Rosja pójdzie w kierunku eskalacji? "Putin zachowuje się jak wściekłe zwierzę w narożniku"
Wojna w Ukrainie trwa od ponad trzech tygodni. - Władimir Putin sprowadził się do narożnika, tylko chyba nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Można powiedzieć, że do narożnika zagonione zostało wściekłe zwierzę, które zaczyna zachowywać się agresywniej niż do tej pory - tłumaczy w rozmowie z WP Daniel Szeligowski, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
19.03.2022 | aktual.: 19.03.2022 06:58
- NATO obecnie wychodzi z narożnika. Z kolei sprowadził się do niego sam Władimir Putin, który chyba nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Można powiedzieć, że do narożnika zagonione zostało wściekłe zwierzę, które zaczyna zachowywać się agresywniej niż do tej pory - tłumaczy w rozmowie z WP analityk Daniel Szeligowski, koordynator programu Europa Wschodnia w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
Jak wskazuje, "przez ostatnie lata europejscy przywódcy wielokrotnie dawali Władimirowi Putinowi 'marchewkę', czyli możliwość wycofania się z twarzą z wojny w Ukrainie". - Mieliśmy porozumienia mińskie w 2014 i 2015 roku. To wszystko odbywało się kosztem Ukrainy. Obecnie nie wyobrażam sobie kolejnej "marchewki". Wyjście z twarzą z tej sytuacji jest w tym momencie tylko jego problemem - podkreśla rozmówca WP.
- Tamte wydarzenia mają wpływ na sytuację w całej Europie. Mamy do czynienia z pewnym wyzwaniem, które Władimir Putin i cały świat autorytarny rzuca wolnemu światu. Jeżeli Ukraina, która chce być jego częścią upadnie, to upadną również fundamenty całego wolnego świata. Pokażemy, że nie jesteśmy w stanie o niego zawalczyć i zatroszczyć się o samych siebie - zaznacza politolog.
Polska "następna w kolejce"? "Może do tego dojść"
Co może grozić Polsce, gdyby Ukraina by tę wojnę przegrała? - Być może jesteśmy następni w kolejce. Do rosyjskich badań opinii społecznej trzeba podchodzić z dystansem, ale najnowsze analizy wskazują, że Rosjanie popierają agresję na Ukrainę. To nie jest tak, że Rosjanie są nieświadomi, czy żyją ciągle pod wpływem propagandy. Ten gen imperializmu ciągle tam jest i w tym momencie też się przejawia - mówi Szeligowski.
- Rosjanie dość wyraźnie zaznaczają również, że gdy Ukrainie padnie, to armia rosyjska nie powinna tam zostać, tylko walczyć dalej o odbudowanie strefy wpływów w Europie Środkowej. Tam Polska jest bezpośrednio wymieniana - dodaje.
My oczywiście nie byliśmy w granicach ZSRR, ale Moskwa miała wpływ na decyzje podejmowanie w Warszawie. Powrót do tej sytuacji marzy się wielu włodarzom na Kremlu, ale także wielu Rosjanom, którzy chcą odbudowy dawnej chluby Związku Sowieckiego. "Stalin był zły, ale kto inny dbał o wielkość ZSRR". Takie zdania usłyszymy dziś bardzo często w Rosji - wskazuje Szeligowski.
Jak dodaje, "Kijów powinien dostać każde wsparcie, jakiego tylko potrzebuje". - Skupiamy się na wsparciu militarnym i to jest kluczowe. W tym momencie najważniejsza jest chyba pomoc w obronie przeciwlotniczej, dlatego, że to jest pewien segment, w którym Rosja zdecydowanie ma przewagę militarną. Jak widzimy, na lądzie armia rosyjska nie rodzi sobie tak dobrze, jakby tego oczekiwał Władimir Putin. Trzeba zabezpieczyć przestrzeń powietrzną Ukrainy, należy stale wysyłać broń. Mamy decyzję Stanów Zjednoczonych ws. wysłania nowoczesnych dronów. To jest coś, co w tym momencie świetnie się sprawdza - wymienia ekspert.
Jego zdaniem "drugi filar wsparcia, o którym coraz głośniej trzeba mówić, to pomoc gospodarcza". - To nie jest tak, że tylko Rosjanie ponoszą koszty wojny w Ukrainie. Mamy do czynienia z ogromnymi zniszczeniami, ludzie przestają pracować, decydują się na wyjazd z kraju. Pogarsza się więc sytuacja finansowa Ukrainy. Jeżeli wojna będzie się przedłużać, będzie trwała kilka tygodni czy miesięcy, to ta pomoc będzie coraz ważniejsza - wskazuje.
