Rozwód, którego nie było
Małżeństwo Janusza i Joanny J. trwało 25 lat. Dochowali się dorosłych dzieci, ale Janusz J. zakochał się w
młodszej o 10 lat sekretarce - Lidii O. Z nią postanowił spędzić
resztę życia, więc wniósł do sądu pozew rozwodowy - opisuje sprawę
"Głos Wielkopolski".
Ponieważ Joanna J. nie stawiała się na rozprawy i nie odpowiedziała na pozew, sąd wydał wyrok zaoczny. Janusz J. był wolny.
Małżeństwo J. mieszkało w domku jednorodzinnym. Według prawa, jego właścicielem był Janusz J., zatem teoretycznie mógł dom sprzedać. Wyrok zaoczny zapadł dlatego, że Janusz J. podał sądowi do korespondencji adres, pod którym Joanna J. i on mieszkali przed kilku laty, zanim wprowadzili się do domku jednorodzinnego.
To dlatego żona nie miała pojęcia o tym, że mąż chce się z nią rozwieść i nie mogła odpowiadać na pisma sądu. Wszystkie listy wróciły do sądu z adnotacją "adresat nieznany". Sprawa wyszła na jaw, gdy w domu, w którym żyła Joanna J. z dorosłymi dziećmi pojawił się komornik z nakazem eksmisji.
Zdumiona kobieta dowiedziała się, że ona i dzieci mają opuścić natychmiast dom, gdyż jego nowa właścicielka - Lidia O. - nie życzy sobie lokatorów. Wtedy dopiero Joanna J. dowiedziała się, że jest po rozwodzie z mężem. I że jej "były" sprzedał dom swojej "narzeczonej", a ta wniosła o ich eksmisję.
Joanna J. natychmiast zwróciła się do sądu o przywrócenie terminu do wniesienia sprzeciwu od wyroku rozwodowego i wszczęcia normalnego rozwodu. Wniosła także o unieważnienie transakcji sprzedaży domu oraz o unieważnienie orzeczenia nakazującego eksmisję.
Sprawa toczy się przed Sądem Okręgowym w Lesznie (ośrodkiem zamiejscowym Sądu Okręgowego w Poznaniu), a rozpoznaje ją ten sam sędzia, który wydał zaoczny wyrok rozwodowy. (Inicjały osób zostały zmienione) (PAP)