PolskaRosną ceny stancji i wynajmu mieszkań

Rosną ceny stancji i wynajmu mieszkań

Tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego w całym kraju szaleją ceny stancji i wynajmu mieszkań. Rektorzy jedenastu uczelni z Krakowa stają murem w obronie studentów i apelują do mieszkańców: Przyjmujcie ich na kwatery po godziwych cenach - informuje "Gazeta Wyborcza".

Rosną ceny stancji i wynajmu mieszkań
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

14.09.2007 | aktual.: 14.09.2007 06:47

Rektorzy Uniwersytetu Jagiellońskiego i Ekonomicznego oraz Akademii Górniczo-Hutniczej, Rolniczej i innych zarzucają właścicielom stancji "śrubowanie cen ponad racjonalną miarę". Ostrzegają, że ten "niechlubny proceder" może zmusić niezamożnych do rezygnacji ze studiów.

Nieuzasadniony, dramatyczny wzrost cen wynajmu godzi w wielowiekową przyjaźń między krakowianami a studentami, w ugruntowaną opinię Krakowa jako miasta przyjaznego młodym ludziom i szkołom wyższym - piszą rektorzy. I proszą mieszkańców: Pomóżcie im teraz, a oni, tak jak w ciągu ostatnich ponad sześciu wieków, będą Wam służyć swoją wiedzą i wykształceniem w przyszłości.

Inicjatorem apelu jest rektor UJ prof. Karol Musioł. O szaleństwie na rynku stancji zaalarmowali go sami studenci. Internetowe fora puchną od skarg. W ciągu roku stancje podrożały o jedną trzecią. Za marną klitkę ze starą wersalką w najtańszej dzielnicy Nowa Huta właściciel żąda dziś 800 zł miesięcznie. Ceny wynajmu podrożały w ślad za cenami nowych mieszkań - metr w Krakowie kosztuje dziś średnio 8 tys. zł, o 2 tys. więcej niż rok temu.

Nie mają sumienia - skarży się Anna, studentka Uniwersytetu Ekonomicznego. 1,5 tys. zł kosztuje kawalerka na Kazimierzu. To rudera z brudnymi ścianami, nieszczelnymi oknami, bez mebli, lodówki czy pralki. Właściciele kwater organizują castingi na lokatorów. Katarzyna, studentka dziennikarstwa na UJ, w ciągu czterech ostatnich miesięcy była już na kilkunastu castingach: na Woli Justowskiej, w Śródmieściu, na Prądniku.

Właściciel umawia na jedną godzinę dziesięć osób. Rozsadza na kanapach w pokoju gościnnym i po kolei odpytuje. Czy palicie papierosy? (Odpowiedź "tak" dyskwalifikuje). Jak często pijecie alkohol? (Najlepiej mówić: "Jestem abstynentem"). Czy macie chłopaka lub dziewczynę? (Prawidłowa odpowiedź: "Nie, bo w głowie mi tylko nauka"). Czy pracujecie, dorabiacie? ("Tak" znaczy, że student zaradny i poradzi sobie z czynszem).

Studenci grzecznie siedzą i odpowiadają. Casting trwa godzinę. Kończy się licytacją, kto da więcej - opowiada Katarzyna. Niektórzy przesłuchują studentów jednoosobowo, wzywają na spotkania co 15 minut, wszystko notują w tabelkach. Gdy Katarzyna zadzwoniła do właścicielki dwupokojowego mieszkania na Żabińcu (nowe, prestiżowe osiedle) i zdradziła, że chce zamieszkać z koleżanką, usłyszała pytanie, czy aby na pewno nie są lesbijkami: dwie dziewczyny razem to podejrzane.

Grzegorz Zieliński, właściciel trzypokojowego mieszkania w Śródmieściu mówi: Takie są twarde prawa rynku. Nie prowadzę działalności charytatywnej. Remont kosztował mnie kilkadziesiąt tysięcy. Nie wpuszczę ludzi, którzy zdemolują mieszkanie w pół roku.

Uczelnie nie budują nowych akademików od kilku lat, bo wcześniej miejsc było więcej niż chętnych. Tymczasem powstają nowe kierunki i uczelnie prywatne, liczba studentów rośnie - w Krakowie w tym roku o cztery tysiące osób. W innych miastach nie jest lepiej - pisze gazeta.

Na Uniwersytecie Warszawskim kształci się 65,5 tys. osób, miejsc w akademikach jest zaledwie trzy tysiące. Za najbardziej popularne czteropokojowe mieszkania dla kilku studentów w Warszawie trzeba zapłacić już 4 tys. zł miesięcznie, we Wrocławiu - ponad 3 tys. zł. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)