(Samo)zaduszanie. "Kłopoty Rosjan tylko się zaostrzą"
Dobrze wchodzić w nowy tydzień z dobrymi wiadomościami. Część z nich spłynęła już w weekend, część nad ranem; wszystkie świadczą o kłopotach Rosjan.
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Marcin Ogdowski jest pisarzem, dziennikarzem, byłym korespondentem wojennym. Pracował w Iraku, Afganistanie, w Ukrainie, Gruzji, Libanie, Ugandzie i Kenii. Możesz wspierać autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite.
Zacznijmy od mostu krymskiego, zaatakowanego dziś o 3.00 w nocy przez Ukraińców. Co na ten temat wiemy? Znamy skutki uderzenia – w jego wyniku zarwała się jedna z nitek przeprawy drogowej. Sądząc po szczegółach uszkodzeń (widocznych na upublicznionych zdjęciach), do eksplozji doszło pod mostem, co uprawdopodabnia doniesienia, wedle których w operacji użyto nawodnych dronów.
Wczoraj kilka takich jednostek – w towarzystwie maszyn latających – pojawiło się w pobliżu portu w Sewastopolu, będącego dużą bazą marynarki wojennej Rosji. Nie wiemy, jakie miały cele, Rosjanom bowiem udało się zniszczyć wszystkie drony. Niewykluczone jednak, że atak miał charakter pozorowany – był jedynie odwracającym uwagę moskali wstępem przed nocnymi działaniami w cieśninie kerczeńskiej. Jeśli tak to wyglądało, ukraińska "maskirówka" odniosła sukces.
Sukces – trzeba to podkreślić – o ograniczonej skali. Most krymski to wąskie gardło rosyjskiej logistyki, zaopatrującej oddziały walczące na Zaporożu. Teraz na jakiś czas stanie się jeszcze węższe. Konstrukcja przeprawy składa się z modułów – wymiana uszkodzonych nie powinna nastręczać gigantycznych problemów. Lecz i tak zajmie co najmniej kilkanaście dni, najpewniej kilka tygodni, i to akurat w trakcie nasilonych działań bojowych na południu Ukrainy. Kłopoty Rosjan z zaopatrzeniem tylko się zaostrzą, ale nie oczekujmy cudów – raczej nie na tyle, by doszło do "zaduszenia". Sprawna pozostaje druga nitka przeprawy drogowej, no i przede wszystkim kolejowa część mostu. A rosyjska logistyka bazuje głównie na transporcie kolejowym.
Gwoli uczciwości warto jednak zadać pytanie: w jakim stanie są zapasy rosyjskich oddziałów na Zaporożu? Jeśli w fatalnym – za czym przemawia wiele relacji jeńców – nawet nieznaczne obniżenie dostaw może mieć kluczowe znacznie. Zwłaszcza gdyby Ukraińcy wzmogli presję, zmuszając moskali do większego zużycia amunicji i paliw. Ale to wariant bardzo optymistyczny.
Na pewno częściowe wyłącznie z ruchu mostu krymskiego utrudni życie cywilnym Rosjanom. Wiem, że niektórym wydaje się to nieprawdopodobne, ale mieszkańcy Moskowii dalej wyjeżdżają na Krym na wakacje. A sezon w pełni. Ruch turystyczny nie jest tak duży jak w minionych latach, więc przedsiębiorcy z branży mamią ludzi 40-procentowymi obniżkami. Mimo znamion (para)wojennej turystyki, każdego dnia tysiące chętnych przybywa na półwysep.
Teraz mają problem, by się zeń wydostać – a inni zainteresowani, by nań wjechać – władza tymczasem zachęca poddanych do skorzystania z "mostu lądowego", czyli przejazdu przez terytoria zajęte po 24 lutego 2022 roku. Generałom włosy jeżą się na głowach, bo cywilny ruch to dodatkowe przytkanie wojskowej komunikacji. Na ich szczęście cywilni Moskale niespecjalnie garną się do podróży przez teren będący w zasięgu ukraińskiej artylerii.
