Rzecznik GIS: epidemia Eboli nam nie zagraża
W Polsce nie ma zagrożenia wirusem Ebola, ale gdyby nawet pojawiły się pojedyncze przypadki zawleczone z Afryki, jesteśmy przygotowani na taką sytuację - zapewnił rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar.
08.08.2014 | aktual.: 18.08.2014 13:52
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) określiła w piątek epidemię wirusa Ebola w Afryce Zachodniej - największą i najdłuższą w historii - jako sytuację nadzwyczajną dla zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym. Zalecono, by kraje "przygotowały się na wykrywanie i postępowanie w przypadku zachorowań", a także "ułatwiły procedury ewakuacji swoich obywateli, zwłaszcza personelu medycznego, który jest narażony" na zakażenie.
- Na razie nie ma sytuacji, która zmuszałaby Polskę do przedsięwzięcia jakichś nadzwyczajnych środków, na przykład montowania bramek termowizyjnych wykrywających pasażerów z gorączką na lotniskach czy rozdawania w samolotach ulotek - powiedział rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar.
Przypomniał, że epidemia trwa od pół roku i co tydzień dwa samoloty wylatują z Konakry (stolicy Gwinei) do Paryża, a mimo to nie odnotowano żadnego przypadku zachorowania poza Afryką. - Nie lekceważymy zagrożenia i każdy przypadek gorączki tropikalnej był w przeszłości sprawdzany. U powracających z Afryki osób wykrywano wielokrotnie dengę, ale nie Ebolę. Gdyby jednak pojawił się taki pacjent, kilka krajowych ośrodków ma odpowiednie warunki do zapewnienia mu opieki - zapewnił Bondar.
Gorączkę krwotoczną Ebola wywołuje wirus Ebola należący do rodziny Filoviridae - jednoniciowych wirusów RNA. Jego rezerwuarem są prawdopodobnie owocożerne nietoperze, często spożywane w krajach Afryki (dlatego wirus nie może się zadomowić w Polsce - nie ma u nas ani takich zwierząt, ani zwyczaju ich zjadania). Zarazić się wirusem od człowieka można poprzez kontakt z wydzielinami osoby chorej, zwłaszcza jej krwią. Na szczęście zakażenie nie przenosi się drogą powietrzną (jak w przypadku grypy)
. Choć początkowo Ebola wydawała się kandydatem na groźną broń biologiczną, wojskowych zniechęciło to, że stosunkowo trudno się nią zakazić.
Objawy rozpoczynają się po okresie trwającym nawet 21 dni i początkowo przypominają grypę - bóle mięśni, dreszcze, wysoka gorączka. Później pojawiają się wymioty, bóle klatki piersiowej i wysypka. Chory słabnie, następują obfite krwawienia wewnętrzne, z jam ciała, a nawet poprzez pory skóry. Umiera od 50 do 90 proc. chorych. Jeśli chory przeżył dwa tygodnie od wystąpienia gorączki, ma szansę wyzdrowieć.
Po wieloletnich badaniach opracowano wprawdzie szczepionki i leki przeciwko Eboli, jednak są one nadal w stadium eksperymentalnym. Pomimo to WHO podjęła decyzję o ich wykorzystaniu u chorych. Dotychczas stosowane było tylko leczenie objawowe (na przykład odpowiednie nawadnianie). Szczególnie ważne jest odizolowanie osób chorych od zdrowych w odpowiednich ośrodkach i neutralizacja wirusa wydzielanego przez pacjenta. Wyjątkowo duży zasięg obecnej epidemii specjaliści przypisują między innymi brakowi właściwej izolacji chorych.
Wirus Ebola jest stosunkowo mało odporny - niszczy go na przykład promieniowanie UV (także światło słoneczne), temperatura powyżej 60 stopni Celsjusza, a także powszechnie dostępne chemiczne środki do dezynfekcji. Przestrzeganie zasad higieny dobrze chroni przed wirusem.
Obecna epidemia Eboli rozpoczęła się w marcu w Gwinei i rozprzestrzeniła się do Sierra Leone i Liberii. Przypadki zachorowań odnotowano też w Nigerii. Od początku roku epidemia spowodowała śmierć prawie 1000 ludzi.