Rosja kontra Zachód
Mija drugi tydzień konfliktu Rosja–Gruzja. Choć porozumienie pokojowe było gotowe po tygodniu, szef dyplomacji Rosji Siergiej Ławrow mówi o pozostawieniu w Gruzji wojsk tak długo, jak trzeba.
21.08.2008 09:07
Obserwatorzy gubią się w sprzecznych doniesieniach. Z jednej strony Dmitrij Miedwiediew deklaruje wycofanie armii, z drugiej rząd gruziński twierdzi, że oznak tego nie widzi. Politycy wzywają do pokoju, władze Osetii odmawiają przyjęcia międzynarodowych obserwatorów. Słowem: Gruzja wrze.
Najtrudniej dziś o odpowiedź, kto zaczął. Świat podzielił się na dwa obozy. Pierwszy wierzy w winę Rosji, a co za tym idzie – w wersję wydarzeń: prowokacja w Osetii Południowej (wjazd czołgów rosyjskiego „konwoju humanitarnego”) zmusiła prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego do reakcji i użycia artylerii w zbuntowanej republice.
Drugi obóz gani Gruzję. Uważa, że butny Saakaszwili skorzystał z faktu, że 8 sierpnia uwaga świata skupiła się na otwarciu igrzysk, i chciał siłą przyłączyć Osetię. To sprowokowało Rosję. Prawda jest taka, że konflikt zaczął się długo przed 8 sierpnia. Problem z Abchazją i Osetią Południową ciągnie się od lat 90. Saakaszwili od objęcia władzy w 2003 roku próbował rozwiązać go pokojowo. Abchazji zaproponował autonomię, a antyrosyjski prezydent republiki Siergiej Bagapsz rozważał nawet zgodę. Rosja wstrzymała wtedy import abchaskich mandarynek – głównego źródła dochodu – i Bagapsz zaczął mówić językiem Kremla. Podobnie jest z Osetią. Jej prezydent Eduard Kokojty to pomocnik deputowanego Dumy. Niemal od ręki wydawał Osetyjczykom (lud irański) rosyjskie paszporty. Saakaszwili chciał podzielić separatystów: wspierał Osetyjczyków progruzińskich z Dmitrijem Sanakojewem na czele. Gdy 4 lipca ktoś próbował go zabić – zaczęło się. Prorosyjscy Osetyjczycy chwycili za broń. Całe lato trwały potyczki – aż do 8 sierpnia.
Ci, którzy wierzą w winę Rosji, podkreślają: niepokój to jej sposób na utrzymanie wpływów. Gruzja, sojusznik Zachodu, stara się wejść do NATO. Dogadanie się z separatystami to warunek akcesu.
Ci, którzy wierzą w „blitzkrieg Saakaszwilego”, przypominają wypowiedź Angeli Merkel (patrz obok). Czy wojna przyspieszy cel Tbilisi – o tym członkowie sojuszu mają zadecydować w grudniu. Już bogatsi o wiedzę, do czego w obronie strefy wpływów zdolna jest Rosja.
Joanna Woźniczko-Czeczott