Rokita: nie prowadzę rozmów o przyszłym rządzie
Jan Rokita, szef klubu parlamentarnego PO powiedział, że nie prowadzi z nikim żadnych rozmów na temat składu przyszłego rządu. Zapewniam, że nie prowadzę z nikim żadnych negocjacji na
temat składu przyszłego gabinetu. Takie rozmowy jeżeli będą się
toczyć, to po wyborach, przy otwartej kurtynie; opinia publiczna
będzie znać propozycje w tej sprawie, ich uzasadnienie; nie
istnieją żadne tajne rozmowy i ja w nich nie uczestniczę -
powiedział.
04.09.2005 | aktual.: 04.09.2005 14:17
W programie radia Zet Jan Rokita zaprzeczył jakoby były minister spraw wewnętrznych Janusz Tomaszewski i Andrzej Anusz z komitetu wyborczego Zbigniewa Religi, który zrezygnował z udziału w wyborach prezydenckich i zdecydował się poprzeć kandydata PO Donalda Tuska, mieli otrzymać wpływowe funkcje w przyszłym rządzie utworzonym przez PO i PiS.
Nie są to osoby związane w jakikolwiek sposób z Platformą Obywatelską, ani nie uczestniczą w żadnej z naszych kampanii wyborczych - powiedział Rokita. (...) nie mam żadnej wiedzy o tym, kto pracował do tej pory dla pana Zbigniewa Religi. Żadna z tych osób nie przystąpiła do PO; planów dotyczących współpracowników pana Zbigniewa Religi, Platforma Obywatelska nie ma - powiedział Rokita w radiu Zet.
Odnosząc się do informacji o zaangażowaniu związanych z PO Konstantego Miodowicza i Wojciecha Brochwicza w ujawnienie kompromitujących Włodzimierza Cimoszewicza informacji, Rokita powiedział, że nie widzi w tym niczego niestosownego.
Jeśli jestem członkiem komisji śledczej i zgłasza się do mnie ktoś, kto mówi, że wie o ważnym świadku, którego należałoby przesłuchać, to idę na rozmowę z takim świadkiem, żeby zorientować się, czy rzeczywiście należy go przesłuchać. Tak właśnie postąpił Konstanty Miodowicz i na jego miejscu postąpiłbym dokładnie tak samo. Więcej - tak właśnie wielokrotnie sam postępowałem pracując w komisji śledczej badającej aferę Rywina i nie budziło to niczyich zastrzeżeń - wyjaśnił Rokita.
Dodał, że przekazanie tych informacji przez Miodowicza mediom "to już oczywiście inna sprawa". Każdy członek komisji działa na własną odpowiedzialność, a nie na odpowiedzialność swojego stronnictwa. Kiedy byłem członkiem komisji badającej aferę Rywina oczekiwałem od mojej partii respektu dla mojej całkowitej niezależności zachowań, ocen i decyzji. Potem, gdy zostałem szefem klubu parlamentarnego PO taką samą niezależność dałem panu Miodowiczowi. To on odpowiada za swoje zachowania - powiedział Rokita.
Według niego, Donald Tusk, który zdaniem Tomasza Nałęcza jest tym, kto najbardziej skorzysta na ujawnieniu informacji Anny Jaruckiej, nie ma nic wspólnego z tą sprawą i nie musi się z niej przed nikim tłumaczyć. Jeśli Mikołaj Kopernik mógłby być przesłuchany w sprawie wywołania drugiej wojny światowej, to Donald Tusk mógłby wyjaśnić coś w sprawie Jaruckiej i pana Cimoszewicza - powiedział Rokita.
Rokita dodał, że z jego punktu widzenia w kandydowaniu Cimoszewicza istotne są następujące kwestie: Po pierwsze, nie chciałbym, żeby prezydentem mojego kraju był ktoś, kto handluje akcjami państwowej spółki na wielką skalę będąc ministrem, po drugie, nie chciałbym też, żeby prezydent ukrywał tego rodzaju handel w swoim oświadczeniu majątkowym. Po trzecie, mój prezydent nie powinien lekceważyć komisji etyki poselskiej, która wskazuje mu, jak ma wypełniać oświadczenia majątkowe, a on wypełnia je inaczej, a po czwarte, nie chciałbym, aby służby specjalne w Polsce były wysyłane po to, aby konfiskować w prywatnych mieszkaniach kopie oświadczeń majątkowych kandydata na prezydenta - powiedział Rokita.
Jego zdaniem są to cztery istotne powody, które "kompromitują Włodzimierza Cimoszewicza jako kandydata na prezydenta", a rzecznik jego sztabu Tomasz Nałęcz "prowadzi wielką ofensywą, która ma odwrócić uwagę od tych faktów".