Roman Giertych: zawiadomię o popełnieniu przestępstwa przez funkcjonariuszy ABW
Przedłożę projekt uchwały komisji w sprawie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez funkcjonariuszy ABW. Dość sytuacji, w której ktoś wykorzystuje urzędy czy instytucje państwowe do swoich prywatnych celów - powiedział lider LPR i wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Śledczej ds. PKN Orlen Roman Giertych w audycji "Sygnały Dnia".
18.08.2005 | aktual.: 18.08.2005 11:47
Sygnały Dnia:Czy jest prawdą, że by dostać się na listę kandydatów do Sejmu Senatu, trzeba było zdać specjalny egzamin, test, a nawet, niektórzy mówili, wpłacić jakieś pieniądze?
Roman Giertych: Nie, to nie jest prawdą jeżeli chodzi o Ligę Polskich Rodzin. A jeżeli chodzi o inne ugrupowania to nie wiem. Natomiast myśmy testów nie robili, natomiast w większości nasi kandydaci to są osoby, które już dały się poznać w ciągu ostatnich czterech lat jako czynni działacze terenowi.
Sygnały Dnia: Kandydaci muszą podpisywać weksle opiewające na sumę 334 tysięcy złotych, kandydaci Ligi Polskich Rodzin.
Roman Giertych: Ale to nieprawda jest. To jest informacja podana przez Gazetę Wyborczą, którą chyba już siedemnasty raz prostuję i twierdzę, że to jest nieprawda. Pomiędzy Ligą Polskich Rodzin a kandydatami nie było żadnego stosunku prawnego, który wymagałby podpisywania weksla.
Sygnały Dnia: Utrzymywanie biur w każdym powiecie, zatrudnianie wskazanego człowieka z pensją pięciu tysięcy. Wpłacanie po tysiąc złotych miesięcznie na Akademię Orła. Co z tego jest prawdą?
Roman Giertych: Prawdą jest to, że Liga Polskich Rodzin jest zainteresowana w tym, aby kandydaci posiadali biura poselskie w każdym powiecie. Będziemy starali się po wyborach (i to jest jedna z naszych obietnic wyborczych), żeby w każdym powiecie było biuro poselskie posłów Ligi Polskich Rodzin. I do tego kandydaci nasi zobowiązują się, że w przypadku, gdy wejdą do Sejmu, będą razem z innymi posłami z tego okręgu utrzymywali biura poselskie w każdym powiecie. To ma związek z potrzebą rozwoju struktur organizacyjnych no i z potrzebami ludzi, żeby było bliżej do ewentualnego wnoszenia skarg czy kontaktu z posłem.
Sygnały Dnia: To biuro będzie utrzymywane z diet, czy to biuro będzie utrzymywane ze składek Ligi Polskich Rodzin, czy to biuro będzie utrzymywane przez człowieka, który będzie dochody miał...
Roman Giertych: Pani redaktor się nie orientuje. Każdy poseł ma określoną kwotę na utrzymywanie biura poselskiego...
Sygnały Dnia: Na utrzymanie biura poselskiego, tak.
Roman Giertych: I chodzi o to, żeby ta kwota była racjonalnie wykorzystana. To samo dotyczy pracowników.
Sygnały Dnia: Ale jeżeli będzie tak dużo tych biur poselskich w każdym powiecie, to może tych pieniędzy nie starczyć, panie pośle.
Roman Giertych: No właśnie chcemy, aby tak to rozsądnie zagospodarować, aby starczyło. Każdy powiat ma prawo do tego, aby mieć biuro poselskie posła Ligi Polskich Rodzin.
Sygnały Dnia: A Akademia Orła?
Roman Giertych: Dla niektórych kandydatów to jest kwestia szkoleń. Myślę, że pani redaktor nie powinna tak się zaczytywać w Gazetę Wyborczą, bo to szkodzi.
Sygnały Dnia: Ja się nie zaczytuję w Gazetę Wyborczą, ja się zaczytuję w informacje oraz rozmawiam z kandydatami na posłów Ligi Polskich Rodzin, którzy o tym informują, że szkolą się.
Roman Giertych: Zachęcamy wszystkich wyborców do głosowania na Ligę Polskich Rodzin. Mamy profesjonalnie przygotowanych kandydatów, będziemy mieli biura poselskie w każdym powiecie...
Sygnały Dnia: A na czym polega szkolenie, panie pośle, w Akademii Orła?
Roman Giertych: Na przykład na kwestii związanej z regulaminem Sejmu. Wielu posłów w tej kadencji nie przykładało wagi do spraw etyki poselskiej, do spraw poznania regulaminu Sejmu. To później rodziło określone konsekwencje. Wiele mieliśmy przykrych doświadczeń w tej kadencji. Nie mówię tutaj o posłach Ligi Polskich Rodzin, chociaż też zdarzały się różne przypadki. Ale mieliśmy wiele różnych przykrych przypadków z posłami w tej kadencji. My może jako jedyne ugrupowanie wyciągnęliśmy z tych przykrych doświadczeń wnioski i takie są nasze odpowiedzi na tą sytuację.
Sygnały Dnia: Panie pośle, Komisja ds. PKN Orlen przysłała do Prokuratora Generalnego zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza. I Komisja chce jeszcze otrzymać dodatkowe dokumenty od Cimoszewicza. Jakie dokumenty?
Roman Giertych: Jeżeli chodzi o zawiadomienie, to sprawa jest już właściwie bezsporna. Po zeznaniach pana przewodniczącego Stefaniuka i po dostarczeniu przez niego dokumentów oraz po zeznaniu pani Jaruckiej nie ulega żadnych wątpliwości, że pan marszałek Cimoszewicz miał świadomość, iż powinien wypełnić oświadczenie majątkowe na stan majątkowy na dzień 31 grudnia 2001 roku. A więc twierdząc przed komisją, że w tej sprawie popełnił błąd, bo myślał, że chodzi o kwiecień 2002, przedstawił nieprawdę. A zeznanie nieprawdy przed komisją jest naruszeniem artykułu 233 kodeksu karnego i na tą okoliczność komisja przedłożyła stosowne zawiadomienie.
Sygnały Dnia: A może pomylił się?
Roman Giertych: Dodam, że... No, ale jest jego dokument podpisany przez niego, podpisany przez pana Stefaniuka, w którym inne akcje, nie PKN Orlen, ale Agory wycenia na dzień 31 grudnia. To był ten argument przesądzający o takiej decyzji. Nie ma żadnych wątpliwości, że się nie pomylił. Zresztą żaden poseł nigdy w takiej sprawie się nie pomyli, dlatego że musiałby wtedy wpisać swoje dochody nie za dwanaście miesięcy, tylko za szesnaście, a tego pan Cimoszewicz nie zrobił. Więc tu nie ma żadnych wątpliwości.
Natomiast druga rzecz, która się dzisiaj ujawniła (ja, szczerze mówiąc, jestem tym wstrząśnięty, dlatego że dzisiejsza informacja w Życiu Warszawy przedstawiona, że po pierwsze okazało się, iż te kartki z faksymiliami, czyli z podpisami pana Cimoszewicza, znaleziono podczas kontroli u pani Szczepaniak, to znaczy u tej osoby, która oskarżała panią Jarucką o wzięcie pieczątki pana Cimoszewicza, oznaczają, że pan Cimoszewicz wprowadził w błąd opinię publiczną na konferencji prasowej, dlatego że on powiedział, iż jego pieczątka prosto z tego komitetu opieki społecznej trafiła do plecaka pani Jaruckiej. Tymczasem już na konferencji był w posiadaniu, bo pokazał tę kartkę, pustego druku ze swoim podpisem, które zostało w ramach kontroli znalezione w biurku pani Szczepaniak, a to oznacza, że w sposób świadomy i dobrowolny wprowadził w błąd opinię publiczną, posługując się nieprawdziwymi informacjami i w ten sposób fałszując rzeczywistość. Myślę, że po tej informacji z MSZ, bo to pochodzi informacja z Ministerstwa
Spraw Zagranicznych, pan Włodzimierz Cimoszewicz powinien przeprosić opinię publiczną, powinien przeprosić panią Jarucką i jej rodzinę za publiczne pomówienia, no i powinien z tego tytułu ponieść również odpowiedzialność, dlatego że przypomnijmy – posłużył się dokumentami, które są nieprawdziwymi.
Sygnały Dnia: To ja w takim razie, skoro już rozmawiamy o gazetach, to ja jeszcze przytoczę dzisiejszy Super Express, który rozmawia z byłym mężem pani Jaruckiej, mówiąc, że kłamała, oszukiwała i on by nie wierzył, że przedstawiła prawdziwe dokumenty. Czyli jakby wchodzimy w taką dosyć niedobrą chyba rozmowę, dlatego że opiera się pan trochę na informacjach, które są umieszczone w gazetach, które są nie do końca sprawdzone i nie do końca zweryfikowane. Zapytam się tak – czy komisja zobaczyła przede wszystkim oryginał tego dokumentu, który pani Anna Jarucka pokazała? Bo do tej pory mówiono, że była to kopia tego dokumentu. Czy był oryginał? Widział pan oryginał?
Roman Giertych: Pani Jarucka w swoich zeznaniach stwierdziła, że oryginał – tak jak zwykle każdego pełnomocnictwa – pozostawiła w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdy wymieniała oświadczenie pana Cimoszewicza, w związku z czym tego oryginału nie miała, w związku z tym nie mogła go pokazać. Natomiast pani redaktor niech zwróci uwagę na jedną rzecz – ja się opieram przede wszystkim na tym, co pokazał sam pan Cimoszewicz. To pan Cimoszewicz pokazał pustą kartkę ze swoim podpisem, a na konferencji prasowej stwierdził, że pieczątka, która widnieje również pod tą pustą kartką, prosto z Komitetu Opieki Społecznej trafiła do plecaka pani Jaruckiej. To jak się znalazła na tej pustej kartce? Tymczasem MSZ informuje dzisiaj, że w biurku pani Szczepaniak znaleziono właśnie takie kartki. To oznacza, że nieprawdą jest ta informacja, którą przedstawił pan Cimoszewicz. Pani redaktor, bo odeszliśmy daleko od głównych spraw...
Sygnały Dnia: Pan używa słowa „sfałszował”, a sztab wyborczy i pan Cimoszewicz uważa, że się pomylił, jak zresztą wielu polityków myli się i wiele osób. Również składa potem poprawkę.
Roman Giertych: Tak, właśnie. I to jest koronny argument. Pan Stefaniuk zwrócił uwagę, przewodniczący Komisji Etyki Poselskiej zwrócił uwagę panu Cimoszewiczowi na zaistniałą pomyłkę, natomiast pan Cimoszewicz przez trzy lata tej pomyłki nie sprostował, mimo że miał wyraźne pismo w tej sprawie. Pani redaktor, i jeszcze jedna rzecz – dlaczego to jest ważne dla komisji orlenowskiej? Dlaczego my się ciągle tym zajmujemy? Bo padają pytania, ludzie często nie wiedzą. Otóż dlatego, że pan Cimoszewicz zbył te akcje dzień po tym, jak prokuratura otrzymała od Urzędu Ochrony Państwa wniosek o postawienie zarzutu panu Modrzejewskiemu. To jest ślad na to, że rząd przygotowywał akcje odwołania pana Modrzejewskiego od dawna.
I druga rzecz – ta informacja dzisiaj z Życia Warszawy, że ABW dokonało zajęcia dokumentów z kontroli w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Ja mam wrażenie, że ta instytucja stała się dzisiaj jakby samoistnie działająca na rzecz pewnej grupy polityków Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dzisiaj na dwunastą zapraszam wszystkich dziennikarzy na konferencję prasową. Będzie przedłożone zawiadomienie, projekt uchwały komisji w sprawie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa właśnie przez funkcjonariuszy tej Agencji. Dość sytuacji, w której ktoś wykorzystuje urzędy czy instytucje państwowe do swoich prywatnych celów.