Rosyjski "Kommiersant" komentuje objęcie sterów NATO przez Jensa Stoltenberga
Jens Stoltenberg stanął na czele NATO w warunkach najgłębszego od zakończenia zimnej wojny kryzysu w relacjach z Rosją - podkreśla dziennik "Kommiersant", komentując objęcie przez byłego premiera Norwegii funkcji sekretarza generalnego Sojuszu.
02.10.2014 | aktual.: 02.10.2014 10:33
Odwołując się do opinii ekspertów, rosyjska gazeta zauważa, że przed Stoltenbergiem "stoi niełatwe zadanie - zapewnić ciągłość w polityce NATO, a jednocześnie powstrzymać eskalację konfliktu z Moskwą".
"Kommiersant" przypomina, że decyzja o tym, iż to były szef rządu Norwegii przejmie stery Sojuszu Północnoatlantyckiego zapadła w końcu marca, wkrótce po przyłączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej.
Mniej konfrontacyjny niż Rasmussen?
Relacjonując środową konferencję prasową Stoltenberga w Brukseli, dziennik wybija jego opinię, iż Rosja swoimi działaniami na Ukrainie łamie prawo międzynarodowe oraz że ciągle jest zdolna destabilizować ten kraj.
"W ten sposób dał on do zrozumienia, że przy nowym sekretarzu generalnym stanowisko Sojuszu w sprawie kryzysu ukraińskiego nie ulegnie radykalnej zmianie" - pisze "Kommiersant".
Moskiewska gazeta ocenia zarazem, że odpowiedzi Stoltenberga na pytania dziennikarzy zasadniczo różniły się od oświadczeń jego poprzednika Andersa Fogh Rasmussena.
"Nowy szef NATO zapewnił, że Sojusz nie dąży do konfrontacji z Rosją. Stoltenberg wykonał jeszcze jeden gest w stronę Rosji, deklarując, iż Sojusz gotów jest rozważyć możliwość wznowienia funkcjonowania Rady NATO-FR" - wskazuje "Kommiersant".
Dziennik cytuje Nadieżdę Arbatową z Rosyjskiej Akademii Nauk, która oznajmiła, że "choć głównym warunkiem 'resetu' stosunków między Rosją i NATO pozostaje uregulowanie konfliktu ukraińskiego, to jednak sam fakt przyjścia nowego polityka, nieskrępowanego twardą retoryką swojego poprzednika pod adresem Kremla otwiera możliwości dla bardziej normalnych relacji w duchu politycznego realizmu".
"Gwoli sprawiedliwości należy przyznać, że na wrześniowym szczycie NATO w Walii nie podjęto przełomowych decyzji politycznych godzących w bezpieczeństwo Rosji. Porozumień z Finlandią i Szwecją nie podpisano. Ukraina nie otrzymała specjalnego statusu partnera Sojuszu. Słowem, nie doszło do realnego zwiększenia potencjału militarnego na granicy z Rosją" - przytacza "Kommiersant" opinię rosyjskiej politolożki.
Umiał współpracować z Rosją
W marcu, wkrótce po nominowaniu Stoltenberga na nowego sekretarza generalnego NATO, "Kommiersant" skonstatował, że "nie jest on najgorszym wariantem dla Moskwy". Powołując się na politologa Dmitrija Daniłowa, gazeta zauważyła wówczas, że Norwegia zajmuje w NATO wyważone stanowisko. "Podczas wydarzeń na Krymie Oslo wprawdzie zerwało współpracę wojskową z Rosją, jednak utrzymało współdziałanie z Moskwą w takich kwestiach, jak bezpieczeństwo na morzu, ochrona granic i operacje poszukiwawczo-ratunkowe" - przypomniała.
"Kommiersant" przypomniał również, że to wtedy, gdy Stoltenberg był premierem Norwegii, Oslo i Moskwa we wrześniu 2010 roku podpisały umowę o wytyczeniu granicy morskiej oraz współpracy na Morzu Barentsa i Oceanie Arktycznym. Zawarcie tego porozumienia zakończyło 40-letni spór terytorialny, przyczyniając się do zmniejszenia napięcia w regionie i torując drogę do zagospodarowania jego bogactw naturalnych.
Dziennik zaznaczył wówczas, że "będąc premierem, Stoltenberg wysoko oceniał rolę Rady NATO-Rosja; podkreślał, że Sojusz i Moskwa stoją w obliczu jednakowych zagrożeń i dlatego powinny umacniać współpracę".