Rozłam w Lidze Arabskiej z powodu kryzysu libańskiego
Dwudniowy szczyt Ligi Arabskiej,
który rozpoczął się w Damaszku z udziałem szefów 11
państw spośród 22 należących do organizacji, przebiega pod znakiem
głębokiego rozłamu.
Jest on spowodowany najostrzejszym od 1990 roku kryzysem w Libanie, gdzie wpływy syryjskie blokują od trzech miesięcy wybór prozachodniego kandydata gen. Michela Suleimana na prezydenta kraju.
Tematem numer dwa szczytu jest protest krajów arabskich przeciwko przedłużającej się izraelskiej blokadzie Strefy Gazy i planom dalszej kolonizacji Zachodniego Brzegu Jordanu przez Izrael.
Jedenaście krajów członkowskich Ligi, wśród nich główni sojusznicy Waszyngtonu - Arabia Saudyjska, Egipt i Jordania - przysłało na konferencję delegacje niskiego szczebla.
Saudyjski minister spraw zagranicznych, książę Saud al-Fajsal ibn Abd al-Aziz as-Saud oświadczył w Damaszku, że Rijad nie miał innego wyboru jak zbojkotować szczyt Ligi ze względu na ingerencję Syrii w sprawy Libanu.
Książę Fajsal podkreślił, że Arabia Saudyjska nigdy przedtem nie zastosowała bojkotu wobec szczytu Ligi.
Sekretarz generalny Ligi Arabskiej Amr Musa oświadczył na posiedzeniu inauguracyjnym szczytu, że kryzys braku zaufania i napięcie wśród członków Ligi osiągnęły poziom, którego nie da się dłużej tolerować".
Widzi on wyjście z tej sytuacji w doprowadzeniu do jak najszybszego wyboru kandydata większości na prezydenta Libanu, szefa armii libańskiej, gen. Suleimana.
Prezydent Syrii Baszar el-Asad zaprzeczył podczas inauguracji szczytu, jakoby Syryjczycy ingerowali w wewnętrzne sprawy Libanu. Odrzucił oskarżenia libańskiego premiera Fuada Siniory, który oświadczył, że Syria odgrywa wiodącą rolę w blokowaniu wyboru nowego prezydenta przez Hezbollach.
Szef dyplomacji syryjskiej Walid el-Mu'allim skrytykował ostro prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego za to, że przyłączył się do amerykańskich prób ingerowania w sprawy Arabów. Sarkozy pochwalił bowiem prezydentów Egiptu i Arabii Saudyjskiej za ich decyzje nieuczestniczenia w szczycie w Damaszku.
Libijski przywódca Muammar Kadafi zaatakował na szczycie kraje arabskie za brak solidarności wobec Stanów Zjednoczonych w sytuacji, gdy przywódcy niektórych z nich mogą podzielić los Saddama Husajna.
Obce siły okupowały arabski kraj, powiesiły jego prezydenta, a my biernie przyglądamy się spektaklowi - piętnował Kadafi brak arabskiej solidarności.