Jak zaznacza analityk PISM, Ukraina powinna dostać polskie samoloty MiG-29. - Trzeba sobie odpowiedzieć tylko na pytanie, co chcemy tym osiągnąć, bo mam wrażenie, że wśród głosów z Ukrainy dostrzegalne jest pomieszanie kilku pojęć. To, co Ukraińcy chcą osiągnąć, nazywane jest "zakrytym niebem", czyli strefą zakazu lotów. Do tego potrzebna jest technologia umożliwiająca ochronę przed atakami rakietowymi. Samoloty MiG w tym nie pomogą - mówi rozmówca WP.
- Kwestia MiG-ów jest więc inną rzeczą, ale nadal ważną. I wydaje mi się, że prędzej czy później pewnie do tego przekazania dojdzie. Wszystko zależy od tego, jak uda się to rozegrać wewnątrz NATO. Ważne jest też to, żebyśmy nie wylali dziecka z kąpielą i nie wysyłali do Ukrainy broni, której ukraińskie wojsko nie będzie w stanie obsługiwać. Mówimy przede wszystkim o sprzęcie starszym, jeszcze z czasów sowieckich, do którego wojsko ukraińskie jest przyzwyczajone - wyjaśnia gość WP.
Misja pokojowa NATO realna? Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie
We wtorek wicepremier Jarosław Kaczyński zaapelował w Kijowie o przeprowadzenie "misji pokojowej NATO". - Dziś wydaje się to trochę na wyrost. Przynajmniej nie ma jeszcze woli politycznej wewnątrz Sojuszu. Ale to, co dziś jest kontrowersyjne, za tydzień lub dwa może nie tylko nie być kontrowersyjne, ale nawet konieczne. Obrazki z kolejnych zbrodni wojennych w Ukrainie będą trafiły do zachodnich mediów. To będzie miało wpływ na opinię publiczną, co przełoży się za presję wobec władz krajów UE i NATO. Za dwa tygodnie ja już nie będę taki pewien, że rządy te będą sprzeciwiały się wysyłaniu wojsk na Ukrainę - zaznacza Szeligowski.
Jak podkreśla, "do zakończenia wojny prawdopodobnie jest jeszcze daleko". - Rosjanie ani Ukraińcy nie ponieśli żadnej zdecydowanej porażki na froncie. Według doniesień amerykańskich 100 proc. rosyjskich wojsk, które miały wejść na Ukrainę, już tam weszły. Część z nich jest zniszczona, część zajmuje okupowaną część. Ale wiemy też, że nadciągają kolejne oddziały. Rosjanie ściągają wojska z Gruzji i Czeczenii. Są też doniesienia o werbunkach bojowników z Afryki i Bliskiego Wschodu - wskazuje analityk.
O kwestii ewentualnego zawieszenia broni dyskutuje się podczas kolejnych tur negocjacji. - Krótkie zawieszenie broni służyłoby obu stronom. Rosjanie potrzebują tego, aby się przegrupować, rozwiązać problemy logistyczne, dostarczyć paliwo i żywność. Widzimy tych rosyjskich żołnierzy, którzy kradną w supermarketach. To wskazuje na problem z rezerwami. Z kolei Ukraińcy potrzebują tego zawieszenia broni, aby ewakuować cywili - tłumaczy politolog.
Na co Zełenski nigdy nie powinien się zgodzić podczas negocjacji układu pokojowego? - Nie powinno być zgody na daleko idące ustępstwa dotyczące rozbrojenia kraju. To sprowokuje kolejny atak za miesiąc lub za rok. Mnie się wydaje, że Zełenski od początku swojej prezydentury jest skłonny na różne ustępstwa wobec Rosji. Tylko to pole manewru nie jest tak duże, jak mogłoby się wydawać. Mamy silną ukraińską armię i społeczeństwo, które wywiera na niego presję. Zełenski musi ich słuchać. Po coś został tym liderem wolnego świata - mówi ekspert.
Jak przyznaje, wojna w Ukrainie jest też naszą wojną, bo od niej zależy przyszłość Europy Wschodniej. - W tym momencie nie mówimy o żadnej deeskalacji na Ukrainie. Mówimy o tym, że Rosja ma w Ukrainie sromotnie przegrać - podsumowuje gość Wirtualnej Polski.