Rodzina zaginionej Polki ma nadal nadzieję
Wciąż mamy odrobinę nadziei, że Monika żyje i odnajdzie się - powiedział Marcin Suchocki, brat 23-letniej Polki, która zaginęła po zamachach terrorystycznych w Londynie. Siostra jest osobą bardzo kontaktową i wesołą - dodaje.
W ubiegły czwartek, 7 lipca, rano Monika Suchocka jechała do pracy w londyńskiej dzielnicy West Kensington. Około godz. 8.40 zadzwoniła do biura mówiąc, że się spóźni, bo metro zamknięto i musi jechać autobusem. Od tamtej pory nie ma od niej żadnych wieści.
Pochodząca z Dąbrówki Malborskiej Monika ukończyła finanse i księgowość w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. W marcu tego roku obroniła pracę magisterską, a w kwietniu wyjechała na czteromiesięczny staż do Wielkiej Brytanii. Na stażu w Londynie była od 24 kwietnia tego roku. No i podejrzewam, że jest do teraz - powiedział brat Moniki.
Pozostaje on w kontakcie z policją w Wielkiej Brytanii, która pracuje nad identyfikacją ofiar zamachów. Rodzinie Suchockich przydzielono oficerów łącznikowych.
Wzięli już wyniki badań Moniki, np. dentystycznych, prześwietlenia, mają też DNA. Teraz będą sprawdzać, czy Monika jest wśród tych osób (ofiar śmiertelnych) czy nie - powiedział Marcin Suchocki.
Jego zdaniem, brytyjska policja "pracuje rewelacyjnie. Polska jest pod tym względem opóźniona 250 lat - dodał.
W poszukiwaniach Moniki pomagają też koleżanki dziewczyny, które są w Londynie. Jeszcze pozostaje nam odrobina nadziei - przyznał Suchocki.
Wie on jednak, że nie ma możliwości, by zaginieni byli wśród przebywających w szpitalach kilkunastu rannych, którzy nadal są w ciężkim stanie. To wszystko już zostało sprawdzone - przyznaje.
Jedyną szansą jest to, że zagubiła się gdzieś w Londynie i jest w szoku, chociaż to też jest bardzo mało prawdopodobne. Z tego co słyszałem, cały Londyn jest już obklejony jej zdjęciami, które publikują też media - dodał Suchocki.
Zamachy terrorystyczne określił ludobójstwem. Terrorystami kieruje chora religia. Ale na pewno jest to też polityka - ocenił Suchocki.
Monika Suchocka jest wśród trzech Polek, zaginionych po zamachach, które policja zaliczyła do tzw. grupy wysokiego ryzyka, obejmującej osoby, o których wiadomo, że były w miejscach ataków.
W wyniku eksplozji bomb podłożonych przez terrorystów w trzech pociągach metra i w autobusie nr 30 zginęły co najmniej 53 osoby.
Anna Widzyk