Rosyjsko-ukraińska wojna gazowa?
Eksperci podkreślają, że ukraińsko-rosyjski konflikt w sprawie gazu to najpoważniejszy spór między tymi krajami od czasu upadku Związku Radzieckiego.
Paweł Wołowski z Ośrodka Studiów Wschodnich używa nawet określenia "wojna gazowa między Rosją a Ukrainą". Przypomina, że były wcześniej spory o Krym i flotę czarnomorską, ale nie miały one konsekwencji dla całego państwa ukraińskiego, tak jak ma to miejsce teraz.
Eksperci tłumaczą, że Ukraina jest w stanie wytrzymać kilka tygodni bez dopływu gazu z Rosji, pod warunkiem jednak, że z umów będzie wywiązywać się Turkmenistan. Stuprocentowo Kijów może liczyć tylko na własne zasoby. Jak zaznaczył Paweł Wołowski, pokrywały one do tej pory tylko 1/3 zapotrzebowania. Teraz należy się liczyć z tym, że gaz będzie odcinany dużym zakładom przemysłowym.
Doktor Andrzej Szeptycki z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych nie ma wątpliwości, że gazowy kryzys odbije się także na ukraińskim społeczeństwie. Dopóki gazu w domach Ukraińców nie zabraknie, pozycja Wiktora Juszczenki nie będzie zagrożona. Później, zdaniem eksperta, prezydent Ukrainy może mieć kłopoty.
Paweł Wołowski zaznaczył, że w tle kryzysu wokół rosyjskiego gazu pojawiają się wybory parlamentarne, które odbędą się na Ukrainie w marcu tego roku. Jego zdaniem, działania Gazpromu mają na celu doprowadzenie do sytuacji, w której zwyciężą siły prorosyjskie, a porażkę poniesie obóz Juszczenki.
O ile problem zakręcenia kurka z gazem dla Ukrainy nas bezpośrednio nie dotyczy, to - jak zauważył Andrzej Szeptycki - w dłuższej perspektywie może mieć konsekwencje także dla Polski. Ekspert podkreślił, że jesteśmy w jeszcze większym stopniu niż Ukraina uzależnieni od rosyjskiego gazu, a Moskwa może i nam wypowiedzieć gazową wojnę. Andrzej Szeptycki ma nadzieję, że do tego jednak nie dojdzie. Jego zdaniem, rozbieżności między Ukrainą i Rosją są dużo większe niż między Rosją i Polską.
W środę w sprawie gazowego sporu wypowie się Komisja Europejska. Paweł Wołowski uważa, że dobrze się stało, iż Unia Europejska zainteresowała się problemem. Sprawy zaszły bowiem tak daleko, że bez ingerencji z zewnątrz nie uda się wyjść z kryzysu.
Z kolei Andrzej Szeptycki ma nadzieję, że rosyjsko-ukraiński konflikt uświadomi i nam, i Unii Europejskiej konsekwencje zbyt dużego uzależnienia się energetycznego od Moskwy.
W niedzielę Rosja wstrzymała dostawy gazu na Ukrainę, ponieważ nie doszło do podpisania porozumienia w sprawie jego ceny w 2006 roku. Kijów nie zgodził się na podwyżkę z 50 do 230 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Obie strony wzajemnie obwiniają się za zaistniałą sytuację.