Rośnie napięcie w Kosowie przez układ o granicy z Czarnogórą. Może dojść do rozlewu krwi?

• Zaognia się spór o układ graniczny między Kosowem i Czarnogórą

• Kosowska opozycja uważa, że oddaje on zbyt dużo ziemi sąsiadowi

• By zakłócić obrady, opozycja kilka razy rozpylała gaz łzawiący w parlamencie

• Niedawno doszło także do incydentów z ładunkami wybuchowymi

• Według dr. Roberta Sendka partia Vetevendosje wykorzystuje spór, by zyskać poparcie

• Niektórzy komentatorzy ostrzegają jednak przed rozlewem krwi

Kosowski policjant w pobliżu budynku parlamentu, który został on ostrzelany
Źródło zdjęć: © AFP | Armend Nimani
Małgorzata Gorol
131

Kaszlący politycy i dziennikarze, najpierw spokojnie, a potem coraz bardziej pośpiesznie, opuszczają salę, wypełniającą się białym dymem. Niektórzy chowają twarz w dłoniach lub zasłaniają ją ubraniem, ktoś próbuje wachlować się teczką z dokumentami. Wkrótce sala, gdzie zebrała się kosowska komisja parlamentarna, która miała debatować na temat porozumienia granicznego z Czarnogórą, wypełnia się całkowicie gazem łzawiącym. Chwilę wcześniej pojemnik z nim otworzył podczas obrad członek opozycyjnej partii Vetevendosje (Samostanowienie). Chciał przerwać spotkanie i udało mu się. Tak wyglądał ostatni wtorek w kosowskim parlamencie.

Nie było to pierwsze takie zdarzenie, bo przeciwnicy porozumienia z Podgoricą (ale też innego układu z Serbią) w ciągu ostatniego roku kila razy przerywali spotkania polityków. Używali do tego gazu łzawiącego, gwizdków, jajek, którymi rzucali w oponentów lub próbowali ich oślepiać laserem. Ostatnio jednak zrobiło się jeszcze groźniej.

4 sierpnia wieczorem budynek parlamentu został ostrzelany z granatnika. Nikt nie został ranny, a sprawców na razie nie zidentyfikowano, ale i to zdarzenie zaczęto natychmiast łączyć z napięciami wokół układu z Czarnogórą (czytaj więcej)
. W dniu ataku planowana była debata na ten temat, którą jednak odwołano. Z kolei w ostatni wtorek, poza rozpyleniem gazu łzawiącego w parlamencie, protestujący mieli obrzucić budynki rządowe kamieniami, a w domu jednego z polityków znaleziono bombę, którą udał się rozbroić policji.

Dlaczego sąsiedzkie porozumienie graniczne doprowadziło nieduże Kosowo do takich napięć?

8 lat niepodległości

Po wojnie z 1999 roku między kosowskimi Albańczykami i Serbami Kosowo na lata trafiło pod administracyjne skrzydła ONZ. Niepodległość ogłosiło dopiero w 2008 roku. Uznała ją większość państw świata, ale nie wszystkie. Za odrębne państwo Kosowa wciąż nie uważa m.in. Rosja, kilka krajów UE, a przede wszystkim Serbia. I choć pod naciskami Unii Europejskiej w ostatnich latach stosunki między Belgradem a Prisztiną wydają się poprawiać, niektórzy widzą w tym bardziej grę o przychylność Zachodu niż szczerą chęć pojednania. "Politycy kosowscy i serbscy postrzegają dialog przez pryzmat korzyści, które mogą uzyskać od Brukseli i państw członkowskich UE w zamian za kompromis" - oceniała niedawno w analizie dla Ośrodka Studiów Wschodnich Marta Szpala.

Nie powinno więc dziwić, że dużo szybciej Prisztinie udało się podjąć temat swoich granic z Albanią i Macedonią. Jeszcze w 2009 roku zakończono procesy ws. wyznaczenia linii demarkacyjnych. Od wiosny, jak podaje serwis UNPO.org, obywatele Kosowa i Macedonii nie muszą nawet mieć paszportów, by przekraczać granicę - wystarczy im dowód osobisty.

Z kolei z Czarnogórą Kosowo dzieli górską i swoją najkrótszą, bo 79-kilometrową granicę. Ale to właśnie o jej dokładny przebieg jest dziś tyle zamieszania. Według Vetevendosje przez obecne porozumienie Kosowo straci 8 tys. hektarów ziemi na rzecz sąsiada, a linia demarkacyjna powinna się znajdować na szczycie góry Czakor, a nie poniżej - opisywał szczegóły sporu serwis Balkan Insight. W czerwcu w ramach protestu członkowie tej partii przeszli nawet na stronę czarnogórską, gdzie wbili w ziemię tablicę głoszącą, że są to tereny kosowskie.

Populizm po bałkańsku

Slawista i bałkanista dr Robert Sendek przypomina jednak, że układ graniczny między Kosowem i Czarnogórą nie powstał z dnia na dzień. Komisje obu państwa pracowały nad wytyczeniem linii demarkacyjnej przez trzy lata, począwszy od 2012 r., i podpisały go dopiero w sierpniu 2015 r. Choć Podgorica ratyfikowała układ już kilka miesięcy później, Prisztina nie zrobiła tego do dziś.

- Cały problem polega na tym, że niezadowoleni z wyniku wyborów przedstawiciele opozycji w Kosowie próbują grać wszystkim, co zwiększyłoby ich notowania - komentuje radykalne działania Vetevendosje dr Sendek. I, jak ocenia ekspert, może im się to udać. - Ludzie w Kosowie, ale też innych państwach regionu, domagają się poprawy jakości życia, gwałtowniejszych rozwiązań, a to oznacza wzrost poparcia dla radykalnych partii - dodaje.

Działania kosowskiej opozycji już zresztą przynoszą efekty. Jak podaje Balkan Insight, czwartkowa debata na temat porozumienia granicznego została przeniesiona na wrzesień. Choć według polskiego eksperta kosowskie władze mogą w ten sposób próbować dać sobie więcej czasu, by znaleźć poparcie dla ratyfikacji układu, na co potrzeba zgody 2/3 członków parlamentu. A jeśli się to nie uda? - Alternatywą jest arbitraż międzynarodowy. W takim przypadku rząd będzie miał czyste ręce, bo przestanie decydować o czymś, co powoduje takie protesty opozycji, a opozycja nie będzie mogła wysuwać oskarżeń wobec rządu - ocenia dr Sendek.

"Winna" Unia

Tymczasem uregulowanie kwestii granicznych jest tak samo ważne dla aspirującej do wejścia do UE i NATO Czarnogóry, jak i liczącego na zniesienie wiz do strefy Schengen Kosowa. Był to zresztą jeden z warunków, obok walki z korupcją, jaki Bruksela postawiła kosowskim władzom. I z tego samego powodu UE jest dzisiaj oskarżana o przyczynie się do wywołania obecnego kryzysu.

Taki pogląd wyraził niedawno kosowski dziennikarz Edmond Ekrem Krasniqi na łamach serwisu EU Observer. W swoim artykule przypomina on, że takiego wymagania nie postawiono innym krajom bałkańskim, choć ich granice z sąsiadami często też nie są jeszcze uregulowane. Krasniqi pyta, czy Bruksela i Waszyngton będą równie stanowcze w egzekwowaniu warunku o walce z korupcją, od której mają nie być wolni przywódcy polityczni. "Nie sądzę" - odpowiada sobie dziennikarz.

"Jeśli Zachód będzie za wszelką cenę naciskał na ratyfikację układu granicznego, może to doprowadzić do rozlewu krwi między opozycją i rządem w Kosowie. A nawet stać się iskrą do wybuchu incydentów na granicy z Czarnogórą" - pisze Krasniqi.

Z ostrymi oskarżeniami wobec Brukseli nie zgadza się jednak dr Sendek. - Unię można by w takim razie oskarżyć o wszystko, co dzieje się na Bałkanach. (…) To element, który wykorzystuje się zawsze, gdy chce się zrzucić z siebie odpowiedzialność - mówi bałkanista, dodając, że Bruksela stała się chłopcem do bicia nie tylko w tym regionie.

