Rozpacz na pogrzebie Łukasza. "Miał się wprowadzić, tu obok"
W czwartek w Tuchorzy tłumy z płaczem żegnały Łukasza Włodarczyka, który zginął podczas pożaru kamienicy w Poznaniu. - Wszystko miał już tu obok rodziców, wykończone. Tylko żyć, tylko układać sobie życie w nowym domu - mówią ze smutkiem w oczach sąsiedzi, którzy przyszli na ostatnie pożegnanie 33-latka.
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, na pogrzebie Łukasza Włodarczyka pojawili się strażacy z całego kraju. Ceremonia rozpoczęła się o godz. 11 w kościele pod wezwaniem św. Piotra i Pawła w Tuchorzy, skąd pochodził i gdzie wraz z rodziną planował zamieszkać młody ratownik. Uroczystość miała charakter państwowy.
Chwilę przed rozpoczęciem mszy świętej Łukasz Włodarczyk został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Zasługi za Dzielność. W imieniu prezydenta Andrzeja Dudy order rodzinie wręczył Andrzej Dera, sekretarz w Kancelarii Prezydenta RP. Rodzina przyjęła też odznakę "Zasłużony dla ochrony przeciwpożarowej", którą nadał minister spraw wewnętrznych i administracji. Z kolei komendant główny Państwowej Straży Pożarnej pośmiertnie awansował Włodarczyka na stopień starszego ogniomistrza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zuchwała kradzież w Poznaniu
Na pogrzeb druha przyjechały delegacje z całej Polski - nie tylko strażaków, ale też innych służb i urzędników. Mimo 30-stopniowego upału, przed kościołem stały tłumy. Kazanie wygłosił kapelan krajowy strażaków Jan Krynicki.
- To służba ojczyźnie, żonom, matkom, rodzinie. Życie strażaka to życie dla ludzi. Ci młodzi ludzie śpieszą na pomoc, a ludzie zawsze mogą na nich liczyć - mówił Krynicki.
- Tak było i w tamtą tragiczną noc. Poznańscy strażacy wyjechali na rutynową akcję. Niby nic poważnego, bo przecież pożar piwnicy. Zwykły pożar w kamienicy. Tam była grupa 13 strażaków, a na przodzie był właśnie on. Doświadczony, odważny strażak, wraz z kolegą Patrykiem Michalskim. Doszło do wybuchu. Kontakt z nimi się urwał na zawsze - kontynuował duchowny.
- Łukasz należał do tych chłopaków, którzy od dziecka chcieli być strażakami, a tego fachu uczył się od swojego taty, zawodowego strażaka. [...] To wszystko stało się tak szybko, zbyt szybko. Miał plany, czekał na dom. Każde słowo wypowiedziane na tej ziemi będzie za małe, żeby was pocieszyć - zwrócił się do rodziny.
"Bóg miał inny plan"
Kapelan nawiązał też do ewangelii, którą odczytano podczas pogrzebu. - Parafrazując ten okrzyk siostry zmarłego Łazarza, chcielibyśmy zawołać: Panie, gdybyś tam był w tej nieszczęsnej piwnicy... ale Bóg miał inny plan, bo zawołał Łukasza do siebie i przeciął nić życia [...] Łukasz stracił ziemskie życie, ale jest jeszcze inne życie. Łukaszu, dałeś z siebie wszystko. Pięknie wykonałeś strażackie powołanie - podsumował.
Po mszy świętej trumna z ciałem Łukasza została umieszczona na wozie strażackim. Pojazd w asyście wart honorowych przejechał w kierunku cmentarza. Po drodze mijał budynek Ochotniczej Straży Pożarnej, przed którym stali druhowie, którzy oddali hołd konduktowi pogrzebowemu.
W trakcie składania ciała do grobu oddano ostatnią cześć zmarłemu strażakowi. Chwilę wcześniej odśpiewany został hymn Polski. W Tuchorzy zawyły syreny, a policjanci i strażacy włączyli sygnały dźwiękowe w swoich pojazdach.
"Miał się wprowadzić do nowego domu"
Po ceremonii przez kilka minut stała kolejka żałobników do grobu. Zgromadzeni podchodzili, modlili się i składali kwiaty. Swoją wiązankę złożyła m.in. reprezentacja kibiców Lecha Poznań.
- Nasza córka chodziła z nim do szkoły. Straszne, jakbym miał teraz stracić dziecko w tym wieku. Koledzy z klasy bardzo to przeżyli. Nie mogli przyjąć tego do wiadomości - przyznaje pan Bogdan, mieszkaniec Tuchorzy.
- Bardzo dobry, uczynny, przemiły chłopak. Często przyjeżdżał. On się budował koło rodziców, za chwilę już miał mieszkać. Miał się wprowadzić, tu obok. Wszystko miał pomalowane, wykończone. Tylko żyć, układać sobie życie - dodała do jego słów pani Stefania.
- Przyszła cała wieś, a nawet rodziny z okolicy. Córka zadzwoniła i płakała, jak się dowiedziała. Nie mogła dojść do siebie - powiedziała ze smutkiem pani Halina.
- Młody człowiek zginął, ratując innych. Bardzo przykro, bo rodzina go straciła, ale z drugiej strony dzięki temu pewnie uratował niejedno życie. Zastanawia mnie ciągle, co mogło być przyczyną tego wybuchu. Jakiś bardzo pechowy zbieg okoliczności. Nawet pracując w straży ciężko być przygotowanym na taką sytuację. Ten człowiek zrobił dużo dobrego, zakończył swoje życie pomocą innym - podsumował Tomasz, znajomy rodziny.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj też: