"Rosja ma kłopot ze swoją odpowiedzialnością za wojnę"
- Kontrowersyjny rosyjski film o Pakcie Ribbentrop-Mołotow pokazuje, że Rosja ma nadal kłopot ze swoją historią i odpowiedzialnością za drugą wojnę światową - uważa marszałek sejmu Bronisław Komorowski. Gość "Sygnałów Dnia" podkreślił, że faktów historycznych - tego, że Polska była ofiarą hitlerowskich Niemiec i stalinowskiej Rosji - nic nie zmieni.
26.08.2009 | aktual.: 26.08.2009 08:34
Film publicystyczno-dokumentalny oraz broszury o Pakcie przedstawiają tezę, że "istnieje przypuszczenie", iż Polska w 1934 roku wraz z porozumieniem o nieagresji podpisała z Niemcami tajny protokół "skierowany przeciwko Związkowi Radzieckiemu".
Według marszałka sejmu, ważnym krokiem w polsko-rosyjskich relacjach jest fakt, że premier Władimir Putin przybędzie 1 września na Westerplatte, by wziąć udział w obchodach 70. rocznicy wybuchu wojny. Gość Radiowej Jedynki zaznaczył, że dotąd Rosja zawsze twierdziła, iż wojna rozpoczęła się w 1941 roku. - Pokazuje to, że stronie polskiej udało się odkształcić świadomość i wiedzę Rosji w tej jednej dziedzinie - mówił marszałek sejmu.
Bronisław Komorowski zaznaczył, że obecność na Westerplatte premiera Putina i kanclerz Angeli Merkel - przedstawicieli dwóch państw, które muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za tamte wydarzenia, jest niezwykle ważna. Marszałek sejmu dodał, że nie jest rozczarowany, iż na obchody nie przybędą najwyżsi przedstawiciele amerykańskiej demokracji. Jak wyjaśnił, każdy kraj ma swoją wersję historii. Dla Waszyngtonu wojna rozpoczęła się atakiem na Pearl Harbor.
Gość "Sygnałów Dnia" odniósł się także do wspólnego oświadczenia polskich i niemieckich biskupów. Arcybiskupi Józef Michalik i Robert Zollitsch z okazji 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej, w którym napisali, że "wszystkim nam potrzebne jest patrzenie w przyszłość, ku której chcemy zmierzać, nie zapominając historycznej prawdy we wszystkich jej aspektach". Według Komorowskiego gest ten jest kontynuacją dialogu rozpoczętego w 1965 roku. Jak dodał, głos Kościoła w kwestii obopólnych kontaktów może dotrzeć dalej, niż głos polityków.