Rodzina apeluje o uwolnienie włoskiego zakładnika
W dzienniku włoskiej telewizji publicznej RAI i
w katarskiej stacji Al-Dżazira nadano apele o uwolnienie
dziennikarza Enzo Baldoniego, przetrzymywanego od czwartku przez
islamskich terrorystów.
25.08.2004 | aktual.: 25.08.2004 18:51
Dzieci oraz szef dziennikarza zapewniają, że pojechał on do Iraku z najszlachetniejszymi zamiarami. Islamska grupa terrorystyczna zagroziła, że jeśli w ciągu 48 godzin włoskie wojska nie opuszczą Iraku, zakładnik zostanie zamordowany.
Uwolnijcie naszego ojca - poprosiły porywaczy dzieci współpracownika mediolańskiego tygodnika "Diario" - 24-letnia Gabriella i 21-letni Guido. W apelu skierowanym także, jak podkreślili, do umęczonego wojną całego narodu irackiego wyjaśnili, że ich ojciec próbował nieść pomoc Irakijczykom, jadąc w konwoju Czerwonego Krzyża.
Z osobnym apelem wystąpił w katarskiej telewizji redaktor naczelny "Diario" Enrico Deaglio. Również on powiedział, że reporter kierował się chęcią niesienia pomocy humanitarnej. Jako dziennikarz był całkowicie niezależny - dodał Deaglio.
O szlachetnych zamiarach Enzo Baldoniego przypomniał także w wywiadach dla włoskich mediów jego brat Raffaele, mówiąc, że pojechał on do Iraku przede wszystkim z powodów humanitarnych i zamierzał opisać w książce cierpienia narodu irackiego. Od lat Enzo współpracował z Czerwonym Krzyżem, pomógł wielu cierpiącym. To samo robił w Bagdadzie. Ważne, aby dowiedzieli się o tym jego porywacze - oświadczył. Żona Baldoniego, Giusy, poinformowała, że jej mąż w chwili uprowadzenia jechał do Nadżafu z transportem wody, leków i żywności.
Włoscy dziennikarze mówią o nim, że jest pacyfistą i że nie kryje swych lewicowych poglądów. Tysiące Włochów, którzy czytali jego codzienne poruszające relacje z Iraku w dzienniku internetowym pod tytułem "Bloghdad", apelują teraz, aby przetłumaczyć je na arabski, by porywacze zrozumieli, jak wielki popełnili błąd.