"Rzeczpospolita": konserwatyści z PO mogą się zbuntować
Komisja zdrowia może nie zająć się dziś poprawkami do rządowego projektu regulującego in vitro - twierdzi "Rzeczpospolita". Z informacji gazety wynika, że PO próbuje wyhamować sejmowej prace w tej sprawie, ale może im się to nie udać, bo przewodniczącym komisji zdrowia jest poseł PiS Tomasz Latos.
W sejmie odbyło się drugie czytanie projektu ustawy dotyczącej metody in vitro. Posłowie rozpatrywali poprawki, które do projektu ustawy o leczeniu niepłodności zaproponowały komisje. W związku ze zgłoszonymi w debacie poprawkami i wnioskami mniejszości projekt ponownie trafił do prac w komisji.
"Rzeczpospolita" pisze, że według planu otoczenia premier Ewy Kopacz sprzeciw PiS wobec in vitro mógłby posłużyć w kampanii przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Gazeta podaje jednak, że istnieje ryzyko buntu konserwatywnego skrzydła PO.
Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że część posłów Platformy sondowała, czy znajdzie się dla nich miejsce na listach PiS. To - jak twierdzi gazeta - wynik obaw o skręt partii w lewo, a już na poprzednim posiedzeniu sejmu niemal połowa klubu dała do zrozumienia, że sobie go nie życzy.
Śledzińska-Katarasińska: PO zagłosuje jednolicie
Według Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej klub Platformy Obywatelskiej będzie "jednolicie" głosował za przyjęciem ustawy o leczeniu niepłodności. - PO od lat szukała tutaj, w Sejmie, większości dla możliwości uchwalenia takiego projektu. Od lat wiemy, że metoda in vitro, która jest w Polsce stosowana, była stosowana bez koniecznych regulacji. Nie możemy przyglądać się i godzić na absolutną wolną amerykankę - wskazywała posłanka.
Jak dodała, brak regulacji dotyczących in vitro oznacza w praktyce liczenie na uczciwość, rzetelność klinik, centrów zajmujących się tą metodą. Podkreśliła, że w większości przypadków tak jest, ale bez regulacji, do momentu wejścia w życie ustawy, "mogą powstawać chimery i hybrydy, mogą zdarzyć się błędy wynikające z niedopatrzenia". - Prawne uregulowanie tych kwestii jest rzeczą niezbędną - dodała.
PSL, SLD i RP za ustawą
Także klub PSL zapowiedział głosowanie za ustawą o in vitro. - Sprzeciw wobec tej ustawy jest krokiem w złym kierunku; niezamierzona bezdzietność dotyczy 600 tys. par w Polsce - podkreśliła posłanka ludowców Halina Szymiec-Raczyńska.
Jak przypomniała, ustawa ma uregulować kwestie dotyczące zapłodnienia metodą in vitro, która jest w Polsce legalnie stosowana od ponad 25 lat, ale bez regulacji w tym zakresie. - Teraz mamy szansę nadrobić te zaległości. To bardzo ważny i od dawna oczekiwany projekt - powiedziała.
Według Szymiec-Raczyńskiej, chociaż ustawa wzbudza kontrowersje, jest krokiem w dobrym kierunku. Zwracając się do "zaciekłych wrogów" przyjęcia ustawy, zaznaczyła, że Światowa Organizacja Zdrowia uznała niezamierzoną bezdzietność za chorobę cywilizacyjną. Jak zaznaczyła, biorąc pod uwagę te dane, z bezdzietnością boryka się 600 tys. par w Polsce. - Te 600 tys. par to 1,2 mln osób, które pragną mieć potomstwo. To 780 tys. nienarodzonych dzieci, jeśli odwołamy się do średniego wskaźnika dzietności. I te dzieci mają prawo się narodzić - mówiła.
Również SLD, mimo że nie przyjęto poprawek klubu podczas prac w komisji, zapowiada głosowania za projektem. Sojusz chciał m.in., by z metody in vitro mogły też korzystać samotne matki, a nie tylko - jak zapisano w projekcie - pary pozostające w związku małżeńskim lub nieformalnym; klub był też przeciwny limitowaniu liczby tworzonych zarodków. Marek Balt wyraził nadzieję, że ustawa zostanie przyjęta jeszcze w tej kadencji.
Projekt poprze też koło Ruchu Palikota.
PiS przeciw
Klub PiS, zapowiadając, że nie poprze projektu, złożył wnioski mniejszości: zakazujący tworzenia zarodków poza organizmem kobiety i zmieniający tytuł ustawy z "o leczeniu niepłodności" na "o ochronie genomu i embrionu ludzkiego". Klub złożył też poprawkę, m.in. zmieniającą definicję zarodka i umożliwiającą "tworzenie instytucji adopcji prenatalnej". - W swej istocie projekt ustawy proponuje zabawę w Boga, która już w przeszłości kończyła się bardzo źle, a dla milionów ludzi nawet okrutnie - mówił poseł Czesław Hoc (PiS).
Jak podkreślił, "ani wspólnota europejska, ani UE nie mają kompetencji do narzucania państwom członkowskim jednolitych rozwiązań odnośnie in vitro". Dodał, że PiS z "głębokim żalem i zawodem" przyjmuje fakt, że przygotowany przez ten klub projekt został odrzucony już w pierwszym czytaniu.
Dodał, że rozumie pragnienie posiadania dziecka, dlatego ważne jest promowanie adopcji dzieci (także już utworzonych zarodków), a także naprotechnologii. W jego ocenie rządowy projekt jest "ustawą przeciw cywilizacji życia", jest niezgodny z wartościami wyrażonymi w konstytucji, a także pozwala m.in. na "dezintegrację genetyczną człowieka", "możliwość manipulacji genowej" i "eugenikę selekcyjną zarodków".
Za projektem nie zagłosują też posłowie Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Gowin ocenił, że regulacja "niczego nie poprawia, a utrwala i sankcjonuje zło". - Nawet jeżeli ten projekt zostanie uchwalony, to wrócimy do tego zagadnienia w przyszłej kadencji, na początku, a nie na sam koniec, nie w klimacie walki przedwyborczej - zapowiedział.
Odnosząc się do przewidzianej w projekcie możliwości stosowania preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej, Gowin ocenił, że przyjęcie takiego rozwiązania oznacza "powrót do wrażliwości moralnej starożytnej Sparty, gdzie dzieci, noworodki niepełnosprawne były zrzucane ze skały".
- W tym przypadku tą skałą będzie pewnie zlew w klinikach in vitro, do którego będzie się wylewać te arbitralnie uznane za dysfunkcjonalne, niezdolne do samoistnego istnienia ludzkie zarodki - powiedział Gowin.