Warto odnotować, że atak na most zaktywizował lotnictwo rozpoznawcze NATO. Dziś nad ranem w rejonie Krymu operowały aż trzy samoloty – jeden załogowy i dwa drony. Biorąc pod uwagę, jak blisko brzegu (de facto granicy wód międzynarodowych) latały, możemy mówić o prztyczku w nos Rosjanom. Kolega lepiej niż ja obeznany w tematyce lotniczej stwierdził, że jego zdaniem – właśnie z uwagi na tę bliskość – maszynom rozpoznawczym musiały towarzyszyć samoloty obstawy (których na cywilnym rejestratorze lotu nie zobaczymy). Jeśli tak, w tle akcji z mostem mielibyśmy całkiem niezgorszy natowski show of force. Jak zły musiał być poranek "ćmy bunkrowej" Putina, możemy się tylko domyśleć.
Smutny poranek mają również rosyjscy mil-blogerzy i wszelkiej maści skarpetkosceptycy, z podziwem spoglądający na rosyjską armię. Oto bowiem – można to już napisać bez cienia wątpliwości – trwa w niej festiwal niesubordynacji i kadrowa czystka. Buntują się uznani w wojsku generałowie, czyści ich kierownictwo sił zbrojnych i resortu obrony. Dziś nad ranem rosyjskie źródła doniosły, że dowódca 7. Dywizji Desantowo-Szturmowej gen. Aleksandar Kornew oraz generał pułkownik Michaił Tepliński, który od czerwca 2022 roku pełni funkcję dowódcy sił powietrznych federacji, zostali odwołani ze swoich stanowisk. Panowie dołączyli do grona innych wysokich rangą oficerów: dowódcy 58. Armii gen. iwana popowa (odwołanego w zeszłym tygodniu) oraz dowódcy 106. Dywizji Powietrznodesantowej gen. Władimira Seliwerstowa (poleciał w weekend). W rosyjskich mediach pojawiły się też informacja o aresztowaniu dowódcy 90. Dywizji Pancernej gen. Ramila Ibatullina.
Jak wylicza "The Moscow Times", od końca czerwca br. zawieszonych zostało 15 najwyższych rangą rosyjskich oficerów, a kolejne 13 osób zatrzymano w celu przesłuchania. Wśród nich znalazł się m.in. gen Siergiej Surowikin i jego zastępca Andriej Judin. Przydybano także gen. Władimira Aleksiejewa, pierwszego zastępcę szefa Głównego Zarządu Wywiadowczego (dawnego GRU). O ile Judin i Aleksiejew zostali później zwolnieni, o tyle los Surowikina oraz wiceministra obrony narodowej generała pułkownika Michaiła Mizincewa pozostaje nieznany.
Dymisje i zatrzymania są wprost związane z puczem Prigożyna oraz ze skutkami, jakie wywołał. Poddanie w wątpliwości kompetencji ministra obrony Szojgu oraz szefa sztabu generalnego Gierasimowa – co uczynił boss grupy Wagnera – jakkolwiek dla Progożyna skończyło się wysyłką w niebyt, zachęciło jednocześnie rosyjskich generałów do otwartej krytyki. Duet Szojgu-Gierasimow sygnalizuje, że nie zamierza odpuszczać buntownikom – stąd takie a nie inne decyzje kadrowe. Nie wiem, jaka jest w tym rola Putina, formalnie w każdym razie kierownictwo resortu i armii musi działać z jego upoważnienia. Jeśli Putin rzeczywiście jeszcze rządzi, decyduje się na czystki w armii dla ochrony "swoich" – Szojgu i Gierasimowa. Ale możliwe, że karty rozdaje ta dwójka, a Putin de facto stał się figurantem. Tak czy inaczej, cierpi na tym kwiat rosyjskiej armii, bo większość "posadzonych na dupie" to kompetentni oficerowie. Cenieni przez podwładnych, co jest o tyle istotne, że może oznaczać niesubordynacyjną reakcję łańcuchową.
Powtórka z 1917 roku jawi się gdzieś na horyzoncie…
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Marcin Ogdowski jest pisarzem, dziennikarzem, byłym korespondentem wojennym. Pracował w Iraku, Afganistanie, w Ukrainie, Gruzji, Libanie, Ugandzie i Kenii. Możesz wspierać autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite.