PolskaRodzinna tragedia w Jastrzębiu Zdroju. Ujawniamy nowe fakty

Rodzinna tragedia w Jastrzębiu Zdroju. Ujawniamy nowe fakty

Rodzinna tragedia w Jastrzębiu Zdroju (woj. śląskie). 42-letni mieszkaniec tej miejscowości jest podejrzany o to, że z premedytacją zabił żonę i czworo dzieci. Mężczyzna miał podpalić dom w którym spali domownicy, a następnie zamknąć drzwi na cztery spusty i uciec. Działał z najniższych pobudek - chciał wyciągnąć pieniądze z polisy na życie i rozpocząć nowe życie z inną kobietą. Dariusz P. jest tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie. Decyzją sądu trafi na obserwację psychiatryczną.

28.03.2014 | aktual.: 28.03.2014 12:46

Mężczyzna, który odmówił składania wyjaśnień w prokuraturze, zaczął mówić w sądzie.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Michał Szułczyński nie chciał wypowiadać się na temat motywu, jakim miał kierować się Dariusz P. Według nieoficjalnych informacji ze śledztw, chodzi o polisy ubezpieczeniowe na członków rodziny, wykupione na krótko przed tragedią. Według TVN, Dariusz P., który prowadził zakład produkujący meble, miał bardzo poważne długi.

- Kłopoty finansowe mieli na pewno. Dokładnej sumy nie znam, ale to jest około 2 milionów złotych. To było zadłużenie w Urzędzie Skarbowym, komornicy na pewno próbowali wyegzekwować od niego podobną kwotę, a w końcu zwykłe długi u prywatnych ludzi - powiedział na antenie TVN24 dziennikarz "Superwizjera" Grzegorz Głuszak.

Jak dodał, jeśli chodzi o samo ubezpieczenie, na pewno Dariusz P. miał dwie polisy. - Dla siebie i dla żony. Przy czym jedną z nich wykupił, można powiedzieć, tuż przed śmiercią żony. Wiemy, że około trzech tygodni przed śmiercią, ubezpieczył dodatkowo żonę. W przypadku jej śmierci, gdyby miał to być nieszczęśliwy wypadek, zainkasowałby sumę około miliona złotych. Dzieci natomiast były ubezpieczone standardowo - w szkole, przedszkolu. Wiemy, że około 40 tysięcy zainkasował w związku z ubezpieczeniem dzieci. Pieniędzy za żonę nie otrzymał ponieważ ubezpieczyciel stwierdził, że do czasu zakończenia śledztwa tych pieniędzy nie może mu wypłacić - tłumaczył dziennikarz "Superwizjera".

Jednak motyw finansowy nie jest jedynym, branym pod uwagę przez śledczych. Jak nieoficjalnie ustalili dziennikarze "Superwizjera" i "Uwagi" TVN, mogło też chodzić o romans.

- Pan Dariusz najprawdopodobniej już w tamtym okresie mógł mieć romans z inną kobietą. Nie wiem czy ten romans mógł go popchnąć do tego, co się stało. Ale z tego, co wiem śledczy również biorą taką okoliczność pod uwagę. Romans i pieniądze, czyli dwie rzeczy, które mogły się nałożyć - mówił Głuszak.

W maju 2013 r. w pożarze domu w Jastrzębiu Zdroju zginęło pięć osób: kobieta i jej czworo dzieci w wieku od 4 do 18 lat. Pożar przeżyli jedynie 17-letni syn i 42 –letni Dariusz P., ojciec rodziny. Mężczyzna w chwili pożaru miał przebywać w swoim warsztacie stolarskim, oddalonym od domu o kilkanaście kilometrów.

Początkowo wydawało się, że pożar został spowodowany przez zwarcie w instalacji elektrycznej. Mieszkańcy Śląska zorganizowali pomoc dla pogorzelców, którzy między innymi dostali nowe mieszkanie. Jednak jak dowiedzieli się dziennikarze TVN, śledczy już przy pierwszych oględzinach mieli wątpliwości czy był to nieszczęśliwy wypadek. Eksperci z zakresu pożarnictwa wykluczyli możliwość, że przyczyną pożaru było zwarcie. Ich zdaniem doszło do celowego zaprószenia ognia. Kilka dni temu reporterzy TVN jako jedyni przed zatrzymaniem rozmawiali z Dariuszem P. Mężczyzna powiedział wtedy, że nie ma sobie nic do zarzucenia i wyklucza ewentualność, że jego dom został podpalony. Konsekwentnie twierdził, że był to nieszczęśliwy wypadek.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)