Dr Sendek uważa też, że raczej nie dojdzie do groźnych zajść na samej granicy. - Mam wrażenie, że opozycja kosowska walczy o punkty dla siebie, a nie próbuje wywołać międzynarodowy konflikt. Gdy partia Vetevendosje osiągnie swoje cele, sztucznie kreując ten spór i próbując doprowadzić do wzrostu napięcia, to jej akcje zostaną ucięte jak nożem. Nie obawiam się o kontakty czarnogórsko-kosowskie, to raczej sprawa wewnętrzna Kosowa - dodaje.

Mimo to, według reportażu Balkan Insight, w czarnogórskich wioskach przy spornej granicy ma być odczuwalne napięcie związane z wydarzeniami wokół porozumienia.

(Nie)bezpieczeństwo

Spór wokół układu granicznego pokazał jednak nie tylko nieustępliwość (i nieprzebieranie w środkach) kosowskiej opozycji i jej zwolenników, ale także słabość instytucji bezpieczeństwa. Obrzucenie budynku parlamentu środkami wybuchowymi i odkrycie bomby w domu jednego z polityków to nie pierwsze alarmowe czerwone lampki. Dr Sendek przypomina, że przed rokiem w głośnej strzelaninie w macedońskim Kumanowie brali udział także kosowscy Albańczycy, którzy przeniknęli do sąsiedniego państwa. - Z pewnością jest problem z bezpieczeństwem na poziomie instytucji państwowych - przyznaje.

Tym bardziej niepokojąca brzmią ostrzeżenia tak kosowskiej opozycji, że obstawanie rządu przy ratyfikacji układu granicznego sprowadzi na niego "potężny opór", jak i Krasniqiego o ryzyku gniewnych protestów. Tymczasem według sondażu Index Kosova z końca czerwca, na który powoływała się partia Vetevendosje, 28 proc. mieszkańców Kosowa nie chce ratyfikacji układu z Czarnogórą, popiera go z kolei 21 proc. respondentów, a 17 proc. chce renegocjowania porozumienia - podawał serwis SeeNews.

Już za kilka tygodni Europie może więc przyjść obserwować w jak bardzo parlamentarny lub nieparlamentarny sposób rozwiązują swoje spory kosowscy politycy - o ile termin posiedzenia na temat porozumienie o granicy znów nie zostanie przełożony.

Wybrane dla Ciebie

Kamiński i Wąsik wezwani do prokuratury. Jest termin
Kamiński i Wąsik wezwani do prokuratury. Jest termin
Kobieta zginęła pod tramwajem. Podają okoliczności tragedii
Kobieta zginęła pod tramwajem. Podają okoliczności tragedii
USA zaangażują się w Iranie? Niespotykany ruch potężnych jednostek
USA zaangażują się w Iranie? Niespotykany ruch potężnych jednostek
Iran chciałby rozmawiać o deeskalacji? Tak reaguje Trump
Iran chciałby rozmawiać o deeskalacji? Tak reaguje Trump
Kolejne problemy partii Mentzena. PKW odrzuciła sprawozdanie
Kolejne problemy partii Mentzena. PKW odrzuciła sprawozdanie
Stanowcze nie dla Rosji ws. mediacji. "Interesuje ją tylko wojna"
Stanowcze nie dla Rosji ws. mediacji. "Interesuje ją tylko wojna"
Zwycięstwo Nawrockiego. Węgierska gazeta o ciosie dla ich opozycji
Zwycięstwo Nawrockiego. Węgierska gazeta o ciosie dla ich opozycji
Import rosyjskiego gazu. Węgry i Słowacja przeciwko zakończeniu
Import rosyjskiego gazu. Węgry i Słowacja przeciwko zakończeniu
Niemieckie media: Netanjahu prowadzi wojnę bezprawnie i bez strategii
Niemieckie media: Netanjahu prowadzi wojnę bezprawnie i bez strategii
Neolityczne odkrycie na Pomorzu. Kołobrzeska Wenus zaprezentowana w muzeum
Neolityczne odkrycie na Pomorzu. Kołobrzeska Wenus zaprezentowana w muzeum
Tragiczny weekend w słowackich Tatrach. Polacy wśród ofiar
Tragiczny weekend w słowackich Tatrach. Polacy wśród ofiar
Ponad trzy tysiące protestów wyborczych. Będzie ich jeszcze więcej
Ponad trzy tysiące protestów wyborczych. Będzie ich jeszcze więcej