Rosyjska gorączka szpiegowska
Rosja - podobnie jak za czasów sowieckich -cierpi na manię poszukiwania szpiegów, mówią rosyjscy obrońcy praw
człowieka występujący w obronie naukowców, oskarżonych o
przekazywanie informacji obcym wywiadom.
Większość z oskarżonych dopiero w ostatniej chwili zwraca się o pomoc do obrońców praw człowieka. Wcześniej naiwnie wierzą, że sąd w procesie wytoczonym przez tajne służby stanie po ich stronie.
Igor Sutiagin, 38-letni fizyk, ekspert od rozbrojenia w Rosyjskiej Akademii Nauk za kratki trafił w październiku 1999 r. Do dziś nie jest do końca pewien za co. Oficjalne oskarżenie - zdrada tajemnicy państwowej i szpiegostwo na rzecz tajnych służb USA.
Przez ponad dwa lata spędzone w areszcie Sutiagin wierzył, że gdy stanie przed sądem, zostanie uniewinniony. Umacniało go w tym przekonaniu to, że Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB)
nie była w stanie udowodnić związków jego partnerów z brytyjskiej firmy consultingowej "Alternative Futures" z CIA, ani sprecyzować, jakie dokładnie informacje przekazał spółce podejrzany.
Czekało go jednak spore zaskoczenie. 27 grudnia 2001 roku sąd nie znalazł co prawda dowodów winy, ale zamiast wypuścić Sutiagina na wolność, polecił dalsze zbieranie dowodów. Oskarżony do dziś przebywa w moskiewskim areszcie Lefortowo.
Walentin Moisiejew, 56 lat, były dyplomata, pracownik Departamentu Azji rosyjskiego MSZ jest już na wolności. Wyszedł 31 grudnia ubiegłego roku po odbyciu 4,5-letniego wyroku.
4 lipca 1998 roku aresztowano go w domu w trakcie spotkania z południowokoreańskim dyplomatą. Gość miał być -według FSB - współpracownikiem wywiadu Korei Płd., zaś Moisiejew miał spotykać się z nim 60 razy przekazując od 1992 roku 23 ważne dokumenty dotyczące stosunków Rosji i komunistycznej Korei Płn.
Tłumaczeń Moisiejewa, który udowadniał, że jest pracownikiem MSZ i nic dziwnego, że utrzymuje kontakty z obcymi dyplomatami, i który dodawał, że materiały pochodziły z gazet i publikacji powszechnie dostępnych, sąd nie wziął pod uwagę. "Według dokumentów oskarżenia, swoje informacje czerpałem na sympozjach i konferencjach naukowych (...) To absurd" - mówi były więzień, który zamierza dochodzić sprawiedliwości przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.
Na wolności jest już fizyk Walentin Daniłow. Sąd w syberyjskim Krasnojarsku uznał we wrześniu, że nie ma podstaw, by trzymać naukowca pod strażą, choć procesu nie zamknięto.
Daniłow nie podsłuchiwał i nie przekazywał żadnych danych. Po prostu był inicjatorem umowy o współpracy między politechniką w Krasnojarsku a instytutem mechaniki precyzyjnej Chińskiej Akademii Nauk. Umowa przewidywała m.in. pomoc w badaniach procesów elektryzacji i ich wpływu na sztuczne satelity. To wystarczyło, by oskarżyć go o przekazanie "informacji sprzyjającej rozwojowi chińskiego programu kosmicznego".
"FSB korzysta z formuły wypracowanej w czasach ZSRR -jest uczony, są informacje i cudzoziemcy z pieniędzmi (...) W tym schemacie uczony zmienia się w szpiega, informacja w tajemnicę państwową, zaś cudzoziemcy w przedstawicieli obcych służb" - mówi Anna Stawicka, adwokat jednego z oskarżonych.
Jej zdaniem, procesy są niemal szablonowe; sąd - przy naciskach służb - odrzuca jeden za drugim dowody obrony, odmawia przesłuchiwania świadków, odrzuca listy członków Rosyjskiej Akademii Nauk i ich ekspertyzy, przytacza przy okazji wywody mało znanych lub nieznanych naukowców.
Ludmiła Aleksiejewa z moskiewskiej Grupy Helsińskiej mówi z kolei, że "szpiegomania" trwać będzie dopóty, dopóki Rosja nie wyzwoli się z radzieckiej przeszłości i dopóki nie nastąpi reforma tajnych służb. "FSB to kontynuatorka służb radzieckich. Czytałam, że jak pod koniec (ZSRR) było w nich 86 tysięcy etatów, tak i zostało. A przecież ci wszyscy ludzie jeśli chcą jeść, to muszą szukać zagrożeń. No i gwiazdki też im się marzą na pagonach" - dodaje. (iza)