Rząd z niespodzianką
Mamy rząd, znamy nazwiska premiera i
ministrów. I to jest właściwie jedyne, co wiemy. Reszta jest
jednym wielkim znakiem zapytania - ocenia komentator "Pulsu
Biznesu" Kazimierz Krupa.
02.11.2005 | aktual.: 02.11.2005 08:48
Według niego, nikt nie wie, czy jest to rząd na dwa tygodnie (w tym terminie premier musi wygłosić expose i uzyskać w Sejmie akceptację dla swojego programu i składu rządu), na dwa miesiące (tyle może trwać wyczerpywanie kolejnych konstytucyjnych kroków) czy na cztery lata.
Jeśli dodamy do tego pewną niedookreśloność programu PiS, jego elastyczność, szczególnie w kwestiach gospodarczych, a z drugiej strony nieprzywiązywanie się - delikatnie mówiąc - polityków formacji rządzącej do tez głoszonych w trakcie kampanii wyborczej, to jeszcze mniej wiemy o kierunkach przemian gospodarczych - ocenia komentator.
I na koniec: niewiele wiemy o ludziach odpowiedzialnych za resorty gospodarcze. W większości są to ludzie działający dotychczas raczej na zapleczu niż w świetle jupiterów, w pierwszym szeregu. Czy wytrzymają nowe ciśnienie? Nie wiemy. Jeżeli zsumujemy to wszystko, to jedno wiemy: nic nie wiemy. Możliwe są niespodzianki - pisze K. Krupa.
Jego zdaniem, elastyczność w polityce jest cechą ze wszech miar pożądaną. Elastyczność jaką wykazał się premier Marcinkiewicz przy tworzeniu rządu (np. eksperci PO mianowani na kluczowe resorty), zdaje się świadczyć, że szpagat potrafi on zrobić w każdej sytuacji. Tylko czy taki szpagat wystarczy, by skonstruować parlamentarne zaplecze dla rządu mniejszościowego? Pewnie poruszając się pomiędzy PO i Samoobroną będzie się musiał nauczyć jeszcze wielu nowych figur akrobatycznych. Ale to nie nie jest niemożliwe - konkluduje komentator "PB".