Rodzina zabójcy z Christchurch: "Całkowicie zmienił się po podróżach"
Babka Brentona Tarranta powiedziała dziennikarzom, że zmienił się pod wpływem podróży za granicę. - Nie przypominał już chłopca, którego znaliśmy - stwierdziła. 28-letni Australijczyk zastrzelił 50 osób w dwóch meczetach w nowozelandzkim Christchurch.
- Głęboko współczujemy rodzinom ofiar. Nie mogę myśleć o niczym innym - powiedział wuj Tarranta, Terry Fitzgerald, w australijskiej telewizji Channel Nine. Jego babka Marie Fitzgerald dodała, że była "zaszokowana i zdruzgotana", kiedy dowiedziała się o masakrze - donosi rmf24.pl za PAP.
Jak powiedziała jego babcia, szkole średniej Tarrant spędzał większość czasu grając w gry komputerowe.
Z kolei Tarrant w tekście opublikowanym w internecie stwierdził, że "w szkole otrzymał niewiele wykształcenia i ledwo przechodził z klasy do klasy". Zrezygnował z nauki na uniwersytecie, żeby zajmować się handlem kryptowalutą, który przynosił mu duże dochody. Przyznał też, że w latach 2016-18 wiele podróżował, m.in. do Europy Zachodniej, Turcji i Bułgarii.
Zdaniem Marie Fitzgerald, to właśnie podróże za granicę drastycznie go zmieniły. - Całkowicie się zmienił, nie przypominał chłopca, którego znaliśmy - powiedziała. - W zeszłym roku Tarrant odwiedził Grafton z okazji urodzin jego siostry i wydawał się całkowicie normalny - dodała.
Sprzedał mu broń
W poniedziałek w związku z masakrą w Christchurch policja przeprowadziła rewizje w dwóch domach w Sandy Beach i Lawrence, w stanie Nowa Południowa Walia. Nie wiadomo, o czyje domy chodzi.
Właściciel sklepu z bronią w Christchurch, David Tipple, powiedział, że sprzedał Tarrantowi cztery sztuki broni palnej oraz amunicję. Nie były to jednak karabiny półautomatyczne użyte podczas masakry. Tipple dodał, że kupujący nie wzbudził w nim żadnych podejrzeń.
Czytaj także: Tragedia na obchodach Dnia św. Patryka w Irlandii Płn.
Strzelał do przypadkowych osób
Do dramatycznych wydarzeń doszło w piątkowe popołudnie w dwóch meczetach w mieście Christchurch: pierwszy atak miał miejsce ok. 14.45 w meczecie Masdżid Al-Nur, a drugi przed godziną 16.00 w świątyni Masdżid Linwood.
Jak podają świadkowie strzelaniny, do meczetu wszedł mężczyzna ubrany "w stylu wojskowym", który miał broń automatyczną. Strzelał do przypadkowych osób. Gdy skończyła mu się amunicja, wyszedł z budynku, wrócił do auta i wymienił broń. Wrócił, by strzelać do wszystkich, którzy "przejawiali znaki życia".
Zginęło 50 osób, a 50 zostało rannych. Najmłodsza ofiara miała trzy lata.
Źródło: rmf24.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl