Rosja wzywa brytyjską ambasador na dywanik. Chodzi o słowa Johnsona
Brytyjska ambasador Deborah Bronnert została wezwana do rosyjskiego MSZ. Spotkanie, jak relacjonują prokremlowskie media, ma związek z "chamskimi wypowiedziami" Borisa Johnsona. To pokłosie słów szefa brytyjskiego rządu o "toksycznej męskości" Władimira Putina.
30.06.2022 | aktual.: 30.06.2022 21:04
Uwaga! Wiele informacji traktujących o rzekomych atakach i agresji ze strony ukraińskiej oraz przebiegu wojny, które podają rosyjskie media i białoruskie media państwowe, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Jak przekazało rosyjskie MSZ, brytyjska ambasador Deborah Bronnert została wezwana do resortu "w związku z oświadczeniami przywódców jej kraju przeciwko Rosji i Władimirowi Putinowi".
Rosja wręczyła również dyplomatce "memorandum, w którym mowa o niedopuszczalności ofensywnej retoryki". "W przyzwoitym społeczeństwie zwyczajowo za takie wypowiedzi przeprasza się" - czytamy w komunikacie resortu zarządzanego przez Siergieja Ławrowa.
Johnson mówił o Putinie. "Przykład toksycznej męskości"
Szef brytyjskiego rządu Boris Johnson w środę po szczycie państw G7 rozmawiał z niemiecką stacją telewizyjną ZDF. Jak podkreślił na antenie, rosyjski atak na Ukrainę jest "doskonałym przykładem toksycznej męskości".
- Gdyby Putin był kobietą, a oczywiście nią nie jest, nie sądzę, żeby rozpoczął tę szaloną inwazję pełną przemocy. Dlatego też bardzo ważne jest, żeby kobiety częściej zasiadały na najważniejszych stanowiskach - stwierdził Johnson.
Brytyjski premier w rozmowie z niemieckimi mediami podkreślił również, że Zachód musi wspierać Ukrainę, aby prezydent Wołodymyr Zełenski był "w najlepszej możliwej pozycji w negocjacjach z Rosją". Johnson przyznał jednak, że póki co wszystko wskazuje na to, że rozmowy te w najbliższym czasie się nie odbędą.
Zobacz też: Chiny uderzają w NATO. "Porzućcie mentalność z czasów zimnej wojny"