Rozłam w PiS. Politolog: Ziobro pojechał po bandzie
Według politologa prof. Kazimierza Kika, obecny kryzys w Zjednoczonej Prawicy został wywołany przez aspiracje polityczne liderów poszczególnych partii. - Rozeszły się ich drogi. Zaczęła się walka o schedę po Jarosławie Kaczyńskim - mówi Wirtualnej Polsce politolog.
18.09.2020 18:41
- Niewątpliwie chodzi o sukcesję po Jarosławie Kaczyńskim. Do kolejnych wyborów mamy trzy lata i przez ten okres czekają nas wewnętrzne walki o wypracowanie jak najlepszych pozycji wyjściowych do objęcia przywództwa - uważa prof. Kazimierz Kik. Jego zdaniem, największa rywalizacja będzie się toczyć między premierem Mateuszem Morawieckim a liderem Solidarnej Polski Zbigniewem Ziobro.
- Kaczyński stawia na Morawieckiego, bo premier zawieszony jest w próżni i de facto zależy od prezesa PiS. Szef rządu nie ma zaplecza politycznego, więc Kaczyński woli stawiać na niego, by kontrolować władzę - ocenia politolog.
Po sejmowym głosowaniu, w którym politycy Solidarnej Polski i Porozumienia wypowiedzieli się przeciw prezesowi Kaczyńskiemu, PiS zaczął głośno mówić o końcu koalicji i przyspieszonych wyborach.
- Gra jest otwarta. Prezes pogroził palcem koalicjantom. Mamy do czynienia z teatrem działań wojennych. Zajmowanie pozycji, marszczenie brwi i roszady. Ale na końcu i tak wszyscy przystąpią znowu do rozmów - uważa prof. Kik.
Ziobro poszedł na zwarcie. Prezes zapamięta
Zdaniem eksperta, o wiele ciekawsza sytuacja może się dziać wśród poszczególnych działaczy partyjnych. Nie tych pierwszoligowych, którzy uczestniczą w "wymianie ognia". Ale tych, którzy do tej pory posłusznie głosowali tak jak kierownictwo partii od nich wymagało.
- Będziemy mieli sprawdzian, czy wszyscy podporządkują się tej grze na szczytach władzy. Gdyby doszło bowiem do tego, że dochodzi do rozbicia koalicji, to Ziobro wypadnie z gry. Ale on tego nie chce i nie chcą jego działacze. Mimo wszystko nadal próbuje rozdawać karty, chce postawić na swoim, uderza w skrajną nutę i jedzie mocno po bandzie - wylicza prof. Kazimierz Kik.
- Zachowanie Ziobry zostanie zapamiętane przez Kaczyńskiego. Do tej pory traktował go nieufnie, pamiętając mu, że odszedł z PiS. Teraz będzie traktował go jako obce ciało. Aspiracje Ziobry są całkowicie sprzeczne z aspiracjami Kaczyńskiego. Ten pierwszy skręca w stronę prawicy radykalnej, prezes PiS woli prawicę socjalną. To są dwa odrębne światy, dwie odrębne perspektywy i wartości polityczne - uważa politolog.
Według politologa, kryzys w rządzącej partii zakończy się na wymianie ciosów, a nie na przyspieszonych wyborach. - Nie wierzę, że liderom prawicy zabraknie politycznego instynktu samozachowawczego. Ale widać dzisiaj jak na dłoni, że w obozie prawicy nie ma wspólnej idei. Są za to indywidualne aspiracje i interesy - ocenia Kik.
Przypomnijmy, minister sprawiedliwości i jego partia postawili twarde weto dwóm kluczowym dla kierownictwa PiS i Kancelarii Premiera ustawom: o ochronie zwierząt (na której szczególnie zależało Jarosławowi Kaczyńskiemu) i o zwolnieniu z odpowiedzialności urzędników państwowych w związku z działaniami w walce z pandemią COVID-19 (na której szczególnie zależało Mateuszowi Morawieckiemu).
Podczas głosowania nad tzw. "Piątką dla zwierząt", która m.in. zakazuje hodowlę zwierząt na futra i ogranicza ubój rytualny, spośród 229 przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy, nowelizację poparło 176 posłów PiS, w tym Jadwiga Emilewicz z Porozumienia. Natomiast przeciw noweli zagłosowało 38 posłów klubu PiS, w tym wszyscy posłowie Solidarnej Polski. 15 posłów Porozumienia wstrzymało się od głosu, dwóch było przeciw.