Roman Giertych: List w sprawie posła Gawłowskiego
Zwrócił się do mnie poseł Stanisław Gawłowski z prośbą o analizę zarzutów skierowanych wobec niego ( a ujawnionych we wniosku o uchylenie immunitetu poselskiego) i z zapytaniem, czy podjąłbym się jego obrony, z tym zastrzeżeniem, że będziemy walczyć o całkowite uniewinnienie.
Sprawa jest bezprecedensowa na wielu płaszczyznach. Po pierwsze wniosek o uchylenie immunitetu skierowany jest przeciwko jednemu z liderów największej partii opozycyjnej. Po drugie wniosek kieruje prokuratura, która jest całkowicie podporządkowana rządowi, a rząd jest całkowicie podporządkowany jednej partii. Po trzecie wniosek podpisała zastępca Prokuratora Generalnego, która kilka lat temu umorzyła zarzuty postawione jednemu z liderów PiS w sprawie o działanie na szkodę w wysokości ponad dwudziestu milionów złotych (umarzanie już postawionych zarzutów w polskiej prokuraturze to jak śnieg na Saharze, zdarzenie o którym jeśli wystąpi mówi się latami). Po czwarte wniosek zmierza nie tylko do uchylenia immunitetu, ale również do zastosowania aresztu, czyli pozbawienia wolności. Po piąte realizacja wniosku następuje w czasie, gdy partia rządząca próbuje przejąć sądy. Po szóste o determinacji rządzących w tej sprawie świadczy gorliwość najwyższych władz PiS w doprowadzeniu do aresztu dla senatora Koguta. Jest oczywiste, że w ten sposób PiS próbuje przedstawić sprawę swojego senatora jako analogiczną do Gawłowskiego. To pokazuje jak bardzo zależy Jarosławowi Kaczyńskiemu na aresztowaniu sekretarza generalnego PO.
Tym nie mniej do sprawy analizy dokumentacji dotyczącej posła Gawłowskiego podszedłem z naturalnym (wyrobionym latami doświadczeń kilkuset spraw karnych) sceptycyzmem. Deklaracja złożona przez niego o przeświadczeniu o absolutnej niewinności nie odbiegała bowiem od standardowego zapewnienia większości klientów.
Przeanalizowałem więc uważnie wniosek prokuratury oraz wszystkie dokumenty przedstawione przez posła Gawłowskiego. Z całości tej analizy wniosek jest jeden: trzy osoby pomawiają sekretarza generalnego PO. Wszystkie trzy osoby zaplątane są w ogromną aferę korupcyjną, która została wykryta za rządów PO. Ich wyjaśnienia obciążające posła Gawłowskiego zostały złożone już za rządów PiS. Każdy z nich dzięki tym wyjaśnieniom mógł poprawić swoją sytuację procesową. Ponieważ zarzuty wobec posła Gawłowskiego opierają się na wyjaśnieniach podejrzanych, to każdy z nich mógł bezkarnie kłamać, gdyż podejrzany nie musi mówić prawdy. Dwaj pomawiający są kochankami, od lat podsłuchiwanymi jak planują uderzenie w ówczesnego wiceministra Gawłowskiego. Trzeci jest aktywnych działaczem PiS, dla którego o protekcję prosili lokalni liderzy PiS zwracając się do posła Joachima Brudzińskiego. Każdy zarzut opisujący korupcję na podstawie wyjaśnień podejrzanych musi zawsze być starannie weryfikowany, gdyż jest oczywiste, że osoba siedząca w areszcie, albo obawiająca się aresztowania może różne rzeczy sobie „przypominać”, które niekoniecznie muszą być prawdą, ale służą uniknięciu więzienia. Tymczasem wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu poza opisem wyjaśnień nie znalazł żadnego, podkreślam żadnego dowodu na dwie zasadnicze okoliczności: czy rzeczywiście cokolwiek potwierdza słowa podejrzanych o wręczeniu korzyści majątkowej i czy cokolwiek potwierdza to, że ówczesny wiceminister Gawłowski działał w jakikolwiek sposób sprzeczny z prawem, aby odwdzięczyć się za rzekome łapówki. Jedynym twardym dowodem przedstawionym przez prokuraturę, który ma rzekomo potwierdzać przyjęcie korzyści w postaci zegarka jest zdjęcie zegarka zakupionego przez Stanisława Gawłowskiego w roku 2007 (czyli 5 lat przed aferą), który był rzeczywiście noszony przez pana posła. Oryginał dowodu zakupu zostanie Prokuraturze przestawiony w dniu przesłuchania. Obecnie znajduje się w moich aktach adwokackich. Prokuratura pomyliła zegarek kupiony w 2007, z tymi które rzekomo miały stanowić łapówki z roku 2011. Nadto istnieją zdjęcia publiczne m.in. z roku 2010 pokazujące posła Gawłowskiego z zegarkiem, który miał rzekomo otrzymać w roku 2011 i co równie ważne, pomimo analizy wielu zdjęć Gawłowskiego zrobionej przez prokuraturę nie znaleziono dowodów na to, aby kiedykolwiek pokazywał się z rzekomo otrzymanymi zegarkami. Prokuratura nie odpowiada na pytanie: po co poseł Gawłowski miałby żądać konkretnych modeli zegarka (którego jedną sztukę już posiada), aby następnie przez lata nigdy ich nie założyć? Absurdalność tego zarzutu bije po oczach.
