Rosja przestraszyła się konkurencji znad Morza Kaspijskiego
Rosja skrytykowała we wtorek kraje Unii Europejskiej za upoważnienie Komisji Europejskiej do negocjowania z Turkmenistanem i Azerbejdżanem traktatu o budowie infrastruktury, która ma umożliwić przesył gazu z regionu Morza Kaspijskiego do UE.
13.09.2011 | aktual.: 13.09.2011 17:58
Według MSZ Federacji Rosyjskiej decyzja ta najwyraźniej została podjęta bez uwzględnienia sytuacji prawnomiędzynarodowej i geopolitycznej w basenie Morza Kaspijskiego.
MSZ przypomniało też, że państwa "nadkaspijskiej piątki" uzgodniły, iż wszystkie podstawowe problemy związane z działalnością na Morzu Kaspijskim będą regulowały we własnym gronie.
"Zasadę tę sformułowano w politycznie obowiązującej deklaracji, podpisanej 16 października 2007 roku przez przywódców państw nadkaspijskich na zakończenie II Szczytu Kaspijskiego w Teheranie. Została ona potwierdzona we wspólnym oświadczeniu prezydentów, wydanym na zakończenie III Szczytu Kaspijskiego w Baku 18 listopada 2010 roku" - podkreśliło MSZ Rosji.
Poza Rosją, Turkmenistanem i Azerbejdżanem nad Morzem Kaspijskim leżą Kazachstan i Iran.
Rosyjskie MSZ zaznaczyło, że "plany ułożenia transkaspijskiego gazociągu przesyłowego w zamkniętym akwenie z podwyższoną aktywnością sejsmiczną i dużą tektoniką dna są właśnie takim problemem". "Skutki budowy i eksploatacji gazociągu transkaspijskiego, a tym bardziej dowolnej awarii z nim związanej, mogą objąć wszystkie państwa przybrzeżne, a nie tylko te, które magistrala ta połączy" - oznajmiło.
MSZ Rosji zauważyło, że projekt ten będzie dla Unii Europejskiej "pierwszym tego rodzaju doświadczeniem". "Jesteśmy zdumieni, że zamierza się je zdobywać właśnie na Morzu Kaspijskim, nad którego brzegami żaden z krajów UE nie leży" - wskazało.
MSZ ostrzegło, że próby ingerencji w sprawy kaspijskie z zewnątrz, tym bardziej w sprawy wrażliwe dla członków "nadkaspijskiej piątki", mogą poważnie skomplikować sytuację w regionie, negatywnie wpłynąć na toczące się pięciostronne negocjacje w sprawie nowego statusu prawnego Morza Kaspijskiego". "Decyzje dotyczące projektów o takiej skali powinny być podejmowane przy udziale wszystkich państw nadkaspijskich" - podkreśliło.
Rosyjskie MSZ wyraziło nadzieję, że "Unia Europejska z należytą uwagą odniesie się do stanowiska Rosji i innych krajów "nadkaspijskiej piątki" i powstrzyma się od działań, które nie zostały uzgodnione w odpowiednim formacie.
Mandatu na prowadzenie rozmów z dostawcami kaspijskiego gazu Komisji Europejskiej udzielili w poniedziałek ministrowie ds. europejskich na posiedzeniu w Brukseli. Transkaspijska rura, której budowy mają dotyczyć te negocjacje, byłaby częścią projektowanego gazociągu Nabucco. Magistrala ta ma zmniejszyć zależność Unii Europejskiej od gazu z Rosji.
Upoważnienie KE do rozmów z Azerbejdżanem i Turkmenistanem z zadowoleniem przyjął polski minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz, który brał udział w poniedziałkowym posiedzeniu. - Ten mandat jest kluczowy, ponieważ te kraje są konieczne, jeśli chcemy rozwinąć południowy korytarz dla dostaw gazu i ropy - powiedział na konferencji prasowej w przerwie spotkania w Brukseli. Dowgielewicz wyraził nadzieję, że negocjacje rozpoczną się jeszcze we wrześniu.
Wcześniej polska prezydencja nie wykluczyła, że temat kaspijskich dostaw znajdzie się w agendzie szczytu Partnerstwa Wschodniego pod koniec września w Warszawie. Jednym z krajów objętych tym programem jest Azerbejdżan.
Budowa Nabucco ma się rozpocząć w 2013 roku, a od 2017 roku rurociągiem tym powinien popłynąć gaz z rejonu Morza Kaspijskiego, przez Turcję, Rumunię i Bułgarię, do Europy Środkowej. Terminy realizacji tego przedsięwzięcia wielokrotnie przekładano. KE była oskarżana o nieskuteczność i bezradność, zwłaszcza w obliczu konkurencyjnego projektu South Stream, forsowanego przez rosyjski Gazprom.
Gazociągiem Nabucco początkowo miałoby płynąć ok. 10 mld metrów sześciennych surowca rocznie. W ciągu trzech-czterech lat jego przepustowość mogłaby wzrosnąć do ok. 30 mld metrów sześc. rocznie. Udziałowcami całego przedsięwzięcia jest w równych częściach sześć firm energetycznych: austriacka OMV, niemiecka RWE, węgierska MOL, rumuńska Transgaz, bułgarska BEH i turecka Botas.
W zeszłą środę Komisja Europejska przyjęła projekt polityki UE względem dostawców energii z krajów trzecich, który przewiduje stałe upoważnienie KE do rozmów z dostawcami w przypadku projektów o znaczeniu paneuropejskim, takich jak transkaspijski system gazociągów i Nabucco.
Obecnie jednym z największych dostawców energii dla UE jest Rosja. Dostarcza ona Unii Europejskiej jedną czwartą gazu. W deklaracji z II Szczytu Kaspijskiego z października 2007 roku, na którą powołuje się MSZ Rosji, zapisano, że Morze Kaspijskie powinno być wykorzystywane wyłącznie w celach pokojowych, a wszystkie problemy związane z akwenem powinny być rozwiązywane przez leżące nad nim państwa.
W dokumencie zaznaczono, że tylko państwa nadkaspijskie mają wyłączne prawa do zasobów akwenu. Jednocześnie wskazano, że kraje te są odpowiedzialne za ochronę środowiska morskiego w związku z wykorzystywaniem tych zasobów.
Ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin podczas szczytu w Teheranie wyraził ostry sprzeciw wobec planów budowy rurociągów gazowych i naftowych po dnie Morza Kaspijskiego bez zgody wszystkich pięciu leżących nad nim państw. Sprzeciw tłumaczył ewentualnymi szkodami dla środowiska.
Nieuregulowany status prawny Morza Kaspijskiego stanowi poważną przeszkodę w eksploatacji bogatych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego w regionie. Utrudnia m.in. budowę transkaspijskich rurociągów naftowych i gazowych, które stworzyłyby niezależne od Rosji drogi transportu nośników energii z Azji Środkowej przez Południowy Kaukaz i Turcję na rynki zachodnie.
Iran stoi na stanowisku, że Morze Kaspijskie powinno być podzielone "sprawiedliwie", czyli na pięć równych części. Pozostałe kraje się na to nie zgadzają. Azerbejdżan, Kazachstan i Turkmenistan uważają, że wielkość sektorów narodowych powinna być uzależniona od długości linii brzegowej.
Natomiast Rosja opowiada się za wytyczeniem 15-milowej strefy, która pozostawałaby w jurysdykcji każdego z państw nadbrzeżnych, i za wspólnym wykorzystaniem wód poza granicami takiej strefy.
Spór o podział Morza Kaspijskiego jest na rękę przede wszystkim Kremlowi, który walczy o utrzymanie kontroli nad dostawami i tranzytem surowców energetycznych z Azji Środkowej do Europy.
Problem pojawił się po rozpadzie ZSRR w 1991 roku. Wcześniej nad akwenem tym leżały tylko dwa państwa - ZSRR i Iran, a podział Morza Kaspijskiego regulowały dwa porozumienia: rosyjsko-perskie z 1921 roku i radziecko-irańskie z 1970 roku. Określały one jednak tylko kwestie połowów i żeglugi.
Pierwszy Szczyt Kaspijski, którego celem miało być m.in. uregulowanie tego problemu, odbył się w kwietniu 2002 roku w Aszchabadzie, stolicy Turkmenistanu. Przywódcom "piątki" nie udało się wtedy przyjąć konwencji określającej zasady podziału Morza Kaspijskiego między kraje przybrzeżne.
Rosja wystąpiła wówczas z inicjatywą, aby II Szczyt Kaspijski ograniczył się do przyjęcia deklaracji, która określi ogólne zasady wykorzystania akwenu akceptowane przez wszystkie strony. Tak też się stało.
Deklaracja z Teheranu dotyczy takich sfer, jak problemy bezpieczeństwa, rybołówstwo, budowa rurociągów, ochrona zasobów naturalnych i zagrożenia ekologiczne. Kwestie sporne, w tym sprawa delimitacji oraz działalności militarnej na Morzu Kaspijskim, zostały wyłączone z dokumentu i pozostawione do rozstrzygnięcia prezydentom.
Nie czekając na wynegocjowanie konwencji o statusie prawnym Morza Kaspijskiego, Rosja i Kazachstan porozumiały się w sprawie podziału północnej części akwenu. Później przyłączył się do nich Azerbejdżan. Delimitacja południowej części Morza Kaspijskiego pozostaje sprawą otwartą.
Z Moskwy Jerzy Malczyk