PolskaRozpoczęły się przesłuchania świadków w procesie rady tygodnika "Niwa"

Rozpoczęły się przesłuchania świadków w procesie rady tygodnika "Niwa"

Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku
rozpoczęły się przesłuchania świadków w procesie członków
Rady Programowej białoruskiego tygodnika "Niwa", oskarżonych o
nieprawidłowości rachunkowo-księgowe przy wydawaniu kilka lat temu
dotacji na działalność pisma.

10.03.2006 | aktual.: 10.03.2006 16:38

Na ławie oskarżonych zasiada jedenaście osób, żadna z nich nie przyznaje się do zarzutów. Stawiło się tylko troje oskarżonych.

Na pierwszej rozprawie przewodniczący rady odczytał oświadczenie, w którym zarzuty uznał za "bezpodstawne, krzywdzące, świadczące o wyjątkowo złej woli prokuratury i Najwyższej Izby Kontroli".

Przesłuchany został również kontroler NIK jako świadek w procesie. Na pytanie sądu, czy wykryte w czasie kontroli nieprawidłowości wynikały z niekompetencji osób, zajmujących się w "Niwie" sprawami księgowymi, czy ze świadomej manipulacji (chodziło np. o przedstawianie różnym podmiotom tych samych faktur, by uzyskać dotacje lub przesuwaniu przecinka w fakturach, co zwielokrotniało kwotę), świadek nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi.

Jak mówił, wykryte nieprawidłowości polegały m.in. na zawyżaniu nakładu i kosztów jego wydania. Podał, że we wnioskach o dotacje podawany przeciętny miesięczny nakład "Niwy" w okresie kontrolowanym wynosił 2,2 tys. egzemplarzy, gdy w rzeczywistości średni nakład wówczas to 1,5 tys. egzemplarzy.

Kontroler ocenił też, że we wnioskach o dotacje podawano bardzo wysokie koszty, które już po wykonaniu tych zadań okazywały się niższe o ok. 40%. Podał też, że np. w rozliczeniu dotacji za 2001 rok podano, że wydano w tym roku 104 tys. egzemplarzy pisma, gdy faktycznie było to o 25 tys. sztuk mniej.

Jak powiedział, były też błędy polegające na przedstawianiu różnym podmiotom tych samych faktur, by uzyskać dotacje lub przesuwaniu przecinka w fakturach, co zwielokrotniało kwotę.

Sąd przesłuchał też m.in. byłą naczelnik wydziału kultury Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Przyznała ona, że normą było zawyżanie przez ubiegających się o dotacje kosztów poszczególnych przedsięwzięć.

Dodała, że urząd nie zawiadamiał o tym policji czy prokuratury, bo nie traktował tego jako prób wyłudzenia pieniędzy, ale jako chęć "zrealizowania zadań", bo najczęściej dotacja była przyznawana jedynie w części.

Po przesłuchaniu w sumie czterech osób, sąd odroczył rozprawę. Kolejnych świadków ma przesłuchać na początku kwietnia. Wszyscy oskarżeni w tej sprawie nie przyznają się do zarzutów. Na piątkowej rozprawie obecnych było ich tylko troje.

Główni oskarżeni w tej sprawie, to przewodniczący rady w latach 2001-2002 oraz księgowa pisma. Postępowanie wobec dziewięciu innych członków rady prokuratura chciała warunkowo umorzyć uznając, że ich czyny miały niską szkodliwość społeczną. Ci jednak nie zgodzili się na to, dlatego sąd musi rozstrzygnąć o winie lub niewinności w sumie jedenastu osób.

Śledztwo w tej sprawie zaczęło się od wniosków pokontrolnych NIK, po kontroli przeprowadzonej w 2003 roku. Postępowanie prokuratorskie zaczęło się w 2004 roku po kontroli NIK. Główne zarzuty dotyczą naruszenia ustawy o rachunkowości. Prokuratura szacuje, że kwota nienależnych dotacji sięga 99 tys. zł. Podkreśla jednocześnie, że członkowie rady nie działali z chęci zysku i takiego zysku nie osiągnęli.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)