"Rządy niemieckie wzmacniały znaczenie wypędzonych"
Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski uznał za "problematyczne" to, że tak wiele niemieckich rządów zainwestowało tak duże środki, by wzmocnić polityczne znaczenie
wypędzonych z dawnych terenów wschodnich Niemiec.
19.03.2009 21:46
W wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Die Zeit" Sikorski powiedział, że w Polsce też żyją osoby przymusowo przesiedlone w wyniku przesunięcia po II wojnie światowej wschodniej granicy kraju o 300 km na zachód.
- Oni pielęgnują swoją pamięć, podróżują do starej ojczyzny, ale my tego nie finansujemy, nie tworzymy biurokratycznych struktur dla zachowania tożsamości - powiedział Sikorski.
Dodał, że polskie władze "w żadnym wypadku" nie pozwoliłyby na takie upolitycznienie sprawy przymusowo przesiedlonych, które prowadziłoby do zakłóceń w stosunkach z sąsiadami.
Według ministra Niemcy nigdy nie pozwolą sobie na formułowanie zarzutów, jakie stawiane są Polsce, pod adresem Izraela, bo - przez wzgląd na niezmierzone cierpienia zadane Żydom - uszanowałyby ich wrażliwość oraz życzenie, by w radzie jakiejś organizacji nie zasiadała osoba, uwikłana w narodowy socjalizm i II wojnę światową.
- Zamordowano sześć milionów Żydów, sześć milionów Polaków, połowa z nich to polscy Żydzi. Straciliśmy naszą wolność na dłużej niż do 1945 r. II wojna światowa skończyła się dla nas wraz z przystąpieniem do NATO i UE - powiedział Sikorski.
Jego zdaniem "większy kraj zawsze ponosi większą odpowiedzialność wobec wrażliwości słabszego".
Szef polskiej dyplomacji uważa, że zachodnie kraje UE powinny "więcej nauczyć się o historii" wschodniej części kontynentu. - Nasza walka przeciw totalitaryzmowi i o wolność może więcej nauczyć niż wasze spokojne życie pod parasolem ochronnym USA. Obie narracje historyczne muszą stać się jedną, by Europa mogła zjednoczyć się mentalnie - ocenił.
Jego zdaniem przewodnicząca Związku Wypędzonych Erika Steinbach jest symbolem pogorszenia klimatu między Polską a Niemcami, dlatego mijałoby się z celem jej członkostwo w radzie fundacji, która w nazwie ma słowo "pojednanie".
Chodzi o fundację "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", poświęconą upamiętnieniom przymusowych wysiedleń Niemców.