Rywalizacja Berlusconi-Prodi kwitnie w najlepsze
Mogą sobie być partnerami, jeśli idzie o
przyszłość Europy, ale przede wszystkim są rywalami, jeśli idzie o
przyszłość Włoch, i ich lodowaty uścisk dłoni w sobotę w Rzymie
świadczył o tym najlepiej.
05.10.2003 | aktual.: 05.10.2003 13:07
Włoski premier Silvio Berlusconi i przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi są zaprzysięgłymi wrogami na wewnętrznej scenie politycznej, lecz do tej pory usiłowali ukrywać to za fasadową przyjaźnią na użytek zagranicy.
Fasada ta jednak runęła w sobotę, kiedy zaczynały się rozmowy w sprawie nowej konstytucji europejskiej, z powodu niespotykanego afrontu protokolarnego i nachłodniejszego powitania w historii szczytów UE.
Berlusconi był w wylewnym nastroju i witał przywódców z całej Europy przed spotkaniem na zbudowanym w okresie faszystowskim przedmieściu stolicy Włoch całując się z nimi i obejmując, kiedy zbliżali się do marmurowego centrum szczytu.
Kiedy podszedł Prodi, uśmiechy zniknęły i wymienili z Berlusconim najkrótszy uścisk dłoni nie zatrzymując się nawet na chwilę, by pozować dziennikarzom do fotografii.
Kiedy zaczęły się rozmowy, Berslusconi odszedł od tradycji UE i nie udzielił Prodiemu głosu tradycyjnie po przemówieniu przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Pata Coxa, lecz otworzył dyskusję. W efekcie Prodi przemawiał po wystąpieniu Coxa i 25 przywódców.
Minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini próbował robić dobrą minę do złej gry i twierdził, że Prodiemu udzielono głosu na zakończenie "jako oznakę najwyższego szacunku". Przedstawiciel Komisji Europejskiej powiedział natomiast, że Prodiemu udzielono głosu dopiero "po bardzo ostrym proteście formalnym".
Kadencja Prodiego w Brukseli upływa w przyszłym roku i najgorzej strzeżoną tajemnicą Włoch jest fakt, że po powrocie do Rzymu stanie on w najbliższych wyborach na czele centrolewicy przeciwko Berlusconiemu.