Rodzinne komisje wyborcze
W powiecie piotrkowskim całe rodziny
wyspecjalizowały się w obsadzaniu komisji wyborczych z ramienia
różnych partii, od prawa do lewa. W niewielkiej gminie Czarnocin,
w trzech komisjach zasiądzie pięcioro rodzeństwa Deków: Ewa,
Tomasz i Małgorzata - z Prawa i Sprawiedliwości, a Katarzyna i
Anna - z Koalicyjnego Komitetu Wyborczego KPEiR - PLD - informuje
"Dziennik Łódzki".
28.05.2004 | aktual.: 28.05.2004 08:05
Według gazety, w Łękach Szlacheckich będzie jeszcze bardziej rodzinnie - w trzech komisjach obwodowych co trzecie nazwisko łączą więzy krwi. Oprócz rodziny Galów czy Kwaśniaków, w komisjach zasiądą cztery panie Pędziwiatr, żona i córki jednego z radnych tej gminy. Dorota Pędziwiatr została zgłoszona przez Komitet Wyborczy Wyborców Konfederacja Ruch Obrony Bezrobotnych, jej córki Marzena i Jolanta są członkami PO, a Sylwia, tegoroczna maturzystka - od dwóch miesięcy działa w szeregach LPR. Podczas wyborów panie Pędziwiatr spotkają się jeszcze z siostrą ojca, prywatnie żoną kolejnego radnego Łęk. Siostry Pędziwiatr nie ukrywają, że głównym powodem zgłoszenia są pieniądze. "Jesteśmy biedną rodziną wielodzietną, w której pracuje za 900 zł miesięcznie tylko ojciec, a my wszystkie studiujemy" - mówi Marzena Pędziwiatr, studentka historii.
W gminie Wola Krzysztoporska rodzinnie będzie reprezentowane PiS: w komisjach zasiądą Teresa Pielużek oraz jej dwóch synów. W Aleksandrowie, w pięciu komisjach jest czworo Ogrodników: Mariusz z Unii Polityki Realnej to syn Janiny z Ligi Polskich Rodzin, a po kądzieli zasiądzie też Elżbieta - dyrektor gimnazjum, polecona z Urzędu Gminy, i Dorota z Samoobrony. Władze samorządowe wszystkich gmin o rodzinnych praktykach dobrze wiedzą, ale, jak przyznają, nie mają wpływu na zgłaszanie się kandydatów do komisji. "To często starzy wyjadacze, którzy od lat zasiadają w komisjach" - mówi jeden z wójtów w powiecie piotrkowskim. - "Po prostu chęć zysku, a czy to tak ładnie, to już inna sprawa" - czytamy na łamach "Dziennika Łódzkiego".