Rosja oskarża NATO ws. Europy Wschodniej: kiedy to się skończy?
Po raz pierwszy od końca drugiej wojny światowej widzimy niemieckich żołnierzy u swoich granic - powiedział wiceszef rosyjskiej dyplomacji Aleksiej Miszkow. Zauważył też, że NATO nie poinformowało Moskwy o dalszych swoich planach, m.in. w Polsce i krajach bałtyckich.
09.02.2017 | aktual.: 09.02.2017 14:01
- Moskwa bacznie obserwuje rozwój sytuacji i dopilnuje, by jej własne bezpieczeństwo było zapewnione - zaznaczył Mieszkow w rozmowie z RIA-Nowosti. Podkreślił też, że rozmieszczenie sił i sprzętu wojskowego NATO w państwach Europy Wschodniej to dla Rosji zagrożenie.
- A kto powiedział, że na tym się skończy? Nie mamy takich informacji - stwierdził wiceszef MSZ Rosji.
Kilka godzin wcześniej dyrektor departamentu w MSZ Rosji Aleksandr Bocan-Charczenko mówił z kolei w wywiadzie dla agencji Interfax, że Rumunia stała się zagrożeniem po tym, jak na jej terenie rozmieszczono elementy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej.
Władze Rumunii "przekształciły kraj w forpocztę" i ich stanowisko jest "jawnym zagrożeniem" dla Rosji - oświadczył dyplomata.
Żołnierze już w bazach
Decyzja o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO zapadła w ubiegłym roku na szczycie Sojuszu w Warszawie. Postanowiono wówczas, że na terenie Polski i trzech państw bałtyckich rozmieszczone zostaną cztery grupy batalionowe. Żołnierze właśnie dotarli do większości swoich nowych baz, co jest prawdopodobnie przyczyną tych ostrych wystąpień ze strony MSZ Rosji.
Każda grupa ma tzw. państwo ramowe, czyli odpowiedzialne za wystawienie większości sił i dowodzenie całością: w Polsce - USA, na Litwie - Niemcy, na Łotwie - Kanada, w Estonii - Wielka Brytania.