Rom z Poznania: przeszkadzamy głównie dresiarzom
8 kwietnia swoje święto mają Romowie. Ci z Poznania i Swarzędza przyznają, że czują się tu dobrze, a przejawy dyskryminacji zdarzają się raczej w mniejszych miejscowościach.
8 kwietnia przypada Międzynarodowy Dzień Romów ustanowiony na IV Kongresie Międzynarodowego Związku Romów w Jadwisinie koła Serocka w 1990 r. Data nie jest przypadkowa - 8 kwietnia 1971 r. pod Londynem odbyło się pierwsze spotkanie przedstawicieli Romów z 25 państw.
W Wielkopolsce od lat mieszka spora społeczność romska, dlatego co roku święto jest celebrowane przez władze województwa. W środę w holu Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego odbyła się debata o problemach Romów w Polsce, którą poprzedził krótki koncert. Kilka piosenek zaśpiewał Artur Szczawiński, młody Rom, który mieszka i pracuje w Poznaniu.
- Pracowałem już jako kelner, teraz pracuję jako sprzedawca, więc mam na co dzień kontakt z różnymi ludźmi i raczej nie doświadczam żadnych przejawów dyskryminacji. Mam wielu znajomych Polaków, którzy traktują mnie zupełnie normalnie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, ale przyznaje, że nie zawsze było miło. - Kiedy pracowałem jako kelner doświadczałem różnych przykrości ze strony pracującego ze mną Pakistańczyka. Kiedyś zabrał mi telefon, gdy spytałem, co robi, odpowiedział: "Jak to co? Kradnę tak jak wy, Cyganie" - dodaje.
Zdaniem Szaczawińskiego poznaniacy są tolerancyjni, bo w mieście jest wielu obcokrajowców, więc wszyscy się z nimi oswoili, nie traktują ich jak obcych. Trochę inaczej wygląda sytuacja w mniejszych miejscowościach.
- W Poznaniu mieszkam od niedawna, wcześniej mieszkałem w Pleszewie, tam zdarzało się słyszeć różne wyzwiska od jakichś meneli, albo dresiarzy, którzy zaczepiali nas na dyskotece. Generalnie w Pleszewie trzeba było uważać, gdy się wychodziło z domu wieczorem - przyznaje młody Rom.
Od wielu lat spora społeczność romska mieszka w Swarzędzu, ale zdaniem ich wójta tutaj czują się "wśród swoich".
- Ja tu mieszkam 40 lat i zawsze sąsiedzi byli dla nas życzliwi. Wspólnie żyjemy i pracujemy, a nasze dzieci chodzą do szkoły i bawią się z polskimi dziećmi. Nie ma żadnej dyskryminacji - zapewnia Roman Waćkowski, wójt gminy romskiej w Swarzędzu.
Ciągle jednak żywy jest stereotyp Roma - złodzieja i żebraka.
- Domyślam się, że są różni Romowie tak jak różni są Polacy, Niemcy i Francuzi, ale niestety, ci Romowie, z którymi spotykam się prawie codziennie na ulicy to ludzie zmuszający swoje dzieci do żebrania, czego przecież nie można tolerować - uważa pan Marcin, jeden z mieszkańców Poznania.
Trochę inne zdanie mają ci, którzy spotykają się z Romami na co dzień. Pani Maria od lat jest sąsiadką rodziny romskiej.
- Są bardzo rodzinni i tak jakby "stadni", jeśli można tak określić częste przebywanie w grupie. Zawsze są nad wyraz zadbani zewnętrznie i to zarówno kobiety jak i mężczyźni oraz oczywiście dzieci. Co ciekawe, kiedy wchodzą do kamienicy, to kobiety dźwigają torby z zakupami, ale to chyba taki ich zwyczaj – opowiada mieszkanka Łazarza. – W sumie nawet nie mówimy sobie „dzień dobry”, chociaż może to ja powinnam zacząć? – dodaje retorycznie.
Pani Maria zapewnia, że tacy sąsiedzi jej nie przeszkadzają, a jedyną wadą ich sąsiedztwa jest to, że nie sprzątają po swoim psie, ale to akurat nie jest przypadłość wyłącznie Romów.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .