PolskaRosja chce wpływów jak ZSRR

Rosja chce wpływów jak ZSRR

Zmiana rządu w Polsce jest rozpatrywana jako szansa na doprowadzenie do jeszcze większego rozłamu w Unii Europejskiej i do osłabienia pozycji Polski w Unii. I nie dlatego, że Rosjanie, a nawet władza rosyjska nastrojona jest szczególnie antypolsko. Jest to fragment - i to wiele szerszej operacji - polegającej na tym, ażeby odzyskać dawne wpływy na całej strefie wpływów - powiedział prof. Jerzy Pomianowski - redaktor naczelny "Nowej Polszy", gość "Salonu Politycznego" Trójki.

14.11.2005 | aktual.: 14.11.2005 14:10

Jolanta Pieńkowska: Od dziś Moskwa wstrzymuje eksport naszej żywności. Czy rzeczywiście chodzi o łamanie naszych przepisów sanitarnych jak mówią to Rosjanie, czy o coś zupełnie innego?

Jerzy Pomianowski: Nie sądzę, ażeby chodziło tu o sprawy sanitarne i o eksport naszej marchewki i cielęciny. Myślę, że powód jest polityczny i nie trzeba tej sprawy zamydlać. Należy z Rosjanami mówić szczerze i otwarcie. Oni sobie szczerość cenią. Powodem politycznym - jak sądzę - jest stworzenie zagrożenia dla rządu premiera Marcinkiewicza i - jakby to rzec - wykazanie mu, że jeśli spróbuje wykonać to co PiS obiecał - mianowicie doprowadzić do dywersyfikacji surowców strategicznych: ropy i gazu - to straci wtedy swoją chwiejną większość sejmową jaka go teraz podtrzymuje. Stronnictwa rolnicze, takie jak Samoobrona i PSL, a doliczmy do tego także naszych drogich patriotów z Ligi Polskich Rodzin - nie będą, jak myślę, tolerowały wypełnienia tych obietnic i będą bardziej dbały o zyski z handlu wieprzowiną z Rosją niż o interes narodowy.

Czyli to co robią w tej chwili Rosjanie to jest taki straszak na polski rząd?

- Sądzę, że tak. Jest to także testowanie jego zdolności do rozmów na przyzwoitym, godnym równoprawnych partnerów poziomie. Sądzę, że zmiana rządu dla dyplomacji rosyjskiej, zmiana rządu w Polsce jest rozpatrywana jako szansa na doprowadzenie do jeszcze większego rozłamu w Unii Europejskiej i do osłabienia pozycji Polski w Unii. I nie dlatego, że Rosjanie, a nawet władza rosyjska nastrojona jest szczególnie antypolsko. Jest to fragment - i to wiele szerszej operacji - polegającej na tym, ażeby odzyskać nie tylko wpływ na dawne republiki sowieckie, wpływ na obszar dawnego związku, ale także odzyskać dawne wpływy na całej strefie wpływów. Strefie, która rozciągała się nie tylko do Odry, jej granica była na Łabie. I dobrze byłoby, ażeby nasi przyjaciele z Unii - Niemcy - przypomnieli sobie, że granica strefy sowieckich wpływów przebiegała samym środkiem ich kraju.

Panie profesorze - a czy to dobrze w tej sytuacji, że z pierwszą wizytą zagraniczną nowy minister spraw zagranicznych jedzie do Moskwy?

- Ja bardzo cenię i poważam pana Mellera. Sądzę, że minister Meller ma pewien szczególny dar - mianowicie zna równie dobrze wschód jak i zachód. Był ostatnio ambasadorem w Moskwie przez dobre 4 lata, ale przedtem był w Paryżu. Jest przy tym wysoko ceniony - nie tylko jako znawca dziejów rewolucji francuskiej i wybitny krytyk sztuki. Ale także jako człowiek świetnie zorientowany we wzajemnych stosunkach państw zachodnich należących do Unii. Myślę, że z Rosjanami, z władzą rosyjską nie należy rozmawiać w cztery oczy. O wiele lepiej jest mówić z nimi w towarzystwie naszych sojuszników z Unii Europejskiej i z NATO.

Czyli nie Moskwa, a Bruksela powinna być pierwszym celem wizyty?

- No, sytuacja jest tak zaogniona - mówię o stosunkach Polski z Rosją i Rosji z Polską, że ta wizyta jest usprawiedliwiona, ale oczywiście można łatwo przewidzieć, że powinna być tylko początkiem dłuższych rokowań i w tych rokowaniach Polska nie powinna występować już samotnie. Możemy i powinniśmy o to postarać się. I tu bardzo się obawiam, że nie pomoże ani ministrowi Mellerowi ani rządowi premiera Marcinkiewicza ta koalicja, na której dzisiaj się opiera.

Jej członkowie - te stronnictwa, które raptem ten rząd poparły - nie mają zbyt dobrego mniemania o Unii Europejskiej. Nie stanowią także pomostu osobowego, nie mają odpowiednich przedstawicieli, którzy by mogli ich własne stosunki z ich kolegami - nawet wyznającymi te same pryncypia w Unii Europejskiej - nawiązać. Nie wyobrażam sobie, żeby pan Andrzej Lepper mógł być odpowiednim pomocnikiem do rozmów z rządami europejskimi. I jego obecność w tej koalicji na pewno stanowi - co tutaj dużo gadać - przeszkodę dla ustanowienia solidarności z innymi krajami zachodu. Solidarności takiej, jaka Polsce jest konieczna dla dobrych stosunków ze wschodem.

Panie profesorze, a czym może się zakończyć wizyta Stefana Mellera w Moskwie i spotkanie z Siergiejem Ławrowem?

- Przy jego doświadczeniu i ogromnej kulturze myślę, że zakończy się jakimś otwarciem na dalszy ciąg tych rozmów. Nie sądzę, ażeby mogła skończyć się jakimiś definitywnymi decyzjami, które by nasze stosunki poprawiły. Jednakże zarówno nasz minister jak i poważni polscy politycy chyba zdają sobie sprawę, że na wschodzie mamy do czynienia nie z jednym podmiotem politycznym. Nie tylko z Rosją. Mamy tam co najmniej dwa wielkie podmioty - Rosję i Ukrainę, która jest naszym sojusznikiem. I niechaj przypomną sobie to co było ustanowione wtedy kiedy rządy poprzednie trzeciej Rzeczpospolitej ustanawiały te niezbędne dla polskiej niepodległości i dla bezpieczeństwa polskiego stosunki z Ukrainą, która stanęła na niepodległe nogi.

Przeczytaj cały wywiad

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)