Rumsfeld: w Iraku nie jest bezpieczniej
Amerykański minister obrony Donald Rumsfeld powiedział, że "statystycznie rzecz biorąc", w Iraku nie jest dziś bezpieczniej niż wiosną 2003 roku, zaraz po obaleniu Saddama Husajna.
15.06.2005 | aktual.: 15.06.2005 11:51
W wywiadzie dla telewizji BBC szef Pentagonu przyznał, że w ciągu minionych dwóch lat antyrządowa partyzantka w Iraku urosła w siłę. Tłumaczył, że obcy dżihadyści (bojownicy świętej wojny)
przenikają do Iraku przez granicę z Iranem i Syrią.
Zapytany, który z sąsiadów Iraku jest najbardziej nieprzyjazny, Rumsfeld odparł: Jeśli chodzi o partyzantkę, powiedziałbym że Syria. Jeśli zaś chodzi o próby wpływania na to, co się dzieje w Iraku, to Iran.
Prowadzący program znany dziennikarz BBC David Frost zapytał Rumsfelda, czy od zakończenia wojny stan bezpieczeństwa w Iraku się poprawił. Minister odparł: Statystycznie rzecz biorąc nie. Jednak jest jasne, że z upływem czasu sytuacja się poprawia. Szef Pentagonu dodał: Nie zdarzyło się wiele złych rzeczy, które mogły się zdarzyć.
Gdy BBC nadała wywiad z Rumsfeldem, w atakach i zamachach zginęło w Iraku przeszło 40 osób. Od 28 kwietnia, kiedy powstał nowy, zdominowany przez szyitów rząd iracki, partyzanci i terroryści zabili w Iraku przeszło 1000 osób, w tym oprócz irackich żołnierzy i policjantów także kilkuset przypadkowych cywilów, kilkunastu duchownych szyickich i sunnickich oraz co najmniej 120 żołnierzy amerykańskich.
Próbując okiełznać partyzantkę, rząd premiera Ibrahima Dżafariego rozbudowuje siły bezpieczeństwa, ale zaczął też kontaktować się z częścią irackiego podziemia, aby nakłonić bardziej umiarkowanych przywódców rebelii do rezygnacji z walki zbrojnej i do włączenia się do życia politycznego.
Rumsfeld potwierdził, że takie kontakty następują i powiedział, że są szerokie i bardzo ważne dla ustabilizowania sytuacji w Iraku.