Podobnie jest zresztą z pozostałymi zarzutami. Gawłowski miałby przyjmować setki tysięcy złotych za ogólną życzliwość. Nie wykazano bowiem żadnego konkretnego działania, które miałby się podjąć w zamian za łapówki. Więcej: z wniosku porównanemu z dokumentami o wyjazdach zagranicznych (prokuratura tych danych nie zgromadziła, ale obrona jest w ich posiadaniu) wynika, że Stanisław Gawłowski posiada dar bilokacji, gdyż zdaniem prokuratury w czasie gdy wydawał ze swej karty na restauracje w Chorwacji, to jednocześnie przebywał w Koszalinie i po kryjomu spotykał się z członkiem PiS, który miałby mu dawać pieniądze na kampanię PO. Teraz ten skruszony działacz partii rządzącej sobie to przypomniał, gdy w innych sprawach korupcyjnych groził mu areszt (obecnie już przebywa na wolności). Na dodatek te opłaty od działacza PiS miałyby być za rzekomą życzliwość struktur rządowych po wyborach w 2011. Czyli prokurator każe nam wierzyć, że działacze PiS już w sierpniu 2011 roku wiedzieli jaki będzie wynik wyborów ( nie wierzyli w PiS) i wiedzieli, że Gawłowski (nie był człowiekiem Tuska) będzie miał wpływ na rządowe przetargi. I że ta wiara w posła Gawłowskiego u pisowskiego przedsiębiorcy była tak mocna, że wpłacił dwieście tysięcy gotówką na kampanię PO, na ręce Gawłowskiego, który bilokował się na ten dzień z Chorwacji.
Nie jest tu miejsce na szczegółową analizę (tym bardziej, że przedstawiam tylko te informacje, które już pojawiły się w przestrzeni publicznej lub które nie znalazły się jeszcze w aktach śledztwa), ale m.in. tak wygląda ten wniosek.
Wszystko prowadzi mnie do jednej, smutnej konstatacji. Sprawa Gawłowskiego to pierwsza od 30 lat politycznie umotywowana próba wsadzenia do więzienia jednego z liderów opozycji. Mam wrażenie, że nie ostatnia i że całe tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości mają doprowadzić do faktycznej możliwości oskarżania ludzi opozycji na podstawie zeznań lub wyjaśnień osób niewiarygodnych. Dzisiaj w dobie autorytaryzmu Putina, Łukaszenki, Erdogana, przeciwników nie wsadza się za poglądy jak za komuny, tylko za rzekome oszustwa (jak Nawalnego w Rosji), rzekome przestępstwa pobicia (jak Daszkiewicz i Łobau na Białorusi) lub przestępstwa o charakterze pospolitym, które są wymyślane dla działaczy opozycji.
Dlatego podjąłem się obrony posła Stanisława Gawłowskiego. W tym roku obchodzimy 100 lat polskiej adwokatury. Adwokaci zawsze stawali przy osobach zwalczanych z powodów politycznych przy użyciu wymiaru sprawiedliwości. Jestem dumny, że przychodzi mi wziąć udział w tej sztafecie adwokackich pokoleń na rzecz, jak mówimy w przysiędze: „ochrony praw i wolności obywatelskich”.
Roman Giertych
Wpis pochodzi ze strony Roman Giertych - strona oficjalna na Facebooku