Rosja negocjuje z Iranem umowę zbrojeniową wartą fortunę. Co na to USA?
• Rosja i Iran negocjują umowę zbrojeniową wartą ok. 10 mld dol.
• Moskwa miałaby dostarczyć Teheranowi szeroki wachlarz uzbrojenia
• W grę wchodziłyby zestawy artylerii, czołgi T-90, samoloty bojowe i śmigłowce
• Amerykanie deklarują, że będą blokowali takie zakupy Iranu
• Dzięki postanowieniom umowy nuklearnej będą mogli to robić do jesieni 2020 roku
O rozmowach pomiędzy Rosją a Iranem w poniedziałek poinformował Wiktor Ozerow, przewodniczący rady bezpieczeństwa przy izbie wyższej parlamentu. Polityk przyznał, że potencjalna umowa, opiewająca na ok. 10 mld dol., była obiektem rozmów podczas weekendowej wizyty rosyjskich parlamentarzystów w Teheranie. - Kwota umowy nie zostanie zrealizowana w ciągu jednego roku. To zajmie więcej czasu - mówił Ozerow agencji TASS, dając do zrozumienia, że kontrakty i zakres dostarczonego sprzętu są naprawdę pokaźne
Zarówno Chiny, jaki i Rosja, są w grupie światowych potęg, które podpisały umowę nuklearną z Iranem. Jednak w przeciwieństwie do reszty zachodnich państw, tylko Pekin i Moskwa tak ochoczo biorą się za nawiązywanie militarnych kontaktów z Teheranem.
Po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA całe porozumienie z Iranem jest zresztą zagrożone, bowiem prezydent-elekt w czasie kampanii nazywał je "katastrofą" i zapowiadał, że je zerwie. Z ostatnich komunikatów Kremla wynika, że Rosja wciąż popiera umowę.
Falstart Rosji?
Z pozoru może się wydawać, że negocjacje pomiędzy Teheranem a Moskwą są dalece przedwczesne. Z planu zawartego w umowie nuklearnej z Iranem wynika, że sankcje na kontrakty zbrojeniowe dla Iranu zostaną zniesione dopiero w październiku 2020 roku. Do tego czasu wszelkie ofensywne systemy, pozyskiwane z zagranicznych źródeł przez Iran, muszą zdobyć zatwierdzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, która ma prawo wetować tego typu umowy.
Dlatego trudno sobie wyobrazić dwie rzeczy. Po pierwsze, aby anonsowany przez Rosjan zestaw w całości mieścił się w kategoriach broni defensywnej, a pod drugie, by RB ONZ nie podważyła tej inicjatywy.
Pierwsi w wyścigu
Kremlowscy politycy nie są głupi i doskonale zdają sobie sprawę z tych ograniczeń. Ambasador Rosji w Iranie, Lewan Dżagarjan, potwierdził na łamach "Teheran Times", że Rosja nie zamierza omijać postanowień umowy nuklearnej i będzie współpracować w tej materii tylko w "dozwolonej przestrzeni". Z kolei Ozerow zapowiedział, że jeśli Rosja nie zyska aprobaty ONZ, powróci do tematu za cztery lata, gdy prawne ograniczenia po prostu wygasną.
Nie dziwi fakt, że Moskwa już teraz chce zabezpieczyć lukratywne kontrakty, które w kolejnych latach będzie oferował kontrahentom Teheran. Przykłady ze stycznia tego roku pokazują, że kraje i firmy, które z miejsca są gotowe do wejścia na perski rynek, mogą na nim najwięcej ugrać. Tak działo się, gdy na początku tego roku zniesiono sankcje gospodarcze.
W świetle wcześniejszych zapowiedzi Trumpa istnieje także potencjalne ryzyko zerwania irańskiej umowy nuklearnej. Nie jest więc wykluczone, że Moskwa nie będzie wcale musiała czekać długie cztery lata na realizację kontraktów. Dlatego tym bardziej nie dziwi fakt, że Rosja już teraz czyni wstępne ustalenia.
Czego chce i czego (na razie) nie dostanie Iran?
Wiadomo, że Teheran poszukuje dostawcy czołgu podstawowego. Rosyjski producent Uralvagonzavod jeszcze w lutym proponował, że po wygaśnięciu wojskowych sankcji może dostarczyć Iranowi czołgi T-90. Elementem kontraktu byłaby także produkcja na miejscu w ramach wykupionej licencji.
Wiadomo, że na stole jest także umowa odnośnie dostarczenia nieokreślonej liczby myśliwców wielozadaniowych Su-30SM. O rozmowach na ten temat mówił jeszcze w sierpniu minister obrony Iranu.
Na liście życzeń Teheranu znajdują się też manewrujące pociski przeciwokrętowe P-800 Oniks do pary z bateriami systemu obrony wybrzeża Bastion. Persowie chcieliby kupić także najnowszy rosyjski system rakietowy ziemia-powietrze S-400 Triumf.
Prawie wszystkie te negocjacje i listy życzeń, które wracają teraz w ramach szerszego 10-miliardowego pakietu, niemal na pewno okażą się bezowocne w krótkim terminie. Amerykanie wielokrotnie dali do zrozumienia, że w ramach Rady Bezpieczeństwa ONZ, będą blokowali wszelkie możliwe kontrakty zbrojeniowe na linii Rosja-Iran. Wiosną tego roku amerykański podsekretarz stanu mówił wprost, że Iran nie ma najmniejszych szans na zakup nowych myśliwców.
Świetlana przyszłość Rosji
Kontrakty w branży zbrojeniowej pomiędzy Iranem a Rosją nie byłyby żadną nowością. Wręcz przeciwnie, na przełomie wieków Iran był czwartym największym eksporterem rosyjskiej broni, po Chinach, Indiach i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Teheran ma w swoich arsenałach rosyjskie rakiety przeciwpancerne, pojazdy opancerzone, artylerię oraz czołgi. Dwa miesiące temu Rosja zakończyła też wypełnianie kontraktu na dostarczenie nieustalonej liczby antyrakiet S-300PMU-2 (system balistyczny obrony przeciwpowietrznej, jako broń defensywna, jest wyłączony z sankcji). Umowa była datowana jeszcze na 2010 roku, ale w wyniku nacisku państw zachodnich jej egzekucja była wielokrotnie przekładana. Dopiero podpisanie porozumienia nuklearnego odmroziło wcześniejsze ustalenia.
W obecnym układzie jest tylko kwestią czasu, gdy Rosja zacznie znowu dostarczać uzbrojenie Iranowi. Stany Zjednoczone mogą blokować te inicjatywy przez najbliższe cztery lata, ale nie będą miały podstaw, by wydłużyć ten okres. Teheran zna moskiewskie uzbrojenie, wie jak negocjować z Rosją i ceni sobie współpracę handlową z tym krajem. Zresztą w grę wchodzi nie tylko gospodarcza kooperacja, bo oba kraje są zaangażowane po tej samej stronie syryjskiej wojny.