Rodzinne, ale służbowe loty Marka Kuchcińskiego. "Poniesiono wyższe koszty"
Zrobiło się głośno o Marku Kuchcińskim, który latał w weekendy z rodziną w ramach misji specjalnych o statusie HEAD. Choć polityk obiecał przekazanie pieniędzy na cele charytatywne, "Gazeta Wyborcza" przekonuje, że rzeczywiste koszty są dużo wyższe.
Marek Kuchciński podróżował samolotem w weekendy z żoną i dziećmi, co wywołało niemałe kontrowersje. W oświadczeniu marszałek zapewnił, że loty były służbowe, a "osoby towarzyszące mu w podróży nie mają możliwości opłacenia swojego lotu". Mimo to, "aby rozwiać wątpliwości dotyczące 'korzyści finansowych' jego rodziny", postanowił dokonać wpłaty na cele charytatywne. "Gazeta Wyborcza" zwraca jednak uwagę, że kwota nie jest adekwatna.
Mowa o 572 zł 40 gr od osoby. Taką sumę wyliczyła Kancelaria Sejmu na podstawie umów na refundację biletów, jakie zawarła z PLL LOT. Tylko że marszałek latał z rodziną w trybie "misji oficjalnej o statusie HEAD", a to, jak pisze dziennik, generuje znacznie wyższe koszty. Taka podróż oznacza bowiem: zaangażowanie i koordynację kilkudziesięciu funkcjonariuszy służb wojskowych i cywilnych, zapasowy samolot z załogą, zapasowe lotniska, postawione w stan gotowości służby.
Gazeta wyjaśnia, że poza samolotem, którym podróżuje przedstawiciel władzy, w pogotowiu musi być zapasowy samolot z załogą. Obie maszyny muszą też przejść próbne przeloty i próby sprawności.
"W trakcie postoju – w przypadku lotów do Rzeszowa było to oczekiwanie na lotnisku, aż Kuchciński skończy weekend – samolot jest zaplombowany i pod strażą Służby Ochrony Państwa. Na czas przelotu HEAD – dla bezpieczeństwa – oczyszczany jest korytarz powietrzny. A podczas startu i lądowania w okolicach lotniska w Jasionce wstrzymywane są wszelkie loty, nawet samolotów z miejscowego Aeroklubu" - czytamy.
To, że podróż o statusie HEAD to spore logistyczne przedsięwzięcie ma obrazować grafika, którą udostępnił na Twitterze Wojciech Czuchnowski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl