Rozbój w firmowym salonie
Łodzianka zapłaciła za nową "komórkę" w sklepie firmowym "Plusa" przy Piotrkowskiej. Nie zdążyła jej wziąć do ręki, bo z lady ukradł ją złodziej.
Kierowniczka sklepu stwierdziła, że to nie jej kłopot, a klientka może sobie kupić nowy aparat. Za 2300 zł. Do tego 61 zł za duplikat karty do telefonu. Jeśli zaś ma pretensje, może napisać reklamację.
Łodzianka, pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego, przyszła do sklepu "Plusa" w piątek wieczorem. Sprzedawczyni załatwiała formalności, a nowy telefon położyła na ladzie, przed klientką. Biurko stało przy samych drzwiach. Złodziej działał błyskawicznie. Pochylił się, zgarnął telefon, pędem wybiegł z salonu i zniknął w bramie kamienicy. Kierowniczka salonu wezwała policję, ale stwierdziła, że to klientka powinna zgłosić kradzież, jako osoba poszkodowana.
– Myślałam, że w takim miejscu mogę czuć się bezpiecznie. Tymczasem gdy wybiegłam za złodziejem na ulicę, nikt z pracowników nawet się nie ruszył – opowiada przygnębiona łodzianka. – Zostałam okropnie potraktowana. Policjantom, którzy ujęli się za mną, powiedziano, by nie mieszali mi w głowie! Nie usłyszałam nawet słowa "przepraszam".
Kierowniczka salonu nie chciała rozmawiać z "Expressem" na temat piątkowych wydarzeń. Odesłała nas do swej centrali.
– Ten sklep nie jest własnością Polkomtel SA. Należy do firmy "Liberty", która jest tylko naszym agentem – umywa ręce Ryszard Woronowicz, rzecznik prasowy sieci komórkowej. – A w sprawach dotyczących innej firmy ja nie mogę się wypowiadać.
W bytomskiej centrali „Liberty“ nie udało się nam wczoraj zastać nikogo, kto zająłby stanowisko w tej sprawie.
(kow)