Ruszyło referendum niepodległościowe w Katalonii. 38 rannych w zamieszkach
O godz. 9 ruszyło referendum niepodległościowe w Katalonii, kontestowane przez Madryt i Parlament Europejski. Przed południem działało w regionie 73 proc. z ponad 2300 lokali wyborczych. Policjanci wkraczają do wielu z ponad tysiąca czynnych lokali wyborczych i konfiskują urny i karty wyborcze. Zamknęli już kilkadziesiąt szkół, w których miało dojść do głosowania. Funkcjonariusze użyli gumowych kul wobec protestujących w Barcelonie. 38 osób jest rannych.
Katalończycy od wczesnych godzin rannych formowali kolejki przed lokalami wyborczymi. 5 mln 300 tys. obywateli tego regionu Hiszpanii może głosować w jakimkolwiek lokalu wyborczym, kartę do głosowania można wydrukować i wypełnić już w domu, a potem zanieść do lokalu - informuje "La Vanguardia". Jednocześnie do lokali zaczęli zjeżdżać funkcjonariusze katalońskiej policji, tzw. Mossos d'Esquadra oraz hiszpańskiej Straży Obywatelskiej (Guardia Civil). Zamknęli już kilkadziesiąt szkół, w których zorganizowano lokale wyborcze i skonfiskowali część urn.
Wśród szkół, gdzie interweniowała policja była również ta, gdzie głosować miał szef katalońskiego rządu Carles Puigdemont. Polityk ostatecznie zdołał oddać swój głos w miejscowości Cornella del Terri pod Gironą. Zagłosował także wicepremier Oriol Junquera.
Przed kilkoma szkołami doszło do przepychanek z siłami bezpieczeństwa, które ściągnęły do Katalonii z całego kraju. W wyniku starć urazu doznało wiele osób, w tym m.in. starsza kobieta, której zdjęcie natychmiast stało się dla zwolenników secesji symbolem tego dnia. 38 osób jest rannych - donosi "El Pais".
Rzecznik autonomicznego rządu Katalonii Jordi Turull potwierdził, że w niektórych lokalach wyborczych interweniowała hiszpańska policja. Zaznaczył, że siłowe rozwiązania zastosowane przez Madryt uderzają w podstawowe prawa człowieka. Wezwał organizacje międzynarodowe do mediacji w związku z blokowaniem przez centralny rząd Hiszpanii katalońskiego referendum.
Pojawiły się też doniesienia o użyciu przez policję gumowych kul, aby rozpędzić gromadzące się tłumy.
Autonomiczny rząd Katalonii poinformował, że przed południem działało w regionie 73 proc. lokali wyborczych z ponad 2300 zaplanowanych w referendum niepodległościowym.
Szkoły publiczne od piątkowego popołudnia są otwarte z uwagi na prowadzone przez uczniów i ich rodziców aktywności kulturalno-sportowe. Hiszpańskie media twierdzą, że jest to pretekst, aby uniemożliwić zamknięcie placówek oświatowych przez policję.
W sobotę hiszpański rząd informował, że zamknięto większość budynków publicznych, które miały służyć jako lokale do głosowania w referendum. Rano osoby stojące w kolejkach zaczęły blokować drzwi niektórych lokali wyborczych, chcąc zapobiec ewentualnym działaniom policji.
Szef katalońskiej policji Josep Lluis Trapero instruował w piątek wszystkie jednostki, by 1 października, zgodnie z nakazem sądu, konfiskowały urny i materiały wyborcze. Według "La Vanguardii" w przypadku takich działań policji organizatorzy zalecają Katalończykom stosowanie "pokojowego oporu".
Dziennik informuje, że w niektórych lokalach widać urny wyborcze i karty do głosowania.
W sobotę Gwardia Cywilna dokonała rewizji w siedzibie centrum informatycznego rządu Katalonii. Interwencja służy uniemożliwieniu elektronicznego liczenia głosów w plebiscycie.
W niedzielę rano budynek barcelońskiego Centrum Telekomunikacji i Technologii Informatycznej (CTTI) w dalszym ciągu był blokowany przez funkcjonariuszy hiszpańskiej policji.
Plebiscyt w Katalonii jest utrudniony także w związku z licznymi rewizjami, w efekcie których hiszpańska policja przejęła około 13 mln kart do głosowania na referendum. Część z nich skonfiskowano w budynkach katalońskiego rządu, gdzie 20 września przeprowadzono rewizje i aresztowano 14 osób, w tym wysokich rangą urzędników.
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani ogłosił, że referendum niepodległościowe jest "nielegalne". - To decyzja podjęta wbrew regułom parlamentu Katalonii i wbrew konstytucji Hiszpanii - podkreślił.
Hiszpańskie media informują, że na referendum ws. niepodległości Katalonii wpływa Rosja. Wskazują, że osoby i instytucje powiązane z Kremlem na 48 godzin przed plebiscytem zwiększyły liczbę publikowanych informacji na jego temat o 2 tys. proc.
Źródło: PAP,El Pais,La Vanguardia