Rosyjska dziennikarka zaprotestowała na wizji. "Nieprawdopodobne bohaterstwo i desperacja"
Rosyjska dziennikarka Marina Owsjannikowa od kilkunastu godzin jest na ustach całego świata. Po tym, jak pokazała w rosyjskiej telewizji transparent antywojenny, stała się bohaterką. – To niesłychany gest. Uratowała honor tych Rosjan, którzy chcą i próbują się czegoś dowiedzieć poza państwową propagandą – mówi WP Krystyna Kurczab-Redlich, polska dziennikarka i reportażystka, wieloletnia korespondentka w Rosji.
15.03.2022 | aktual.: 15.03.2022 20:18
Owsjannikowa pojawiła się w poniedziałek w programie informacyjnym w państwowym Kanale Pierwszym. Będąc na wizji, stanęła za prezenterką z plakatem antywojennym, powtarzając kilkukrotnie "przerwijcie wojnę". U góry transparentu napisano po angielsku "Nie dla wojny", u dołu "Rosjanie przeciw wojnie", a w środku zamieszczono przekaz antywojenny po rosyjsku.
Kamera pokazywała dziennikarkę i jej manifest przez kilka sekund, po czym realizator zmienił obraz. Kobieta została zatrzymana, ale jak podaje BBC, we wtorek wieczorem zwolniono ją z aresztu. Po wyjściu na wolność opowiadała, że była przesłuchiwana 14 godzin, nie dano jej też możliwości kontaktu z prawnikiem ani bliskimi.
Dziennikarka przed protestem nagrała oświadczenie, które zostało opublikowane w mediach społecznościowych. Na filmiku powiedziała, że jej ojciec jest Ukraińcem, wezwała również Rosjan do protestów antywojennych. Jak dodała, wstydzi się dalej pracować dla propagandy Kremla i zdecydowanie potępia wojnę.
"Tym jednym gestem uratowała honor Rosjan"
- Postawa dziennikarki świadczy o nieprawdopodobnym bohaterstwie i desperacji. Podziwiam ją z całych sił. Po zatrzymaniu była na pewno poddana okropnej "obróbce", nawet nie chcę myśleć, co z nią robili. To niesłychany gest. Tym jednym gestem uratowała honor Rosjan, którzy chcą i próbują czegoś się dowiedzieć o wojnie w Ukrainie – ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Krystyna Kurczab-Redlich, polska dziennikarka i reportażystka, wieloletnia korespondentka w Rosji, autorka książki "Tajemnice Rosji Putina".
Z kolei Leon Bater, Polak mieszkający i studiujący w Moskwie, zdradza nam, że po zdarzeniu z udziałem dziennikarki, czytał, że jej zachowanie potraktowane może być jako chuligaństwo.
- Czyli teoretycznie jest szansa, że decyzja w jej sprawie nie musi być najostrzejsza. Za taką w Rosji uważa się od niedawna karę 15 lat pozbawienia wolności za nazywanie "zbrojnej operacji" wojną. Wydaje mi się, że jeśli będzie sądzona za chuligaństwo, a nie za atak na rosyjską armię, to kryteria mogą być łagodniejsze – mówi WP Bater.
Innego zdania jest Krystyna Kurczab-Redlich.
- Nie łudźmy się. Chuligaństwo może w Polsce ma lżejszy wydźwięk. W Rosji podlega pod poważny paragraf Kodeksu karnego. Niecały miesiąc temu na sześć lat łagrów został skazany 16-latek, który popełnił "zbrodnię na Facebooku". "Zbrodnia" polegała na tym, że razem z kolegami stworzył w mediach społecznościowych organizację broniącą praw człowieka. W chwili popełniania czynu miał jedynie 14 lat – opowiada dziennikarka i wieloletnia korespondentka w Moskwie.
Po proteście Owsjannikowa trafiła na komisariat w dzielnicy Ostankino. Wiadomo już, że usłyszała zarzut organizacji "niedozwolonego wydarzenia publicznego", do czego się nie przyznała. Ukarano ją za to grzywną w wysokości 30 tys. rubli (około 280 dolarów).
Według niektórych mediów grzywna nie dotyczy jednak demonstracji w studiu Pierwyj Kanału, tylko wpisu krytykującego rosyjską agresję na Ukrainę, który Owsjannikowa zamieściła krótko wcześniej na Facebooku.
W związku z tym wciąż istnieje obawa, że kobieta zostanie pociągnięta do odpowiedzialności także za rozpowszechnianie "fałszywych" informacji o rosyjskich siłach zbrojnych, za co grozi do 15 lat więzienia. Nowe prawo dotyczy wprost wojny w Ukrainie - kłopoty można mieć chociażby za użycie takich słów jak "wojna" czy "inwazja".
Blisko 15 tys. protestujących Rosjan. "Niesłychani odważni ludzie"
Wcześniej do protestu dziennikarki odniósł się także rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Jego zdaniem to, co zrobiła producentka, to "chuligaństwo". Jak dodał, kanał przedstawia informacje "obiektywnie i rzetelnie".
- Nie przedstawiał i nie przedstawia – ripostuje Krystyna Kurczab-Redlich. - W Polsce cały czas myślimy podświadomie, że Rosjanie mają taką samą wiedzę jak my na temat Ukrainy, ale ją odrzucają. Nie. Oni nic nie wiedzą, i to od dobrych kilkunastu lat. Przełomem była Pomarańczowa Rewolucja i porażka Wiktora Janukowycza, kandydata Putina na prezydenta Ukrainy. Od tego czasu Ukraińcy stali się jego głównym wrogiem - mówi.
- Nigdy ich nie szanował, ale po 2004 r. dostał obsesji na ich punkcie. Zaczął wszędzie powtarzać, że Ukraina to "mała Rosja", a nie państwo z własnym narodem. Ukraina stała się faszystowska, banderowska i pełna nazistów. Rosjanie byli karmieni taką propagandą od lat - wyjaśnia nam autorka książki o Putinie.
Według informacji z niedzieli, w całej Rosji w ciągu 18 dni antywojennych protestów policja zatrzymała łącznie blisko 15 tys. mieszkańców. Protestowano w Moskwie, Petersburgu, ale także na Syberii i Dalekim Wschodzie. Demonstranci często są zatrzymywani i wynoszeni przez policjantów do radiowozów, zanim jeszcze zdążą rozwinąć transparenty. Od ponad tygodnia w Rosji obowiązuje też restrykcyjne prawo, która przewiduje nawet do 15 lat pozbawienia wolności za dyskredytowanie działań rosyjskiej armii.
- To niesłychanie odważni ludzie. Nie mamy pojęcia, jak rosyjska policja bije ich na posterunkach i w więźniarkach. Jak się w Rosji poniewiera ludzi i jak wyglądają areszty. Mam pełen szacunek do wszystkich Rosjan wychodzących na ulicę. Mam też świadomość, że za każdą taką osobą, która wychodzi protestować, są dzisiaj setki osób, które nie mają odwagi postawić się Putinowi – mówi WP Krystyna Kurczab-Redlich.
- Każdą próbę protestu przeciw agresji na Ukrainie policja szybko pacyfikuje. Nie ma masowych demonstracji, są jednostkowe przypadki. Ale nawet tego nie zobaczymy w telewizji państwowej. Dlatego nie oglądam i nie słucham oficjalnej propagandy – dodaje Leon Bater, Polak mieszkający i studiujący w Moskwie
Czytaj też: