"Rotterdam" ma opuścić port w tym tygodniu
Służby wojewody pomorskiego szykują się do operacji odholowania "Rotterdamu" z Gdańska do portu macierzystego w Holandii. Jej koszt może wynieść nawet 150 tys. dolarów.
Według nieoficjalnych informacji, taki rachunek może wystawić np. firma Petrobaltic, która dysponuje odpowiednimi holownikami. - Ciągle mamy nadzieję, że armator odholuje jednostkę sam, o to się do niego zwróciliśmy po raz kolejny - mówi wicewojewoda pomorski Piotr Karczewski. Co prawda zgodnie z decyzją Urzędu Morskiego "Rotterdam" ma tylko opuścić nasze wody terytorialne, jednak holowniki nie mogą zostawić go na morzu, bo jednostka nie ma własnego silnika. Jeżeli armator sam, po odrzuceniu jego odwołania przez ministra, nie odholuje statku, operacja zostanie przeprowadzona na zlecenie wojewody. Jego służby robią wszystko, aby w takim przypadku nastąpiło to do końca tygodnia. Armator zostanie obciążony kosztami operacji. "Rotterdam" stoi w gdańskim porcie od 27 lutego br.
13 lipca jego armator podpisał umowę z Stocznią Gdańską na remont zabytkowego wycieczkowca, który ma go przekształcić w luksusowe centrum konferencyjne. Koszt remontu to ok. 100 mln euro. Zdaniem Karczewskiego, nie ma zagrożenia, że z gdańskiego portu parowiec zamiast poza nasze wody zostanie przeholowany do stoczni. - Rozumiem interesy stoczni, ale ona też musi respektować decyzje administracyjne - dodaje wicewojewoda. Prezes Stoczni Gdańskiej Andrzej Jaworski zapewnia, że wszystko odbędzie się zgodnie z prawem. - W umowie, jaką podpisaliśmy z armatorem, są dwa warunki przeprowadzenia remontu - zaznacza Jaworski. - Po pierwsze, armator musi mieć wszystkie zgody na remont (dziś ich nie ma - red.), po drugie, na statku nie może być azbestu nielegalnie przywiezionego do Polski. Według Jaworskiego, "Rotterdam" zostanie odholowany do portu macierzystego, tam pozbędzie się azbestu, który był ukryty w chłodniach statku i wtedy będzie mógł wrócić na remont do stoczni w Gdańsku. "Rotterdam" miał opuścić gdański port
do 10 lipca. Taką decyzję wydał pod koniec czerwca Urząd Morski w Gdyni. Holendrzy jednak nie odpłynęli. Pomimo takiej decyzji głównego inspektora ochrony środowiska, nie usunęli także z pokładu statku, wwiezionego do Polski nielegalnie, azbestu. W chłodniach ukrytych było 500 ton tej rakotwórczej substancji.
Opinie Czytelników
- Musimy wygrać! Zamieszanie z "Rotterdamem" to gra w ping-ponga, ale na razie to Holendrzy są górą. Ja kibicuję, mimo wszystko, Polsce! Mamy jeszcze szansę! internauta Kay
- Do Holandii! Armator za nic ma decyzję władz! Jednym słowem traktuje Polskę jak swój folwark. Jedynie ta ich propaganda, że robią wszystko dla dobra polskich robotników, niektórym zrobiła "wodę z mózgu". Dla nich najważniejszy jest zysk, ale to, że takie ilości azbestu trafią do nas i będą powoli truć mieszkańców, to się nie liczy! Ciekawe, że żadne inne państwo europejskie nie chciało remontować statku - to mówi samo za siebie. internauta K.
- Nic się nie stanie... Co minister Wiechecki może wiedzieć na temat pracy na statkach? Morze oglądał tylko z plaży. Jeśli stocznia chce podjąć się tej pracy, to proszę bardzo. Ma tylko sprawić, że odpady azbestowe zostaną odpowiednio zniszczone przez specjalizujące się w tym firmy. Ja i moi koledzy, przez czterdzieści lat pracy w różnych maszynowniach, bez przerwy mieliśmy do czynienia z azbestem i o dziwo nic nikomu się nie stało. Trochę rozsądku należy zachować i dać pracę stoczni. internauta jurasek
Pyły ze stoczni mogą być groźne! Maciej Lorek, dyrektor Wydziału Środowiska Urzędu Miejskiego w Gdańsku:
- Azbestowe włókna, jak każde drobne cząsteczki, mogą być przenoszone przez wiatr na duże odległości. Wszystko zależy od wielkości tych włókien i siły podmuchów. Azbest staje się niebezpieczny podczas kruszenia, bo wówczas jego włókna dostają się do płuc człowieka. Pracujący przy usuwaniu wyrobów z tę substancję, wyposażeni są w specjalne maski. Jeżeli demontaż azbestowych elementów zostanie zrealizowany prawidłowo, nic nam nie grozi. Mamy kłopoty w Gdańsku z powodu piaskowania statków. To zabieg, polegający na usuwaniu starej farby. Pył powstający przy tym procesie wywiewany jest na osiedla, zwłaszcza do dzielnicy Nowy Port. Stocznia usiłuje temu przeciwdziałać. Instaluje na statkach foliowe zasłony, ale niewiele to daje.
Michał Lewandowski, Maciej Pawlikowski