Ruszył kolejny proces za raport z weryfikacji WSI
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces cywilny dotyczących informacji zawartych w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Dziennikarz, pracownik Kancelarii Senatu RP Marcin Krzyszycha, którego nazwisko znalazło się w dokumencie, żąda od jego autora Antoniego Macierewicza przeprosin oraz 10 tys. zł na cel społeczny. Krzyszycha domaga się również przeprosin od MON.
04.01.2008 | aktual.: 04.01.2008 17:40
Antoni Macierewicz zeznał przed sądem, że Marcin Krzyszycha znalazł się w raporcie z weryfikacji WSI jako ich agent na podstawie na podstawie "w pełni wiarygodnych" akt WSI.
Krzyszycha został w dokumencie przedstawiony jako agenta WSI w "zakresie działań wykraczających poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP".
Według raportu, ujawnionego w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a sygnowanego przez Antoniego Macierewicza jako ówczesnego szefa Komisji Weryfikacyjnej WSI - gdy wywiad wytypował go do współpracy, Krzyszycha pracował jako dziennikarz w lubelskim dzienniku "Ekspress Fakty". Wcześniej studiował w Moskiewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych.
Jak głosi raport, w sierpniu 1993 r. podpisał on deklarację współpracy z wywiadem WSI jako tajny współpracownik "Teron". Według WSI, mógł "stanowić (...) źródło naprowadzeń na interesujące osoby" i "posiadał możliwości legendowanego wyjazdu za granice". W 1997 r. Krzyszycha podjął pracę w Kancelarii Senatu RP i - według raportu - miał dostarczać wywiadowi informacji o niej. W WSI są dwa pokwitowania "Terona" na kwotę 650 tys. starych zł. W 2003 r. WSI zaprzestały współpracy z nim.
MON wnosiło o wyłączenie resortu jako strony tego procesu, argumentując, że ministerstwo nie miało wpływu na treść raportu - czego sąd nie uwzględnił. Sąd oddalił też wniosek Macierewicza, by pozwu w ogóle nie rozpatrywać, bo jako osoba fizyczna nie może on być pozywany za raport, który był "dokumentem urzędowym", a opublikowanym w "obronie społecznie uzasadnionego interesu".
Zeznając jako strona Macierewicz powiedział, że "nie mógł zrezygnować z umieszczenia danej informacji w raporcie, jeśli mieściła się ona w ramach nakazu ustawy". Spytany przez sąd, czy ujawniona przez prezydenta treść raportu była tożsama z tym, co dostarczył on prezydentowi, Macierewicz odparł, że "w zakresie jego pamięci, w odniesieniu co do Krzyszychy, jest pełna tożsamość". Dodał, że akta operacyjne WSI co do niego są "w pełni wiarygodne", a nie wolno mu ujawniać tajnej wiedzy źródłowej.
Sąd odroczył proces do 11 lutego, kiedy ma zeznawać powód, którego nie było w sądzie.
To kolejny proces wytoczony MON lub Macierewiczowi przez osoby wymienione w raporcie jako agenci WSI. Uczynili tak m.in. właściciel Polsatu Zygmunt Solorz oraz jego współpracownik Piotr Nurowski, szefowie TVN, publicyści Jerzy Marek Nowakowski i Jarosław Szczepański (dziś szef biura prasowego Sejmu). Część osób wytacza Macierewiczowi prywatne procesy karne o pomówienie.
W jednym z procesów sąd uznał już, że Macierewicz nie musi przepraszać Edmunda Ochni, wymienionego w raporcie jako agenta WSI, zamieszanego w nielegalny handel bronią. Sąd uznał, że Ochnio błędnie pozwał Macierewicza jako osobę prywatną, bo raport był dokumentem urzędowym, a wtedy pozwać można tylko organ państwa, a nie osobę fizyczną.
Macierewicz powiedział, że ma nadzieję, iż tak samo skończą się inne wytoczone mu procesy, w tym ten Krzyszychy. Podkreślił, że powód nie kwestionuje samego faktu bycia agentem WSI i "nie wskazuje, co go tak naprawdę uraziło w raporcie".
Na podstawie raportu wszczęto kilka śledztwa wobec domniemanych przestępstw WSI. Od października 2007 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi zaś z doniesienia osób z raportu śledztwo w sprawie domniemanego niedopełnienia obowiązków przy jego tworzeniu - grozi za to do trzech lat więzienia.