Rosjanie liczą na Progress

Sobotnia katastrofa wahadłowca Columbia nie wstrzyma planowanego na niedzielę startu rosyjskiego bezzałogowego statku towarowego Progress M-47 - zapowiadają przedstawiciele Rosyjskiej Agencji Kosmicznej (Rosawiakosmos).

Progress, lecący na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) ma wystartować o godzinie 14.00 czasu warszawskiego z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Statek zabierze żywność, paliwo i sprzęt dla ISS, na której przebywa obecnie szósta ekspedycja. W jej skład wchodzą Amerykanie - Kenneth Browerson i Donald Pettit oraz rosyjski kosmonauta Nikołaj Budarin.

Rosyjscy eksperci są zdania, że jeśli przyczyną katastrofy Columbii okaże się zużycie konstrukcji lub usterka, która może wystąpić także w innych wahadłowcach, to Stany Zjednoczone zamrożą swój program lotów załogowych na kilka lat i Rosja stanie się wtedy jedynym krajem zdolnym do wożenia ludzi i sprzętu na ISS.

Obecnie statki Sojuz dostarczają na ISS rosyjskie załogi na krótkie pobyty; służą też na stacji jako kapsuły ratunkowe. Dowożenie i wymiana stałych załóg było zadaniem amerykańskich wahadłowców. 1 marca przebywająca na ISS szósta ekspedycja miała wrócić na Ziemię i zostać zastąpiona przez siódmą. Na ISS polecieć miało na amerykańskim promie Atlantis dwóch rosyjskich kosmonautów, Jurij Malenczenko i Aleksandr Kaleri, oraz Amerykanin Edward Lu.

Rosjanie zapewniają, że nawet gdyby siódma ekspedycja została wstrzymana, to mają pełne środki techniczne, by sprowadzić uczestników szóstej misji na Ziemię i cały czas są w stanie wysłać im kapsuły ratunkowe.

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, zwana również "Alfą", uważana jest za największe przedsięwzięcie kosmiczne w dziejach ludzkości. W pracach nad projektem biorą udział naukowcy z 16 krajów (główna rola przypada Stanom Zjednoczonym i Rosji), zaś kosmonauci przebywają na pokładzie stacji od 2000 roku.

Amerykański wahadłowiec Columbia z siedmiorgiem astronautów na pokładzie rozpadł się w sobotę po południu czasu polskiego na krótko przed planowanym lądowaniem w centrum Kennedy'ego na Florydzie. Przyczyny tragedii nie są na razie znane.(ck)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)