Rosyjska armia od lat szykuje się do otwartej wojny. Zachód nie chciał tego dostrzec
Władimir Putin przygotowywał się otwarcie do wojny od wielu lat, powiększał i modernizował arsenał, ćwiczył wojska. Szykował się nie do obrony, lecz ekspansji, której celem miała być odbudowa imperium. Tyle że kraje zachodnie tego nie dostrzegały - pisze Tadeusz Święchowicz w książce "Imperium Zła. Reaktywacja", która ukazała się niedawno nakładem wydawnictwa Fronda.
Tytuł książki nawiązuje do słynnych słów prezydenta USA Ronalda Reagana, którymi w 1983 roku dosadnie określił prawdziwą naturę Związku Radzieckiego. Święchowicz, dziennikarz i publicysta, udowadnia, że nadrzędnym celem Putina od początku jego panowania jest wskrzeszenie tegoż imperium, a konflikt na Ukrainie tylko z pełną brutalnością unaocznił to, czego Zachód nie dostrzegał, a raczej nie chciał dostrzec.
Forsowne zbrojenia
Jednym z głównych narzędzi służących tytułowej reaktywacji mają być potężne siły zbrojne, na rozwój których Kreml przeznacza lwią część dochodów z ropy naftowej. Bo to właśnie przede wszystkim ropa - jak zauważa Święchowicz - gwarantuje Putinowi środki na realizację imperialnych ambicji, zapewniając blisko połowę wpływów budżetowych Moskwy. Gaz ziemny, postrzegany na Zachodzie jako podstawowy rosyjski instrument nacisku na Europę, ma w dochodach ledwie kilkuprocentowy udział.
Od momentu objęcia władzy przez Putina nastąpił skokowy wzrost nakładów na wojsko, które w przeciągu ostatnich 14 lat potroiły się. Podjęto niezwykle forsowny i ambitny program zbrojeń, podczas gdy USA i kraje Europy Zachodniej ostro tną wydatki na armię.
"Wielki program dozbrojenia stał się oczkiem w głowie siłowików (przedstawicieli resortów siłowych - przyp. WP.PL), którzy opanowali Kreml. I jest on konsekwentnie realizowany. Zapewniono pieniądze, prace badawcze idą pełną parą, ruszyły dostawy nowego sprzętu do jednostek. Na Zachodzie nie przejmowano się celem tych zbrojeń tylko dlatego, że panowało przeświadczenie, iż w XXI wieku wielkiej wojny w Europie nie będzie" - czytamy w "Imperium Zła. Reaktywacja".
Armaty zamiast masła
Moskwa finansuje intensywne zbrojenia na przekór wszystkiemu. Aby znaleźć dodatkowe pieniądze nie waha się nawet ciąć wydatków na cele socjalne, co przywołuje na myśl skojarzenia z hitlerowskim hasłem propagandowym "Armaty zamiast masła!". Święchowicz pisze, że według projektu budżetu na 2015 rok nakłady na obronność mają wzrosnąć o 22 proc., a w roku następnym - o dalsze 12 proc. W tym samym czasie Kreml planuje zmniejszyć środki na edukację, ochronę zdrowia i usługi komunalne.
Ale forsowny program modernizacji armii pełni też w pewnym sensie funkcję ekonomiczną. Gigantyczne zamówienia dla wojska stały się gwarantem pracy dla setek tysięcy Rosjan zatrudnionych w przemyśle zbrojeniowym. Jednocześnie rosyjska zbrojeniówka stała się jednym z kół zamachowych dla całej gospodarki.
Uzbrojenie na miarę XXI wieku
Wbrew powszechnemu przekonaniu rosyjski kompleks wojskowo-przemysłowy produkuje nie tylko przestarzałe konstrukcje opracowane jeszcze w czasach radzieckich. "Jednym z największych grzechów, jaki popełnia Zachód wobec Rosji Putina, jest niedocenianie jej. Kpiny z poziomu zaawansowania rosyjskiego uzbrojenia można usłyszeć wszędzie" - pisze autor "Imperium Zła. Reaktywacja".
Tymczasem jego zdaniem "zwolennicy tezy o słabej Rosji, uzbrojonej w zdezelowany, postsowiecki złom, powinni przeglądać jak najczęściej ofertę rosyjskiej zbrojeniówki. Również informacje dotyczące zakupów i dostaw uzbrojenia nie wskazują na słabość armii Putina. Jeżeli Zachód nie dostrzegał przed kryzysem ukraińskim, że Rosja szykuje się do wojny, to świadczy to o krótkowzroczności unijnych liderów, a nie o przebiegłości czy fałszu Moskwy. Ona wcale nie ukrywała swych ambicji, przeciwnie - chwaliła się swymi osiągnięciami".
W ostatnich kilkunastu latach Rosja chłonęła zachodnie technologie militarne - albo je kupując (patrz sprawa osławionych Mistrali od Francji), albo zdobywając innymi sposobami, głównie poprzez działalność wywiadowczą. Dzięki temu już teraz część wprowadzanego do armii uzbrojenia i wyposażenia pozostaje na najwyższym światowym poziomie. Święchowicz przypomina, że najważniejsze rosyjskie programy zbrojeniowe nadal są w fazie rozwojowej, więc za kilka lat Kreml może dysponować jeszcze silniejszym wojskiem.
Wojsko ćwiczy na potęgę
Jednak uzbrojenie i sprzęt to nie wszystko. Unowocześniona została też struktura rosyjskich sił zbrojnych, ale chyba najważniejsze jest to, że armia ta ćwiczy na potęgę. Od rozpadu ZSRR wojska rosyjskie nigdy nie były tak aktywne, jak w 2013 roku. A jej największym atutem jest to, że od lat przygotowuje się na poligonach do prowadzenia wojny w swoim najbliższym sąsiedztwie.
Święchowicz wskazuje, że nic dobrego nie wróżą słowa Putina, który w sierpniu 2012 roku zadeklarował, iż chce na polu militarnym dokonać takiego "skoku jakościowego", jakiego doświadczyła Armia Czerwona w latach 30. ubiegłego wieku. "Te słowa zachwytu nad czasami, gdy w Europie panował Stalin i Hitler, brzmią po ostatnich wydarzeniach na Krymie wyjątkowo złowieszczo" - konstatuje autor "Imperium Zła. Reaktywacja".
Jednak wykuwanie potęgi nowych rosyjskich sił zbrojnych to niejedyny temat poruszony w książce. Święchowicz podjął próbę odpowiedzi na podstawowe pytania, które - w jego opinii - w obliczu ostatnich wydarzeń na Ukrainie powinien sobie zadać każdy rozsądny człowiek. Jedno jest pewne - kto pyta, nie błądzi.