Rosja napadła na Ukrainę. "To dopiero pierwsza faza ataku, czekają nas kolejne"
- To, co obecnie obserwujemy, jest zdecydowanie pierwszą fazą działań Federacji Rosyjskiej na terenie Ukrainy. Putin będzie chciał ją całkowicie unieruchomić politycznie i militarnie. A jego głównym celem jest przejęcie władzy na całym terytorium ukraińskiego państwa, przy wykorzystaniu rosyjskiej armii - mówi Wirtualnej Polsce Bogusław Pacek, generał dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku, dyrektor Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego.
- Pierwsza faza inwazji oznacza przede wszystkim uderzenie w obronę powietrzną ukraińskiej armii, po to by ją zneutralizować i dać przewagę rosyjskiemu lotnictwu. Po drugie, Rosjanie będą likwidować zdolności bojowe wojsk ukraińskich, po to, by nie mogły one odpowiadać ogniem w kierunku armii Putina. Po trzecie zostały zaatakowane lotniska, zarówno wojskowe jak i cywilne - mówi Wirtualnej Polsce gen. Bogusław Pacek.
- Niektóre z lotnisk, znajdują się na Zachodzie Ukrainy, niedaleko granicy z Polską. Prawdopodobnie są one celem ataku Rosjan, bowiem wcześniej przemieszczono tam ukraińskie siły powietrzne w trosce o to, żeby nie zostały zniszczone. Likwidowane są również cywilne lotniska, po to żeby unieruchomić i zamrozić działanie państwa. Tak zaatakowana Ukraina ma zostać sparaliżowana i nie będzie miała możliwości przeciwdziałania rosyjskiej agresji - ocenia gen. Pacek.
W nocy z środy na czwartek Władimir Putin wywołał wojnę z Ukrainą. - Okoliczności wymagają od Rosji zdecydowanych działań. (...) Jesteśmy gotowi na wszystko - stwierdził Putin. Wezwał ukraińskich żołnierzy do natychmiastowego złożenia broni i powrotu do domów.
Na terenie całej Ukrainy wprowadzono stan wojenny. Informacje o wybuchach wskutek ataków Rosji dochodzą z kolejnych miast.
- Eksplozje było słychać w wielu miastach Ukrainy. Rosja przeprowadziła ataki artyleryjskie na infrastrukturę i straż graniczną - informuje prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Media zagraniczne donoszą że wybuchy słychać było również w Odessie, Kramatorsku, Mariupolu i Mikołajowie.
Rosyjski atak rozpoczęła się jeszcze w środę wieczorem od cybernetycznego szturmu na ukraińską sieć i infrastrukturę do niej podpiętą. Nad ranem prowadzono ostrzał przy pomocy różnego rodzaju rakiet dalekiego zasięgu. Ich celem były kluczowe obiekty związane z władzami, strukturą dowodzenia wojska, magazyny broni i strategiczne bazy wojskowe, takie jak lotniska.
W kolejnych godzinach przeprowadzono zmasowany ostrzał artyleryjski i szturm rosyjskiego lotnictwa na pozycje w Ukrainie.
"Putin będzie dążył do realizacji tego celu za wszelką cenę"
- Drugą fazą będzie dążenie do przejęcia władzy na Ukrainie przez Putina. Dziś jeszcze trudno ocenić w jaki sposób to się stanie. Zarówno przedstawiciele władz w Kijowie, ale także merowie w poszczególnych obwodach, nie siedzą obecnie w biurach, a przeszli do swoich ukrytych, tajnych stanowisk dowodzenia. Mają tam łączność, możliwość kierowania, wydawania decyzji, zarządzania kryzysem. Nie sądzę, żeby przejęcie władzy przez Rosjan na Ukrainie miało miejsce szybko, ale Putin będzie dążył do realizacji tego celu za wszelką cenę - ocenia w rozmowie z WP gen. Bogusław Pacek.
Pytany o scenariusz krwawej, lądowej wojny w drugiej fazie, nie wyklucza, że w następnych dniach możemy być jej świadkami.
Wojna w Ukrainie. "Krwawy scenariusz"
- Putinowski cel eliminacji ukraińskiej armii już trwa. Zaatakowane zostały lotniska i obiekty wojskowe. To bezpośrednie uderzenie w siły zbrojne Ukrainy. Próbowałem się dzisiaj kontaktować z wojskowymi na Ukrainie, ale mają unieruchomione telefony. Podejrzewam, że to dlatego, aby nie być namierzonymi przez rosyjskie służby. Rosjanie nie atakują wprost cywilnych terenów. Co nie oznacza, że nie będzie ofiar wśród cywilów. Już mamy pierwsze doniesienia o zabitych i rannych, a możemy spodziewać się kolejnych ofiar wokół lotnisk - mówi nam generał.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Rosjanie apelują do wojsk ukraińskich, żeby nie walczyły z nimi, żeby nie było rozlewu krwi. To element Putinowskiej wojennej, propagandy. To nie jest zbrojna interwencja przy użyciu miękkich środków. Ona odbywa się nadal przy zastosowaniu elementów hybrydowych. Walki już trwają i będą z każdą godziną się nasilały. Przede wszystkim na Donbasie, ale także w innych rejonach Ukrainy, do których skierowane są rosyjskie wojska - mówi gen. Bogusław Pacek.
Jak poinformowało ukraińskie MSW, granica państwowa Ukrainy została zaatakowana przez wojska rosyjskie również z terenu Białorusi. Zachodni politycy uważali, że to właśnie m.in. z Białorusi Rosjanie przygotowywali się do przeprowadzenia inwazji na Ukrainę.
"Zaskoczeniem może być sposób, w jaki Putin postanowił zaatakować Ukrainę"
- Wejście wojsk rosyjskich z terytorium Białorusi oznacza, że reżim Aleksandra Łukaszenki ponosi taką samą odpowiedzialność jak Putin, za to co się dzieje na Ukrainie. Białoruś, która jest silnie związana z Rosją, w tym konflikcie uczestniczy. Co do Łukaszenki chyba nikt nie miał złudzeń, że postąpi inaczej. Zaskoczeniem może być sposób, w jaki Putin postanowił zaatakować Ukrainę. Wydawało się, że jeśli będzie inwazja, to w sposób bardziej "miękki". A Putin zdecydował się na totalne podporządkowanie sobie Ukrainy i pokonanie tamtejszej armii. Jednocześnie zdecydował się na konflikt polityczny z Zachodem - uważa gen. Bogusław Pacek.
Jego zdaniem, straszenie w Rosji Zachodem, ma trafić do mieszkańców Rosji.
- Po agresji na Ukrainę, rosyjskie propagandowe media zaczęły straszyć atakami NATO z terytorium Polski. To uprawianie wojennej retoryki, która ma uzasadnić działania Putina. Potwierdza to, że jest on politykiem nieobliczalnym i zaskakującym. Możemy się spodziewać dalszej eskalacji agresji Rosji na Ukrainie. Żeby nie objęła ona innych państw, odpowiedź Zachodu musi być stanowcza - ocenia nasz rozmówca.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski