Mazurom pozostało potajemne modlenie się w domach - najlepiej przy szczelnie zasłoniętych oknach.

Dowód winy? Jesteś Polakiem!

Mazurzy padli także ofiarą paranoicznej akcji NKWD, które wymyśliło rzekomą kampanię przeciwko polskiej siatce szpiegowskiej - tzw. operacją polską. W końcu Polak zawsze był elementem podejrzanym. Wystarczy przywołać proces ośmiu członków Żywego Różańca. Nawet brak przyznania się do działalności antyradzieckiej nie stanowił przeszkody, żeby skazać ich na śmierć bez żadnych dowodów. Bolszewicka władza nie potrzebowała zresztą nawet formalnych wyroków sądowych.

Rozkaz nr 00485 wydany oddziałowi NKWD w Charkowie
Rozkaz nr 00485 wydany oddziałowi NKWD w Charkowie© Ciekawostkihistoryczne.pl, Domena publiczna

Inny dramatyczny przykład represji wobec Polaków opisuje publikacja IPN. Wojciech Piróg został aresztowany 24 października 1938 roku pod zarzutem członkostwa w POW, której celem było wywołanie powstania przeciwko władzy radzieckiej. Pod koniec przesłuchania napisał list do naczelnika oddziału NKWD w Greczanach. Przyznał się do zarzucanych mu czynów i zaapelował: "Proszę organy śledcze, aby wzięły pod uwagę moją rodzinę i dobre uczynki oraz dały mi możliwość zmiany i usprawiedliwienia się przed narodem radzieckim, stając się pełnoprawnym obywatelem ZSRS". Jednak NKWD nie dało się przekonać.

Piróg został skazany na karę śmierci. Rozstrzelano go już 26 października - zaledwie dwa dni po zatrzymaniu. Jego majątek został skonfiskowany. Nie wiadomo, co stało się z żoną mężczyzny; o dzieci zadbała jego siostra. W latach 50. prezydium obwodu chmielnickiego… uchyliło ten wyrok, ponieważ opierał się wyłącznie na wymuszonych zeznaniach oskarżonego, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. 18 kwietnia 1959 roku Piróga zrehabilitowano - ponad 20 lat po tym, jak został zamordowany.

Ofiary stalinowskiego terroru

Ofiarami represji padali także nauczyciele oraz duchowni. Ksiądz Zygmunt Kwaśniewski został pojmany i zamordowany. W domu nauczycielki Majewskiej po wizycie NKWD mieszkańcy Greczan zastali straszny widok. Jedna z jej uczennic opisała: "Wszędzie była krew i rozsypane pierze. Na nodze przewróconego stołu zauważyłam strzępy sukni, w której tyle razy widziałam naszą panią. W kuchni, na drzwiach, na ścianach była zakrzepła krew".

Aresztowania były prawdziwą traumą dla mieszkańców. Oprawcy przychodzili nocą i wyciągali ludzi z łóżek. Nikt nie stawiał oporu. Bano się nawet pytać, co jest powodem zatrzymania. Los zatrzymanych był zresztą przesądzony. Większość przepadła bez wieści. Dokładna liczba osób z Greczan, które padły ofiarami represji, nie jest znana. Istnieje jedynie zbiorcza lista dla czterech miejscowości. Oprócz Greczan były to: Szaróweczka, Chmielnicki Maćkowce. Na liście znajdują się 973 nazwiska.

Przegrana walka

Kiedy nastała okupacja hitlerowska, mieszkańcy Greczan ponownie uzyskali dostęp do kaplicy cmentarnej. Przysłano tam nawet księdza. Po wycofaniu się Niemców, mając na uwadze zakusy ZSRR, które ponownie chciało zamknąć świątynię, ludzie poradzili sobie w niezwykle sprytny sposób. Uzyskali zgodę na jej wykorzystanie jako… magazynu zboża. W 1952 roku, gdy sprawa przycichła, kaplicę ponownie otwarto, a następnie rozbudowano. W ten sposób odzyskano kościół św. Anny, który doczekał się nawet poświęcenia.

Po wojnie ze swobodą wyznania bywało różnie. Jakimowicz wspomina, że władze utrudniały mieszkańcom praktykowanie religii, np. zabraniając uczniom chodzenia do kościoła i zmuszając dorosłych do pracy w kołchozie. Serhij Hładyszuk, przywołuje wypowiedź urodzonej w 1947 roku mieszkanki Szaróweczki:

"Chodziliśmy do kościoła we wsi Greczany. W każdą niedzielę nasza rodzina z Szaróweczki i Maćkowców ubierała się i szła pieszo na mszę. Pamiętam, że była tam jeszcze stacja kolejowa. Nigdy nie bałam się tego, że ktoś złoży na nas donos. W Wielkanoc nikogo nie puszczano do kościoła, ale mimo zakazu władz chodziłam. Czasami przy kościele stali zastępcy dyrektora szkoły z aparatami i robili zdjęcia tym, którzy szli na mszę".

Ostatecznie jednak mieszkańcy Greczan przegrali tę długą i trudną walkę o zachowanie tożsamości oraz tradycji. Violetta Wiernicka zauważa, że dziś potomkowie tamtych ludzi nie znają już swojej gwary. Nawet w tamtejszych katolickich kościołach nie można usłyszeć ich języka. Autorka stawia na pozór proste pytanie: "Dlaczego młodzi ludzie oddali walkowerem swoje dziedzictwo?".

Herbert Gnaś, Ciekawostki Historyczne

Bibliografia:

  1. S. Hładyszuk, "Podolscy Mazurzy", "Monitor Wołyński", nr 23/2022.
  2. M. Jakimowicz, "Mazurzy na Podolu wschodnim. Pamięć, tożsamość i dziedzictwo", "Sprawy Narodowościowe. Seria nowa", nr 49/2017.
  3. "Rozkaz nr 00485. Antypolska operacja NKWD na sowieckiej Ukrainie", Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2020.
  4. V. Wiernicka, "Polacy w Ukrainie. Czasy carskie", Bellona, Warszawa 2024.
Źródło artykułu:ciekawostkihistoryczne.pl
związek radzieckiprześladowaniepolacy
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (37)